Podczas spotkania premiera Netanjahu z premierami Litwy, Łotwy i Estonii omówione zostaną napięte stosunki między Unia Europejską i państwem Izrael. Premier Izraela ma nadzieję, że państwa Europy Wschodniej i Środkowej pomogą odeprzeć krytykę skierowaną przez państwa Europy Zachodniej pod adresem Izraela z powodu jego działań na terenach okupowanych Palestyny.
Izrael zabiega także o to, by państwa Europy zwiększyły presję na Iran, który uważa za największe zagrożenie dla siebie.
Litwa tymczasem oczekuje bardziej stanowczego stanowiska Izraela wobec Rosji. Ta kwestia zostanie poruszona podczas spotkania izraelskiego premiera z prezydent Dalią Grybauskaitė. Po rozmowach Benjamin Netanjahu w towarzystwie premiera Sauliusa Skvernelisa uda się do Ponar, gdzie podczas II Wojny Światowej wymordowanych zostało dziesiątki tysięcy Żydów.
Premier Izraela nie ukrywa swoich litewskich korzeni. Jak zaznaczył, Litwa była domem dla wielu pokoleń jego przodków, zaś historia litewskich Żydów jest historią zarówno wielkiego triumfu jak i ogromnej tragedii.
Premier Izraela podziękował rządowi Litwy za otwartą dyskusję o Holokauście i walkę z antysemityzmem.
Na podst. BNS
Komentarze
List anonimowy
List Mordercy Wilna i Wileńszczyzny z wplecionymi fragmentami DziennikaKazimierza
Sakowicza został przesłany 1 lutego 1993 r. do ówczesnej Głównej Komisji Badania Zbrodni
KOMENTARZE HISTO RYCZNE przeciwko Narodowi Polskiemu w Warszawie przez Zygmunta Marka Wasilewskiego. Kilka dni później Główna Komisja przekazała pismo do Okręgowej Komisji Badania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w Białymstoku. Wasilewski, który w początku lat dziewięć-dziesiątych XX w. zajmował się zakładaniem bibliotek w polskich szkołach na Łotwie, tak opisuje okoliczności otrzymania listu:
Na spotkaniu z Polakami w Wilnie w zeszłym roku otrzymałem od nieznanej kobiety zaklejoną kopertę z prośbą, bym zawartość przeczytał po powrocie do Kraju. Musiałem jej dać słowo, że wcześniej koperty nie otworzę. Prosiła mnie ona, abym po przeczytaniu treści złożył zawartość koperty w odpowiedniej instytucji (według mnie). [...] Niestety nie znam nazwiska kobiety, nie chciała mi go podać, bała się bardzo, wsunęła mi kopertę do kieszeni, rzuciła mi parę powyższych słów i znikła.
„Mordercy Wilna i Wileńszczyzny
Sonderkomando, które pracowali razem z Niemcami; Litwiny było ich 50
ludzi, policjanci. Pełnili służbę morderską. Szauliści naczynali swoją robotę.
W dniu 20 IX 1941 r. w Niemęczynie ro[z]strzelali 403 osoby.
W dniu 22 IX 1941 r. w Nowej Wilejcero[z]strzelali 1150 osób.
W dniu 24 IX 1941 r. w Remiero[z]strzelano 1767 osób.
W dniu 25 IX1941 r. w Jaszunachro[z]strzelano 579 osoby.
W dniu 27 IX 1941 w Ejszyszkachro[z]strzelano 3446 osób.
W dniu 30 IX 1941 r. w Trokachro[z]strzelano 1446 osób.
W dniu 6 X 1941 r. Siemiliszkach ro[z]strzelano 962 osoby.
W dniu 9 X 1941 r. w Święcianachro[z]strzelano 3726 osób.
W kwietniu 1942 r. w Nowych Święcianachro[z]strzelano 400 osób.
