Od 1970 r. placówka mieściła się w dzielnicy Antokol, a od 1972 r. w budynku przy Antokolskiej 33. Rada miasta odebrała placówce tę siedzibę decyzją z 15 lipca 2016 r. i w ramach reorganizacji sieci oświatowej przeniosła szkołę do nowego budynku po drugiej stronie rzeki Wilii, przy ul. Minties 3, gdzie Lelewel miał filię (dawną szkołę im. Antoniego Wiwulskiego). Nowa siedziba, do której nauczyciele i uczniowie przenieśli się 19 października ub.r., jest wprawdzie bardziej nowoczesna, ale mniejsza. Obecnie 500 uczniów ledwo się mieści, a chętnych jest więcej niż miejsc, zaś na Antokolu mieściłoby się 800 uczniów. Gorsze jest też zaplecze sportowe, brakuje oddzielnej auli i trzeba w tym celu wykorzystywać stołówkę. Natomiast dotychczasową siedzibę zajęły dwie placówki litewskie: Gimnazjum Antokolskie i Progimnazjum Antokolskie, które wcześniej wykorzystywały sąsiedni budynek przy Antokolskiej 29. – Dla wielu dzieci obecna sytuacja oznacza fizyczny brak dostępu do szkoły. Dlatego upominamy się o wyegzekwowanie prawa. Mamy wyrok, który jest całkowicie jasny, pozostaje ustalenie, kiedy szkoła wróci na Antokol – mówi „Naszemu Dziennikowi” Renata Cytacka, przewodnicząca klubu Akcji Wyborczej Polaków na Litwie w radzie miejskiej Wilna.
Z punktu widzenia wileńskich Polaków zmiana jest niekorzystna. Na Antokolu mieszka prawie 30 proc. mieszkańców Wilna i nie ma tam żadnej innej polskiej szkoły średniej, natomiast ulica MInties leży w dzielnicy Żyrmuny, gdzie jest już polska szkoła średnia im. Władysława Syrokomli. Lokalizacja przy Antokolskiej jest też znacznie korzystniejsza komunikacyjnie.
Grupa rodziców zaskarżyła decyzję rady do sądu. W pierwszej instancji przegrali, ale 21 lutego litewski Naczelny Sąd Administracyjny wydał prawomocny wyrok przyznający rację skarżącym i uchylił dotyczące Lelewela części uchwały. Szkoła powinna więc wrócić do historycznej siedziby. Władze jakby nie przyjmują tego do wiadomości i wyraźnie działają na zwłokę. Urząd miejski 8 marca wniósł całkowicie bez podstaw o ponowne rozpatrzenie sprawy, motywując to niejasnością wyroku. Urzędnicy twierdzą, że uchylenie uchwały nie wpływa na wydane na jej podstawie zarządzenia reorganizacyjne.
Cała sprawa łączy się z wieloletnim sporem o akredytacje gimnazjalne szkół mniejszości narodowych na Litwie. Pozwalają one na prowadzenie edukacji we wszystkich klasach od I do XII. Ostatecznie pięć szkół taki dokument otrzymało w grudniu ub. r., w tym szkoła Lelewela. Wprawdzie akredytacje wydaje ministerstwo oświaty, ale na wniosek samorządu lokalnego, a ten był polskiej szkole niechętny. Ostatecznie wicemer Valdas Benkunskas zgodził się, ale pod warunkiem przeniesienia Lelewela na Żyrmuny. Polacy uważają więc, że przeniesienie szkoły było wymuszone szantażem. Sąd stwierdził też naruszenie procedur, m.in. poprzez brak odpowiednich konsultacji i choćby prób polubownego załatwienia sprawy.
Sprawa tak bardzo nabrzmiała, że powinno zainterweniować ministerstwo oświaty, ale ono na razie tylko przygląda się i milczy. Problemem jest też brak formuły prawnej „szkoły mniejszości narodowej”, jaka istnieje choćby w polskim prawie oświatowym. Taki status gwarantowałby polskim placówkom dodatkowe zabezpieczenie trwałości, z której korzystają m.in. litewskie szkoły w Polsce. Jednak na Litwie nie ma wciąż ustawy o mniejszościach narodowych, która zawierałaby związane z tym postanowienia.
- Tak niestety wyglądają stosunki polsko-litewskie. Próbujemy rozmawiać z Litwinami, oni mówią, że będą wszystko robić, żeby polepszyć sytuację, po czym dalej brną. Nasze możliwości są ograniczone, przecież wojny im nie wypowiemy, możemy dalej monitować, pisać, prowadzić różne działania dyplomatyczne - mówi poseł Iwona Arent, przewodnicząca sejmowej polsko-litewskiej grupy bilateralnej.
W sierpniu ub.r. ambasador Jarosław Czubiński spotkał się w tej sprawie z merem Wilna Remigijusem Szimasziusem. Już po korzystnym dla Polaków wyroku doszło do wymiany listów. Jak powiedziano nam w polskiej ambasadzie w Wilnie, stronie litewskiej zabrakło woli do prowadzenia dialogu.
„Losy szkoły im. Lelewela, w tym orzeczenie sądu wskazujące na nielegalność uchwały Rady Miasta z 15 lipca 2016 r. są z głęboką troską i niepokojem, bardzo uważnie obserwowane w Polsce zarówno przez zaangażowanych społecznie obywateli, jak i władze” - napisał ambasador w jednym z listów, dodając, że polska dyplomacja obserwuje „kroki podejmowane przez miasto w celu realizaqi orzeczenia sądu, jak to w państwie prawa przystało czynić”. Sprawa stała się tematem w relacjach politycznych Warszawy i Wilna. Rozmawiano o niej przy okazji wizyty litewskiej minister kultury Liany Ruokyte-Jonsson w Warszawie.
