W ramach trwającej do końca lutego ekspozycji w Pałacu Wielkich Książąt Litewskich „Litwo, ojczyzno moja… Adam Mickiewicz i jego poemat Pan Tadeusz” odbył się pokaz filmu, który na ekrany kin wszedł w roku 1999. Natomiast w ostatnim dniu stycznia w Pałacu Wielkich Książąt Litewskich – Pałacu Władców zostanie wyświetlona ekranizacja „Pana Tadeusza” z roku 1928 (reż. Ryszard Ordyński).
Przed projekcją filmu ambasador RP na Litwie Urszula Doroszewska wręczyła Srebrny Krzyż Zasługi kierownikowi wydziału wystaw i wydawnictwa Pałacu Władców Marijusowi Uzorce.
– Wręczenie odznaki odbywa się w symbolicznym czasie, kiedy działa wystawa poświęcona odzyskaniu 100-lecia niepodległości Litwy i Polski. Jest to dotychczas największa polsko-litewska wystawa, nad którą pieczę sprawuje właśnie Marijus Uzorka – podkreślił Marcin Łapczyński, dyrektor Instytutu Polskiego w Wilnie.
Rodzice pochodzili z Litwy
10 stycznia sala Pałacu Władców była wypełniona po brzegi. Widzów, których większość już oglądała „Pana Tadeusza” w reżyserii Andrzeja Wajdy, przyciągnęło jeszcze jedno wydarzenie – spotkanie z filmową Telimeną, czyli polską aktorką Grażyną Szapołowską. Wzięła ona udział w dyskusji poprzedzającej ekranizację i opowiedziała o tym, czym dla niej był udział w filmie.
Nie obeszło się też bez wątków osobistych, wszak rodzice aktorki do Polski przyjechali z Wileńszczyzny. Jej tato pochodzi z polsko-łotewskiej rodziny, zaś mama z polsko-litewskiej. Gdy Grażyna miała 2 lata rodzice potajemnie przywieźli ją na Litwę i ochrzcili, prawdopodobnie w kościele w Święcianach. Tam właśnie zamierza wrócić latem, żeby – jak mówi – obejrzeć Litwę.
Pozbyć się teatralności
– Napisany trzynastozgłoskowcem poemat „Pan Tadeusz” dotąd odstraszał reżyserów, którzy nie podejmowali się ekranizacji tego dzieła, ponieważ bali się, że aktorzy będą grać zbyt teatralnie. My natomiast na rzecz filmu pozbyliśmy się swojej teatralności i wyszło nam to świetnie – nie kryjąc dumy mówiła Grażyna Szapołowska. – Wyszedł dobry film, świetnie ukazujący historię Polski, ale ważny też był motyw ekonomiczny. Bowiem każdy reżyser szuka, jak przyciągnąć widza, żeby film zarobił pieniądze. Oprócz wartości artystycznych, film musi jeszcze czymś przyciągnąć widza.
– Aktorzy filmowi mają tę łatwość i umiejętność przenoszenia wiersza w scenach w taki sposób, jakby tego wiersza nie było. O to zabiegał też Wajda, żeby wszystko było naturalne – wspominała Szapołowska.
Siedem minut w dwie i pół
Przypomniała przy tym, że dość długo musiała przekonywać co do swojej osoby reżysera i producenta. W tym czasie przebywała w Los Angeles, a gdy się dowiedziała, że Andrzej Wajda robi „Pana Tadeusza”, przyjechała do Polski i dość długo przekonywała, że powinna zagrać Telimenę. Dopiero po zdjęciach próbnych reżyser przystał na to i w taki sposób widzowie poznali Telimenę wykreowaną przez Szapołowską.
Aktorka zdradziła również, że długo musiała przekonywać reżysera do zagrania monologu Telimeny. Reżyser nie chciał się zgodzić na wstawienie go do filmu, bo jest zbyt długi i ma za dużo rusycyzmów.
– Nie można było tego monologu przeczytać krócej niż w ciągu 7 minut, ale ja zrobiłam to za dwie i pół – dzieliła się swoimi wrażeniami z filmu aktorka, podkreślając, że właśnie ten monolog pokazuje całą Telimenę, jej charakter, jej lekkość bycia nieznośną.
Aktorzy, którzy wszystko zniszczą
Wajda umieścił Soplicowo nieopodal Warszawy. Zdjęcia do filmu były kręcone w Modlinie, Piotrkowie Trybunalskim i Smolnikach.