W latach 1941–[19]44 w miejscowości Ponary koło Wilna ro[z]strzelali co
najmniej 100 tysiące osób. Łącznie, wiem, zamordowali co najmniej 113884
osoby. Nie licząc licznych ich ofiar.
11 lipca 1941 r., pogoda dość ładna, słychać były strzały, prawdopodobnie
ćwiczenia bo w lesie stoi obóz amunicyjny. O godzinie czwartej po południu
strzały trwają, już nie salwy a pojedyncze strzały.
12 lipca, wiem co to jest, to ludzka śmierć. Około godziny 3 po południu
prowadzili do lasu wielką partij ą Żydów. Około trzysta ludzi. W godzinie później rozpoczęły się salwy, rozstrzeliwano po 10 osób. Strzelaninę było słychać
w następne dni: 13, 15, 16, 17, 19 lipca.
23 lipca przypędzono około 500 osób. Dużo inteligiencji i znowu strzały
straszne. Lipiec 1942 r. z Wilna samochodem wiozą skazańców, leżą na pod-
łodze obok nóg policjantów, wi[a]domo że zabite.
Przyważają także z więzienia Łukiszek ludzie całkowicie umęczonych,
widać w czasie badań i rozstrzeliwują. Pisze człowiek, który to wszystko wi-
dział. [W] 1941 roku rozstrzeliwano w dniach 1, 2, 3, 6, 11, 16, 19, 22, 23, 26.
W ostatnim tygodniu, to jest 25–27 sierpnia szauliści mówili, że w przyszłym
tygodniu w ciągu jednego dnia będzie tyle ile za cały sierpień rozstrzelano.
Tak się i stało. 19 sierpnia strzelają w plecy albo granatami lub z karabinu.
Potem przywieźli z Wilna prze[d]stawicieli polskiej inteligiencji, rozebrani idą
na śmierć. Po pewnym czasie wracają się z bazy szauliści. Okazuje się, że
strzelali polskich adwokatów, doktorów, księdzów. Strzelano po dwóch, trzymali
się, żegnali się, szli na śmierć. Rozstrzeliwano studentów i studentków i innych
ludzi; kobiet, mężczyznów, dzieci i starców.
2 września 1941 r., to był wtorek, wiatr, deszcz, chłód, godzina 7 rano, jadą
przemk[nęl]i po szosie, jedzie samochód osobowy, za nim dwie ciężarówki
z Żydami. W dwie godziny później drugi wąż ludzi, dosłownie od przejazdu do
kościółka (2 km!), przez przejazd przechodzi biegiem 15 minut, było ich około
4 tysiące. Inni mówią, że 4845, same kobiety. Dużo niemowląt. Strzelano ich
80 szaulisów, strzelające byli pij ane. Przed strzelaniem katowali ich, kobiety
rozbierali do bielizny. Kobiety gdy wchodziły na drogę do lasu to zrozumiały
co ich czeka. Krzyczały ratujcie nas.
18 grudnia, piątek, w rozmaity sposób mordują przywiezionych, każą leżeć
twarzą do ziemi, po kilku prowadzą do dołu bij ą i szydzą. Strzelają po spędze-
niu do dołu i rzucają granatami, różne wymyślają sposoby.
28 stycznia 1943 r., czwartek, pokazały się trzy samochody okropnie wymę-
czonych, twarze więźniów Łukiszek. Było z mężczyznami kilka kobiet. Strzelali
gestapowcy i szaulisy.
18 lutego, czwartek. O godzinie 9 okazał się znajomy samochód. Przywieźli
mężczyznów ze skutymi rękoma do tyłu, bez płaszczy i czapek. Policjanci
trzymali każdego za kołnierz, w lewej mają brawnik czy karabin. Kolumna
ruszyła, wkrótce zabrzmiały głuche pojedyncze starzały. Po powrocie poli-
cjanci z Niemcami znowu pojechali do Wilna, wkrótce przyjechali. Tym razem
mężczyźni byli ubrani w dostatnie palta i kapelusze. Widać, że nie z więzienia.
