Trwające od stuleci Kaziuki Wileńskie cieszą się niezwykłym zainteresowaniem i są odwiedzanie przez setki tysięcy zwiedzających zarówno z kraju jak też turystów z zagranicy. W tym roku, według statystyki organizatorów, liczba rzemieślników, twórców oraz producentów artykułów spożywczych nie zmniejszyła się, dlatego każdy przybywający na jarmark i poszukujący rzeczy oryginalnych lub chętny posmakowania pyszności kulinarnych mógł zaspokoić swoje życzenie.
Piękne słoneczne dni marcowe, tym bardziej po długim przebywaniu w domu z powodu restrykcji covidowych, a także ciekawość dla wielu mieszkańców kraju i stolicy posłużyły zachętą do zwiedzania tegorocznego jarmarku. Dlatego zwiedzających i kupujących nie brakowało.
Dla ich dogodności teren obejmujący Kaziuki Wileńskie, jak się już od szeregu lat wodzi, podzielony był na sektory zgodnie z konkretami przynależności wyeksponowanych przedmiotów do kaziukowej tematyki. Na początku Alei Giedymina, zgodnie z tradycją, swoje rękodzieła prezentowały przedstawiciele litewskiego dziedzictwa narodowego. Przy placu Łukiskim funkcjonowały stoiska producentów żywności z certyfikatami Funduszu Dziedzictwa Kulinarnego; przy placu Vincasa Kudirki była możliwość nabycia prac 230 krajowych autorów w sklepie internetowym; na ulicy Šventaragio - stoiska członków Litewskiego Stowarzyszenia Producentów i Twórców Produktów Dziedzictwa Narodowego; tuż obok na placu Katedralnym, obok pomnika Giedymina - rozlokowano przedstawicieli Republiki Twórców; ubrania i akcesoria autorstwa litewskich projektantów można było oglądać bądź nabyć w tzw. Alei Designerskiej; na ulicy Maironio, nieopodal Wileńskiej Akademii Sztuk Pięknych, teren tradycyjnie oddano do dyspozycji studentów szkół artystycznych, a przy ulicy Malūnų odbywał się pchli targ.
Scenariusz uroczystego otwarcia oraz zamknięcia Kaziuków Wileńskich od lat jest niezmienny. Otwiera go i zamyka teatralizowany orszak św. Kazimierza, który wyrusza z placu Łukiskiego podążając Aleją Giedymina, mijając zwarcie rozmieszczone stragany i stoiska, na plac Katedralny. Niezmiennym atrybutem wileńskiej jarmarcznej atmosfery są też grajkowie uliczni oraz mobilne krajowe zespoły folklorystyczne oraz aktorzy, którzy wcielają się w różne postacie i swymi popisami urozmaicają Kaziuka przez całe trzy dni trwania tej barwnej, wiosennej, powszechnie lubianej imprezy.
Jarmark Kaziukowy w tegorocznym wydaniu był nie mniej atrakcyjny i bogaty w oferty, jak i w poprzednie lata. Jednakże dla wielu odwiedzających brakowało smorgońskich obwarzanek, które niezawodnie przypadały do gustu wielu konsumentom.
Niektórych nabywców nieco odstraszały ceny, które dominowały nad chęcią nabycia tego czy innego przedmiotu albo chałupniczego rarytasu, chociaż dla innych ceny nie miały większego znaczenia, bo z Kaziuka nie przystaje wracać do domu z pustymi rękoma. Ceny jak i czas nigdy nie stoją na miejscu - zawsze rosną. Litwa w br. jest liderem w Europie pod względem wzrostu cen, więc trudno się dziwić, że i Kaziuk Wileński zdrożał.
Do najbardziej cieszących się popytem artykułów na tegorocznym Jarmarku, zresztą jak zwykle dotąd, można zaliczyć m.in.: chleby razowe oraz pieczywo różnych gatunków często wypiekane w prawdziwych wiejskich piecach, sękacze, sery domowej, ręcznej roboty oraz wędliny w naturalny sposób wędzone przy użyciu jałowca. Ceny tych produktów wahały się od mniej więcej 6 do 11 euro za kilogram. Nie omijano też stoisk z rybami, które świeżo wędzone przybyły do stolicy z okolic Kłajpedy.
Cieszyły się wzięciem palmy wileńskie, które zawsze na Kaziukach Wileńskich tworzą piękne obrazki - kwitnące wysepki obok innych przedmiotów rękodzielnictwa - ceramiki dekoracyjnej, koszy wiklinowych, wyrobów ze skóry, drewna i metalu, jak też tkanin i ubrań z naturalnych tworzyw.
Warto zaznaczyć, że organizatorzy tegorocznych Kaziuków Wileńskich nie pominęli godnego uznania szczytnego celu i w ciągu odbywającego się jarmarku zachęcali wszystkich uczestników kaziukowego święta do okazania pomocy walczącej Ukrainie. Na placu Vincasa Kudirki w ciągu trwającego jarmarku odbywały się aukcje prac rzemieślników, którzy nieodpłatnie zaoferowali swoje towary na tak szczytny cel, aby w ten sposób uzyskane środki mogły zasilić fundusz wspierający Ukrainę. Ludzie czynnie, niekiedy całymi rodzinami, brali udział i nabywali przedmioty przeznaczone na uzyskanie środków pomocy dla mieszkańców Ukrainy.
Dlatego tym razem, z powodu sankcji za rozpętanie wojny przeciwko suwerenności Ukrainy, na wileńskim święcie rzemiosła nie byli obecni przedstawiciele tej branży z Białorusi i Rosji. A w znak solidarności z Ukrainą na Jarmarku Kaziukowym nie brakowało symboli ukraińskich i przy straganach, stoiskach czy kramikach powiewały niebiesko-żółte chorągiewki.
Jarmark Kaziukowy, który w niedzielne popołudnie pożegnał się z Wilnem, obiecując znowu tu powrócić za rok, zakończył się pogodnie z nadzieją na to, że w przyszłym roku impreza ta będzie odbywała się bez obecnie trwających aktualnych zagrożeń - wojny w Europie oraz pandemii koronawirusa na całym świecie.
Teresa Markiewicz