Szef ukraińskiego IPN Anton Drobowycz stwierdził w rozmowie z portalem polukr.net, że nazywanie ludobójstwem zbrodni na Polakach na Wołyniu dokonanej przez Ukraińców to „nieporozumienie”. „Nie może być tak, że zbrodnie popełniały obie strony, a winna jest tylko jedna” – powiedział Drobowycz [więcej].
Taka wypowiedź szefa ukraińskiego IPN-u bardzo źle wróży polityce historycznej Ukrainy, a przede wszystkim bardzo źle wróży przyszłym relacjom z Polską – ocenił dr Andrzej Zapałowski.
– Nie można zrównywać jakichkolwiek zdarzeń, z których jedne nastąpiły wcześniej, a drugie nastąpiły w zdecydowanie mniejszym obszarze i zakresie jako odpowiedź wtórna, czyli polskie akcje odwetowe, w których zginęło zaledwie kilka procent osób w stosunku do skali ludobójstwa na ludności polskiej (zresztą nie tylko polskiej – na obywatelach polskich), dokonanym przez UPA. Zawsze w takich sytuacjach musimy wskazywać, kto rozpoczął te działania ludobójcze – zaznaczył rozmówca Radia Maryja.
– Tutaj trzeba pamiętać o jednej rzeczy: my ciągle oczywiście mówimy o ludobójstwie ludności polskiej, do której doszło w 1943 roku, ale trzeba pamiętać, że wcześniej ci nacjonaliści ukraińscy, którzy dokonali ludobójstwa na Polakach, rok wcześniej współuczestniczyli z Niemcami w ludobójstwie na ludności żydowskiej. Tak naprawdę najpierw doszło do eksterminacji ludności żydowskiej na terenach Wołynia i innych rejonach wschodnich terenów Rzeczpospolitej – dodał.
Historyk odniósł się również do informacji o marszu z okazji 111. rocznicy urodzin przywódcy odpowiedzialnej za rzeź wołyńską Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów Stepana Bandery, który w środę odbył się w Kijowie.
– Kijów to ośrodek miejski, gdzie ciągle zapominamy, że tak naprawdę 30 proc. ludności Kijowa to są etniczni Rosjanie. Te liczby w stosunku do wielkości miasta nie są duże, ale trzeba pamiętać, że tak naprawdę od kilkunastu lat na Ukrainie mniejszość skrajnych nacjonalistów ukraińskich narzuca narrację polityczną całemu państwu. To jest problem, że tak naprawdę różne ośrodki, w tym ośrodki zachodnie, wspierają te nieduże grupy nacjonalistów, które mają nadreprezentację polityczną większości na wszystkich poziomach władzy na Ukrainie, z tego względu, że one równocześnie są skrajnie antyrosyjskie. Nie patrzy się więc na elementy związane z tym, że po prostu to są skrajni nacjonaliści, którzy kierują się ideologią nazistowską, tylko wybiera się z tego ten element antyrosyjski i po prostu się je finansuje, wspiera – wskazał dr Andrzej Zapałowski.
Rozmówca Radia Maryja wyraził nadzieję, że społeczeństwo ukraińskie dostrzeże, że skrajni nacjonaliści ukraińscy doprowadzili do takiego stanu na Ukrainie, jaki ma miejsce dzisiaj.
– To ich narracja, ich ślepe działanie, czyli narzucanie wielokulturowemu, wielonarodowemu społeczeństwu ukraińskiemu opcji tylko jednowymiarowej, gdzie tylko pełną podmiotowość w państwie ukraińskim ma Ukrainiec, który jest nacjonalistą, ta polityka w gruncie rzeczy doprowadza do pogłębienia podziałów społecznych w tym kraju. To jest bardzo niebezpieczne, bo tak naprawdę nie można, prowadząc taką politykę, doprowadzić do zjednoczenia tego państwa, zjednoczenia tego narodu ukraińskiego. Tutaj będziemy mieli do czynienia ze stałym podziałem i stałym konfliktem – podkreślił.
Strona polska w obliczu polityki prowadzonej przez stronę ukraińską powinna wpierać na Ukrainie te środowiska, które nie są nacjonalistyczne – akcentował historyk.
– Tutaj nie chodzi o wspieranie prawicy, centrum czy innych odłamów, ale po prostu o absolutne eliminowanie z jakiegokolwiek pola współpracy, rozmów, współdziałania każdego środowiska, które kieruje się skrajnym nacjonalizmem ukraińskim. Jest to bardzo widoczne na przykładzie władz Lwowa, które są zdominowane przez szowinistów nacjonalistycznych. Polska powinna dystansować się od współpracy np. z władzami Lwowa, ale rozmawiać z innymi obwodami, rozmawiać z władzami Zakarpacia, czyli tych obszarów, które nie są skażone tym nazizmem ukraińskim – podsumował dr Andrzej Zapałowski.
Komentarze
Najlepszy przykład Polacy na Kresach, gdzie próbuje się zamknąć w kajdanach polskie organizacje wymuszając zmiany w kierownictwie na marionetki.
Bo później będzie tak jak "polskimi obozami" lub zwalaniem winy za wojnę na Polskę.
M.in. były europoseł a teraz komisarz UE Janusz Wojciechowski zwrócił uwagę na smutny paradoks, że Polacy podskakują przy hitach zespołu, który swą nazwą czci bandytę mordującego Polaków. To nawet nie jest smutne, to jest przerażające.
(Zespół, rzecz oczywista, zaprzeczył takiemu rodowodowi nazwy, ale raczej mało kogo przekonał)
"W ogóle nie mówi się o mniejszości polskiej na Ukrainie. To jest grupa od pół miliona do miliona osób, dla których banderowcy są wrogiem śmiertelnym. Nie tylko, że mordowali ich 70 lat temu, ale dlatego, że oni są przeciwko wszystkim mniejszościom i prawom tych mniejszości. To Polacy na Ukrainie są najbardziej wyczuleni na te sprawy. Dostaję listy z konkluzją: ludzie, co wy w tej Warszawie wiecie o naszej sytuacji?"
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.