Ręce byli skute, znowu policja trzymała każdego i znowu pojedyncze strzały.
Po raz trzeci samochód przyjechał z kobietami. Przeważnie młode, ręce nie
skute. Do bazy ich nie prowadzą, policjant pokazał ręka na las, wszyscy kobiety
ruszyli gęsiego. A kaci grupą, cicho, cicho, szumią tylko sosny. I naraz strzały
salwą, minęło ponad godzinę. Policjanci wrócili z przerzuconymi przez ramię
ubraniami tych ofiar i wraz w budce sprzedawali i potem pili.5 marca, piątek. O godzinie drugiej po południu ukazał się samochód numer 35 979, za nim drugi, w bazie rozległy się strzały. Potem samochód wrócił się do Wilna i wkrótce wrócił się z ludźmi i znowu strzały. Dobre ubranie z nich zdejmowane.20 marca, sobota. Jak zwykle ukazał się samochód potem sypią się strzały.
25, 26 i 28 marca 1943 r. nazywał się sądnymi dniami. Taki był cały kwiecień.
Jednego dnia wkrótce idzie pociąg od Wilna. Otworzone 4 wagony, kazano
Żydom wysiadać bez żadnych ruchomości, wszyscy byli otoczeni. Płacz, jęk,
błaganie nik[t] na to nie zwraca uwagi i zaczęli rozstrzeliwać. Jedna kobieta
przyciska swoje dziecko i ucieka, dopędza ją policjant, uderza ją kolbą
karabinu po głowie. Kobi[e] ta usuwa się na ziemię. Policjant schwycił dziecko za nóżki
i rzuca go żywego do jamy. W tym czasie na skraju dołu siada kobieta i trzy
dziewczynki i znowu strzały i padają do jamy. Około 11 godziny wszystko się ucisza, policjanci pośpiesznie ładują rzeczy do pociągu. A więc ro[z]strzelali 49 wagonów ludzi, za cztery godziny zginęło 2, 2 i pół tysiące ludzi. Jedna kobieta [w] skrwawionej koszuli wołają nieswoim głosem, stara się wydobyć z dołu.
Dopada policjant i przeszywa ją bagnetem. Od strony bramy znów ukazuje
się grupa około 400 ludzi. Ze wszystkich stron otaczają szauliści, policjanci
boją się żeby nikt nie uciekł i mówią szybko rozbierać się. Stoi kobieta, na ręku
małe dziecko i jeszcze dwoje, uczepiły się swoją mamę za spódnicę, zanosi
się płaczem. Policjant dopada do nich i kij em zaczyna bić dzieci i matkę i ktoś
z mężczyzn rzuca się na policjanta. Inny policjant strzela do niego. Policjant,
który bił kobietę wyrywa z rąk dziecko i żywego rzuca do dołu. Matka i dwoje
dzieci rzucają się do dołu, rozlegają się strzały. W tym czasie biegnie grupa
kilkudziesięciu ludzi. Nieco dalej od nich leci mężczyzna z dzieckiem na ręku
i żona i dwoje dzieci. Dobiegają dwa[j] policjanci i zabij ają wszystkich.
Lipiec i sierpień, wrzesień, październik, listopad przywozili starych i mło-
dych i ro[z]strzeliwały.
5 kwietnia 1943 r. do Ponar dostarczono transportem składający[m] się z 60
wagonów wypełnionych mężczyznami, kobietami i dziećmi. Wszyscy zostali
ro[z]strzelane. Prowadzili ludzi po dwa, trzy tysiące. Rozlegały się strzały byli
krzyki i jęki. Zaczynają od rana 6 godziny do 10 wieczora bez przerwy. Latem
1943 r. konwojenci doprowadzili pociąg ze skazańcami do stacji kolejowej [w]
Ponarach, nagle wyskoczyli kilkuset ludzi, zaczęli uciekać. Szauliści policjanci
zaczęli ro[z]strzeliwać.
