Kamilė Barškutytė: Jak wspomina Pani swoje muzyczne początki?
Elżbieta Oleszkiewicz-Szczygło: Całe moje dzieciństwo to jeden duży muzyczny początek. Moje pierwsze wspomnienie jest z czasów jak miałam trzy lata – to ojciec, grający na akordeonie i śpiewający polskie ludowe pieśni na próbie folkowego zespołu w Landwarowie w pałacu Tyszkiewicza. Od dziecka uczestniczyłam w różnych muzycznych imprezach, najpierw jako widz i słuchacz. Mniej więcej w wieku 5 lat zaczęłam śpiewać w przedszkolu, następnie śpiewałam w szkolnym chórze dziecięcym i już wtedy brałam udział w konkursach i rejonowych festiwalach. Swoją przygodę z muzyką zaczęłam na poważnie w wieku 6 lat, gdy zaczęłam uczyć się gry na skrzypcach.
A jakie teraz jest Pani największe muzyczne marzenie?
Moje największe marzenie muzyczne – to odbiorcy, którzy lubią, odczuwają, odczytują i rozumieją stworzoną przez mnie muzykę. Każda moja kompozycja, tekst, aranżacja odzwierciedla moje codzienne życie, szczęścia i rozterki, bóle i radości. Chciałabym, by ludzie w moich piosenkach odnaleźli siebie i nigdy już nie czuli się samotni.
Dlaczego Pani nie chciała rozwijać swego talentu za granicą, co Panią zatrzymało w Wilnie?
Jestem bardzo przywiązana do ojczyzny, nie mogłabym przez dłuższy czas być daleko od rodziców, męża, babć. Bez niedzielnego obiadu u rodziców czy przyjaciół i spaceru po Starówce. Uważam, że znacznie większych rzeczy można dokonać w mniejszych państwach, takich jak Litwa, bo mniejsza jest też konkurencja na scenie muzycznej.
Muzyki na Wileńszczyźnie nie jest za mało? Czy nie brakuje muzycznych imprez, konkursów, festiwali?
Myślę, że nie jest aż tak mało, by narzekać, wyrażać niezadowolenie, ale myślę, że im więcej imprez na Wileńszczyźnie byłaby z udziałem wileńskich wykonawców, tym byłoby lepiej. Większość mieszkańców zachwyca się artystami z Polski. Czasami zapominamy, że wśród nas jest wielu zdolnych ludzi, którzy też chcą być słuchani, a wśród nich jest wielu wykonawców muzyki rozrywkowej młodego pokolenia.
To znaczy, że wśród Polaków z Wilna mamy prawdziwe talenty muzyczne?
Oczywiście, że mamy bardzo dużo talentów na wileńskiej scenie muzycznej. Jesteśmy genetycznie bardzo różnorodni, stąd Wileńszczyzna jest jak najbardziej uzdolniona we wszystkich dziedzinach sztuki.
Zatem jaką muzykę najbardziej lubią wileńscy słuchacze?
Lubią muzykę pop – rozrywkową, jak i większość ludzi na naszej planecie. Muzyka musi uspokoić, wyluzować, a czasami dać siłę, by powitać nowy dzień.
„Rozumienie muzyki tylko jako rozrywki jest zbyt płytkie” – mówiła Pani w jednym z wywiadów, więc jak młode pokolenie powinno spostrzegać muzykę?
Wciąż się zgadzam z tą tezą, że muzyka tworzona tylko dla rozrywki bardzo spłyca pojęcie tej sztuki. Młode pokolenie ma możliwość zapoznania się z konceptem muzyki intelektualnej, matematycznej, spostrzegania dźwięków i harmonii jako cyfr i fraz, zdań, kolorów. Bardzo przykro, że w szkołach ogólnokształcących na lekcjach muzyki dzieci wciąż uczą się piosenek na pamięć, a nie robią najzwyklejszego medytacyjnego słuchania tego samego Claude’a Debussy, Szopena lub Beethovena, rozpoznania, porównania muzyki i jej dźwięków do kolorów, całych palet kolorów lub nastroju emocjonalnego człowieka. To jest takie proste, ale ma w sobie głęboki sens – człowiek uczy się odczytywania muzyki przez swoją duszę, uczy się muzykę odbierać i „zabierać” do siebie, analizować i odczytywać myśli kompozytora, jego emocje, bóle, troski, radości i miłości.