– Andrzej Wajda starał się znaleźć takie miejsca, które na pozór są miejscami nie do sfilmowania, ale jak się włączy kamerę o świcie i jak zaczynają parować łąki i bagna i gdy się budzą lasy, to wszystko zaczyna żyć. Wajda zawsze przychodził na plan ze scenografem, oglądał miejsca, w którym miały być robione zdjęcia, przypatrywał się i mówił tak: „Zobacz, jak tu pięknie, jakie to jest malownicze, jakie filmowe, za chwilę przyjdą aktorzy i wszystko to zniszczą” – wspominała Grażyna Szapołowska.
„Pan Tadeusz” – to bardzo męski poemat. Jedyną zasługującą na uwagę bohaterką jest właśnie Telimena, wszak Zosia – to jeszcze zupełnie młoda, niedoświadczona dziewczyna. Na sugestię prowadzącej z nią rozmowę Izoldy Keidošiūtė, krytyka filmowego, że w filmie mało wyeksponowane są role kobiece, aktorka śmiejąc się stwierdziła, że o to pretensje trzeba mieć do Mickiewicza.
– Zawsze się zastanawiałam, dlaczego Mickiewicz napisał „Grażynę”, co go bolało, że powstał taki poemat… Widocznie musiała być jakaś wielka miłość – zastanawiała się aktorka, której mama celowo wybrała córce takie imię i często do niej mówiła po litewsku „graži”, „gražuolė”.
Pamiątka dla narodu polskiego i litewskiego
Ekranizacja „Pana Tadeusza” przypomina, jak sporo humoru, ironii i żartu kryje w sobie poemat. Właściwie film to niejako wydobył, przypomniał. Grażyna Szapołowska podkreśla, że reżyserowi od samego początku zależało na tym, aby było to dzieło lekkie, żeby aktorzy nie dodawali powagi.
– Andrzej Wajda miał talent wyłapywania aktorów filmowych. Ktoś, kto był teatralny, nie pasował do jego ekipy, odchodził. Bowiem różnica między aktorstwem teatralnym a filmowym jest dość duża. W teatrze trzeba grać bardzo wyraźnie i gestem, i ciałem, i głosem. A w filmie trzeba być, trzeba przejść przez tę celulozę ekranu i trzeba czarować myśleniem, które właściwie jest w oczach. Film ten był trudnym wyzwaniem, ale reżyser wiedział, kiedy zbliżyć kamerę, kiedy ją oddalić. Do tego doszła muzyka Wojciecha Kilara, która ten film „niesie” – opowiadała artystka.
Podkreśliła przy tym, że dobór takich aktorów, jak Andrzej Seweryn, Marek Kondrat, Bogusław Linda czy Daniel Olbrychski wszystko rozwiązał.
– To, jak oni wszystko wzięli w swoje ręce, ubrali się w kostium… to poniosło. Mickiewicz, pisząc swego „Pana Tadeusza”, nie zdawał sobie sprawy, że stworzył najwspanialszy scenariusz. I to jest niesamowite. Gdyby żył, to by z nami tutaj pił. A Wajda czytając to dzieło, zauważył, że to jest film. Chyba chciał dla narodu i polskiego, i litewskiego zostawić taką pamiątkę – sfilmować „Pana Tadeusza” – mówiła Szapołowska.
***
Grażyna Szapołowska polska aktorka teatralna i telewizyjna. W 1977 r. ukończyła Akademię Teatralną im. Aleksandra Zelwerowicza w Warszawie. Po maturze przez dwa lata występowała we Wrocławskim Teatrze Pantomimy Henryka Tomaszewskiego. Grała również w Teatrze Narodowym oraz w telewizji. Na ekranie debiutowała w rolach epizodycznych (od 1974), zdobywając status aktorki pierwszoplanowej. W 1999 roku otrzymała Złotą Kaczkę dla najlepszej polskiej aktorki. Jest laureatką Orła za pierwszoplanową rolę kobiecą w „Panu Tadeuszu”. W końcu ubiegłego roku wystawiła „Halkę” Stanisława Moniuszki w Operze Wrocławskiej. W kwietniu br. planuje wyreżyserować „Traviatę” Giuseppe Verdiego.
Teresa Worobiej
Fot. autorka
„Tygodnik Wileńszczyzny”