Co było w Ponarach, ile tam krwi wylano różnych ludzi: Polaków, Żydów,
różnych uczonych, doktorów, ksiendzów, studentów ile uczonych i nieuczonych
i starców i dzieci maleńkie i większe. Ile tam było krwi, że krew sączyła się
do studni, z której ludzi brali wodę. Który człowiek pisze to jest prawda, bo na
własne oczy widziano i słyszano. A teraz zapomniano.
Żydów błagają jakby nie było. Polaków też myśleli, że już wszystkich wy-
kończyły. Jednych w Ponarach wykończyli, drugich na Sybir, trzecich do Polski
na niemieckie tereny wywieźli. Wymyśleli wokacjonne karty i ludzi uciekały
gdzie kto, wszystko swoje zostało się i mebli i kwatery a sami tam nie mieli
gdzie żyć. Żyli i na strychu i w suterenie. A na Sybir kto wywoził. Stalin nie
wiedział kto bogaty, kto biedny, pomagali te same szauliści, które jeszcze
jest i tu w Wilni. I w Polsce i w Ameryce i w Niemcach i wszędzie pouciekali.
A teraz wszędzie kręcą bez wstydu.
I jeszcze piszą, że jednego dnia przywieźli do Ponar w Wilnie ofi
cerów, 5 tysiące czy nawet więcej. Skutymi ręcami do tyłu koluczym drutem, byli bardzo
zmęczone. Niemcy i szauliści puścili psów na tych, wojenny psy ich rwali, ludzi
męczyli się bo nie mieli czym obronić się, ręce związane. Psy rwali ich ciało.
A oni tak śmieli się jak maszynowe karabiny. Jak nadojadło śmiać się odpędzili
psów i zaczęli rozstrzeliwać, to był straszny widok. I to jeszcze nie koniec.
My bardzo prosimy przeczytać gdzie na zebraniu, czy puścić do gazetki.
Żeby ludzie wszystko znali. Jak brać się za swoich rodaków żeby nie szli jeden
w jedną stronę, drugi w drugą. Jest takich Polaków, że Litwinom całują pięty.
A oni nas nie pożałują, będzie tak jak w czterdziestym pierwszym roku. Niech
oni tylko wejdą w korzeni. Jeżeli oni teraz nie liczą się wiedzą dobrze, że ludzie
tu żyją wieki wieków z nikąd nie przyjechali. Męczą się przez tych pięćdzie-
siąt lat. Mówią Litwiny, że nie ma uczonych Polaków, a gdzie oni mogli uczyć
się, gdzie ich dopuskali uczyć się. Za to szli do rosyjskiej szkoły i tam nic nie
wychodziło, bo i tam Litwiny to dyrektor, tam też kręcili żeby nasze nie wyszli
na jakich uczonych. Jedna znajoma dziewczyna miała złotni medal ze szkoły.
Postąpiła w wyższa szkoła i czuti wytrzymała. Drugi raz opowiada i płacze.
A teraz poczytajcie w gazecie, przyjmuje się w tiechnikum na język rosyjskim,
czy na litewskim. A gdzie polski, przecież Polacy też kończą średnie. A o nich
nikt nie wspomina. To jak to możno z takimi braćmi żyć. Trzeba jak możno z ca-
łych sił, wszyscy w jedno, trzeba [w] drużynie, trzeba pokazać co my chcemy.
Bo jak popatrzysz, jak nasze Polacy, gdzie koncerty bywają, to na trawce, to
pod laskiem biedne śpiewają swoje piosenki. To płakać chce się. Żeby Bóg
Najwyższy dał im zdrowie wszystkim i tym wszystkim Polakom co to wszystko
robią. Tak i trzeba i do Moskwy, i do Warszawy, i zagranica, i ni w jaki sposób
nie oddawać naszej ziemi, wileńskiego naszego kraju. Daj Boże wam zdrowie
i sukcesów [w] każdym miejscu, w każdej sprawie”.
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.