Przewodnim tematem ubiegłego spotkania była oświata. Wyraziliśmy stanowcze żądanie frakcji AWPL-ZChR ws. zachowania wszystkich szkół mniejszości narodowych w Wilnie. Poruszyliśmy inne kwestie, na które również nie uzyskaliśmy odpowiedzi, dlatego też zaproponowaliśmy merowi, aby zgłębił temat i przedstawił nam sytuację w zakresie zwrotu ziemi w Wilnie.
Miał aż dwa miesiące na przygotowanie się, mógł spokojnie zrobić rozeznanie w zakresie zwrotu ziemi. Jednak z rozczarowaniem musieliśmy stwierdzić, iż i tym razem była to tylko zagrywka medialna, aby pokazać społeczeństwu, że niby trwa dialog z opozycją. Zresztą sam mer przyznał w końcu, że nie jest przyszykowany i dopiero będzie próbował zgłębić temat. Zanotował sześć naszych podstawowych zgłoszeń i obiecał podać interesujące nas dane. Stwierdził też, że dobrze by było, abyśmy też czasem poparli jego decyzje i nie zrywali kworum. Zapewne moglibyśmy spełnić prośbę mera, ale on też powinien niekiedy uwzględnić nasze zdanie. Problem polega głównie na tym, że nasz mer jest najmądrzejszy i nie potrzebuje niczyich rad.
Ale wróćmy do tematu, mer kolejny raz przybył na spotkanie kompletnie nieprzygotowany. Nie posiadał praktycznie żadnej wiedzy w temacie spotkania – dlaczego tak powoli trwa zwrot ziemi w Wilnie. Musieliśmy sami merowi przekazać dane od jego podwładnych i wskazać na działania na zwłokę, podając konkretne argumenty i dane. Za poprzedniej władzy, kiedy współrządziliśmy, zatwierdzono bardzo dużo planów detalicznych na przyszykowanie działek pod zabudowę, aby mogli je wybrać pretendenci, którzy czekają w kolejce, a jest tych osób niemało, prawie 4 tys. prawowitych pretendentów do ziemi. Zapytaliśmy, co się dzieje z planami detalicznymi, o łącznej powierzchni 150 ha, które były zatwierdzone pod koniec ubiegłej kadencji? Mer nie potrafił odpowiedzieć. Podaliśmy mu dane, aby mógł je sprawdzić u swoich bezpośrednich podwładnych.
Niestety, po dwóch latach rządów obecna liberalno-konserwatywna koalicja nie tylko prawie nic nie zrobiła w tym zakresie, ale nawet nie potrafi dokończyć prac rady ubiegłej kadencji i zaprojektować działki w celu ich przekazania dla Narodowej Służby Rolnej (dalej NSR), aby można było zwrócić własność pretendentom.
Mer R. Šimašius nie potrafił powiedzieć, ile działek przekazano dla NSR. Szykując się przez dwa miesiące do spotkania nie miał czasu na zebranie potrzebnej informacji. Jak zresztą sam się przyznał, dopiero w poprzedni piątek wydał nakaz skompletowania wszelkich danych.
Zatem po co są te jałowe spotkania? Nasuwa się jedyna odpowiedź – tylko po to, aby dobrze wypaść medialnie i powiedzieć, że rzekomy dialog z opozycją trwa. No może jeszcze po to, by postraszyć swoich niepokornych koalicjantów, że jakby co, to jest tu jeszcze frakcja AWPL-ZChR.
Jednak mer zapomina o jednym – my nie stosujemy takich tanich zagrywek. Zostaliśmy wybrani przez mieszkańców na radnych nie dla stanowisk, czy gierek politycznych. Mandat radnego wilnianie nam powierzyli po to, abyśmy godnie reprezentowali ich interesy oraz bronili ich praw.
Podczas spotkania wróciliśmy do tematu szkolnictwa. Pan mer tylko wzruszał ramionami. Na pytanie, kiedy zostanie wykonany wyrok NSA w sprawie szkoły im. J. Lelewela, odpowiedział pytaniem: „Jak mam wykonać ten wyrok?”. Odpowiedź dla wszystkich oczywista. Wspomnieliśmy o zamknięciu szkoły w Jerozolimce, niszczeniu szkoły Staromiejskiej, braku dobrej woli w stosunku do gimnazjum im. A. Mickiewicza i in. Niestety, w odpowiedzi słyszeliśmy tylko ogólniki.
Spróbowaliśmy zapytać o komunikację miejską i również brak konkretów. Obecnie przetarg na przewóz pasażerów wygrała łotewska spółka. Powiedzieliśmy o zagrożeniu i ryzyku tego precedensu.
Jednak mer uśmiechając się stwierdził, że nic w tym zakresie zrobić już nie może. Takiego mamy mera.
Renata Cytacka
Komentarze
A przy pierwszej okazji ucieka. Jest tchórzem, ale to nie nowość i żadna sensacja. Jeśli nie ma się wiedzy merytorycznej to nie można dyskutować i poważnie podejść do rozwiązania problemu. Przykro to pisać, ale w wyborach nie wygrała mądrość, wiedza tylko ładny 'fejs'
Doprawdy co ten człowiek robi na tym stanowisku. Psie odchody w parku sprzątać a nie miastem zarządzać parafrazując klasyka "Wam kury szczać prowadzić, a nie politykę robić"
Działania lub 'niedziałania' pokazują dobitnie po raz kolejny nieudolność Simasiusa a także kompromitują Okińczyca, który w swoim ZW promował tego nieudolnego jak się okazało mera.
Nie mówiąc już o Radczenkach, którzy piali z zachwytu (hm?) i przekonywali wszystkich, że to najlepszy kandydat, że będzie merem wszystkich mieszkańców.
Nie Simasius nie jest merem wszystkich mieszkańców. Mer Simasius jest merem biznesu - a na pewno nie ludzi zubożałych, ani tym bardziej nie jest naszym merem. Nie może być nim człowiek, który zamyka polskie szkoły
Bo uśmiech to nie wszystko
To totalne ośmieszenie i kompromitacja mera!!! Simasius jest beznadziejny pod względem merytorycznym. Widać, że na niczym się nie zna a jego wiedza jest na poziomie HMHS Britannic. A Mer przypomina kapitana Costa Concordia
Czy ktoś słyszał jego jakieś poważne wystąpienie odnoście danych, statystyki, budżetu?
Nie mówię o przeczytaniu z kartki gotowych danych przygotowanych przez biuro, ale o żywej dyskusji na bardzo ważne tematy. Przecież gdzie się mer nie pojawi to słychać i widać jego śmiech, a jak się zaczynają schody to ucieka.
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.