Rodzicom bardzo zależy na powrocie do dawnej siedziby. - To samorząd powinien tak to zorganizować, żeby nie było żadnych kolizji. Jesteśmy gotowi dogadać się z Litwinami, nawet zamienić się z nimi budynkami przy Antokolskiej 33 i 29, ale szkoła musi wrócić na Antokol - zaznacza Beata Bartoszewicz, przewodnicząca Komitetu Obrony Gimnazjum Lelewela.
Szkoła im. Lelewela powstała w 1915 r. Wśród wilnian zwana jest „piątką” od przedwojennego numeru. W czasach sowieckich przez długi czas była jedyną polskojęzyczną szkołą średnią na Litwie. Uczyło się w niej dwóch noblistów, m.in. amerykański biochemik Andrew Shally, a także m.in. bohater narodowy Witold Pilecki, premier polskiego rządu na emigracji Stanisław Mackiewicz czy historycy Paweł Jasienica i Antoni Gołubiew.
Piotr Falkowski
Nasz Dziennik
Komentarze
"Też nie wątpię, że wygramy.Nawet nie zważając na to, że dyrektor Zubel kolejny raz jak i przed pół rokiem zdradza i przypochlebia się polakożercom Benkunskasowi i Simasiusowi. Próbuje nawet podważać decyzję sądu, która jest ostateczna i niezaskarżalna, każąc sporządzać nauczycielom różne protokoły na ten temat.
Ależ pani judaszowska-dyrektor Zubel, według prawa i konstytucji, dobrze przecież wiesz, nikt nie ma prawa dyskutować wykonania decyzji sądu, nawet prezydent.
Wystawiasz pani-judaszowa Zubel siebie też na durnia, bo mądrzejszy jak wygląda od ciebie Simasius tego nie robi, bo nie chce psuć sobie kariery.
Powtarzam - nikt nie może podważać, w świetle prawa decyzji sądu, tym bardziej kazać swoim podwładnym tego robić, jak dyrektor Zubel dla wychowawców klasowych poprzez kazanie spisywania protokołów.
Podważanie decyzji sądu grozi dla pseudodyrektor nawet sprawą karną, niech o tym pamięta. I mimo wszystko Polacy wygrają i będziemy mieli gimnazjum 1-12 klasy na Antokolu oraz jego filię z klasami 1-10 na Żyrmunach."
No i niestety miałem rację, że polakożercy Benkunskas i Šimašius działają ręka w rękę z Zubel, która wydała oświadczenie złożone z kłamstw i paranoicznych wniosków. Bo właśnie to o tym było w jej liście. Poprzez środowiska liberałów i ich popleczników i szkodników z ZW skłóca się i próbuje się totalnie zaplątać sytuację i wszystkich zniechęcić o ubieganie się o wykonanie decyzji sądu. Czyli Zubel wykonuje zdradziecką robotę, a Šimašius i Grybauskaitė zacierają ręce i plują razem z Zubel na wygraną polskiej społeczności w sądzie.
Mam nadzieję, że niedługo sąd skaże "ojca" likwidacji polskich szkół, za niewykonanie decyzji sądu
Z partnerami litewskimi prezydent Andrzej Duda rozmawiał o prawach Polaków na Litwie i podkreślał, że w tej kwestii powinna obowiązywać zasada wzajemności, jak również apelował, aby europejskie standardy dotyczące praw polskiej mniejszości na Litwie były zrealizowane.
Prezydent mówił o tym, że konieczny jest dialog i wzajemne zrozumienie problemów obu społeczności.
"Apel do polskich parlamentarzystów – członków Zgromadzenia Parlamentarnego Polski, Litwy i Ukrainy.
(...)
Wśród wielu tematów dotyczących wzajemnych relacji jednym z najważniejszych jest zagadnienie praw mniejszości polskiej na Litwie – od początku lat 90. konsekwentnie i systematycznie łamanych przez tamtejsze władze państwowe. Niestety od ćwierćwiecza problem ten nie jest traktowany jako priorytet w stosunkach polsko-litewskich przez kolejne kierownictwa Ministerstwa Spraw Zagranicznych.
(...)
Tymczasem Republika Litewska od dekad łamie prawo międzynarodowe, dążąc do lituanizacji mniejszości polskiej na Wileńszczyźnie.
(...)
Zwracam się o to, by nie wierzyć w litewskie zapewnienia dobrej woli, ponieważ słyszymy je od ćwierćwiecza, a sytuacja faktycznie nieustannie się pogarsza.
Apeluję o to, byście byli Państwo głosem wszystkich Polaków, również tych, którzy żyjąc na ziemi przodków są dyskryminowani i prześladowani ze względu na swoją polskość. Jedynie ultymatywne postawienie sprawy Polaków na Litwie i żądanie od Republiki Litewskiej przestrzegania prawa międzynarodowego oraz umów dwustronnych może być bazą do jakichkolwiek, dobrosąsiedzkich relacji między naszymi państwami."
Dobrą wolą wykazuje się tu strona poszkodowana, czyli Polacy. I to oni są gotowi na ustępstwa, choć nie muszą. A choćby grama dobrej woli nie ma po stronie samorządu, któremu sąd nakazał usunąć wadliwą decyzję. Jak długo jeszcze będziemy znosić tyranię lietuvisów-polityków, bo widać, że urzędy i sądy pomału łagodzą wieloletnią politykę dyskryminacji
To zwykły ignorant, a do tego nacjonalista o antypolskim obliczu.
Pani dyrektor też nic nie robi, a przedstawia jakieś dziwne pomysły razem z Simasiusem
Czy mer może tak jawnie łamać prawo?
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.