Jak przyznał autor, jest to jego największa dotychczasowa wystawa, chociaż prezentował swe prace w o wiele większych miastach – w Wilnie, Kłajpedzie, Poniewieżu. Bywało również, że obrazy malarza były prezentowane w dwóch miejscach jednocześnie. Poinformował, że doliczył się 10 wystaw autorskich, w tej liczbie w Domu Pisarzy oraz Domu Mniejszości Narodowych w Wilnie.
Rusłan Arutiunian urodził się w Armenii, gdzie spędził dzieciństwo i młodość. W okresie studiów zapoznał się ze stażystką z Litwy. Znajomość przerosła w uczucie, co z kolei miało swój dalszy ciąg w zawarciu związku małżeńskiego. Do jesieni 1973 roku młode małżeństwo mieszkało w górzystej Armenii, a następnie zdecydowało się na przenosiny do Wilna.
Jak twierdzi pan Rusłan, ciąg do malowania miał od dzieciństwa, ale po pędzel sięgał nie za często. Dopiero po dziesięcioletnim pobycie na Litwie zainteresował się tą dziedziną sztuki bardziej poważnie i w celu poznania podstawowych umiejętności zaczął uczęszczać do szkoły malarskiej przy ul. Sz. Konarskiego w Wilnie.
– Niejako bodźcem do chwycenia za pędzel była tęsknota za Ojczyzną, krajobrazów, które mię otaczały w dzieciństwie i młodości. Utrwaliły się w mojej pamięci niczym zdjęcia i poczułem nieodpartą chęć przeniesienia ich na płótno – zwierzał się ze wzruszeniem.
Dodał, że pejzaże stron ojczystych, które przeniósł na płótna, pozwalały mu pokonać chandrę i zew majestatycznych ormiańskich gór.
– Na Litwie krajobraz jest zupełnie inny, ale widocznie nieprzypadkowo się mówi, że czym skorupka za młodu nasiąknie tym na starość trąci. Góry pozostaną w moim sercu na zawsze – mówił podekscytowany.
Dodał, że podczas otwarcia wystawy w Niemenczynie zgromadziło się spora grupka osób i nie tylko jego przyjaciół i znajomych z Wilna, ale też miejscowych pasjonatów malarstwa.
– Przyjemnie było spotkać tak wielu ludzi, dla których malarstwo stało się nieodłączną częścią życia, niejako pasją. Po wymianie poglądów, twórczej dyskusji postanowiliśmy spotkać się gdzieś w środku marca, by podyskutować o twórczości znanego litewskiego malarza M. K. Čiurlionisa – z nieukrywaną satysfakcją relacjonował pan Arutiunian. – Miejscowi twórcy dopatrzyli się w mych pracach wpływu tego malarza, a więc będzie o czym porozmawiać – zauważył skromnie.
Zygmunt Żdanowicz
Fot. MEW
Rota
Galerię zdjęć z otwarcia wystawy można obejrzeć TUTAJ