Od czego ma zacząć młoda osoba, która chce zaistnieć w świecie muzyki?
Myślę, że najpierw musimy uwzględnić, jaki „bagaż”, tzn. doświadczenie muzyczne posiada młoda osoba. Na studiach magisterskich w Litewskiej Akademii Teatru i Muzyki mieliśmy wykłady o wczesnej integracji muzycznej dzieci. Chociaż dotychczas to są tylko tezy, uważa się, że dużą zdolność do odczytania i odtworzenia muzyki człowiek nabywa we wczesnym dzieciństwie. Im większe możliwości odczytania i odtworzenia muzyki, tym mniej pracy w zakresie muzycznym potrzebuje młoda osoba, ponieważ w show biznesie słowo „biznes” ma przewagę.Więc mając zdolności muzyczne, młody artysta musi rozwijać zdolności marketingowe, zarówno w świecie realnym, jak też w świecie mediów społecznościowych. Bardzo są potrzebne zdolności komunikacyjne, zwyczajna „praca” przy lusterku, przećwiczenie rozmowy przed wywiadem itp. Uważam, że właśnie taka osoba, mająca bagaż doświadczeń muzycznych, umiejąca przyjaźnie komunikować w społeczeństwie i ze społeczeństwem, ma bardzo duże szanse na dobry start kariery muzycznej.
Jakie wyzwania napotyka Pani podczas pracy z młodzieżą na lekcjach wokalu?
Największe wyzwanie, na które napotykam podczas pracy z młodzieżą, to nie jest brak techniki śpiewu. To psychologiczne blokady, przesadne porównywanie swego śpiewu ze śpiewem innych wykonawców, szczególnie gdy porównywanie nie jest możliwe, aparaty głosowe anatomicznie nie mają podobieństwa. Marzę o tym, aby dodatkowo skończyć studia na kierunku psychologia, które uzupełniłyby moje obecne studia magisterskie i moją wiedzę o człowieku, jego myślach, szczególnie o związku myśli, intencji z jego najcenniejszym instrumentem – głosem.
W jakim języku powinien tworzyć Polak z Wilna?
W jakim tylko sobie chce. Mamy jeden taki bardzo duży dar, bo najczęściej Polak z Wilna zna 3 lub 4 języki, a czasami nawet więcej. Mamy możliwość tworzenia piosenek w wielu językach, by dotrzeć nie tylko do Polaka z Wileńszczyzny, ale też Polaka z Chicago, Litwina z Liverpoolu lub Australijczyka z Sydney. Jesteśmy multilingwalni, co daje nam dużą przewagę na światowym polu muzycznym.
Co może inspirować i motywować młode osoby z Wilna, by tworzyć w języku polskim?
Własne korzenie, chęć uhonorowania siebie, jako Polaka. Chociaż w mojej rodzinie nie wszyscy byli Polakami, to w duszy czuję się prawdziwą Polką z Wileńszczyzny. Nasz region od dawien dawna ma swoje wileńskie, polskie pieśni ludowe, które można interpretować na nowoczesną nutę. Cieszę się, że miałam możliwość pracować w zespole Kaymo Project, który taką muzykę i tworzył, a założycielka, kompozytorka i wspaniała skrzypaczka Katarzyna Żemojtin, moja serdeczna przyjaciółka, była pierwszą osobą, która nauczyła mnie od nowa pokochać naszą ludową muzykę, być „z nią” i szczycić się tym, co mamy swoje. Nie trzeba chcieć być kimś innym, być częścią większości. Wspaniale jest być sobą i kochać swoją tożsamość. Mieć możliwość przekazać tradycje swoim dzieciom, potomkom.
Dziękuję za rozmowę!
Rozmawiała Kamilė Barškutytė, studentka filologii polskiej Uniwersytetu Wileńskiego.