W tym roku mamy do czynienia z całą gamą różnych zdarzeń, które zaszkodziły rolnictwu i wpływały hamująco na eksport żywności. Należą do nich: wystąpienia afrykańskiego pomoru świń (ASF), rosyjskie embargo, czarny PR polskiej żywności np. w Czechach, na Słowacji, w Wielkiej Brytanii, Irlandii) i dekoniunktura na światowym rynku żywności - wyliczał w rozmowie z PAP profesor.
Dodał, że wszystkie te czynniki sprawiły, że ten rok był nietypowy, gdyż w poprzednich latach dochody rolników rosły, gdy tymczasem w tym spadły. Za 10 miesięcy tego roku spadek wyniósł 5-6 proc. Część spadków dochodów ujawni się jeszcze w pierwszych miesiącach 2015 r.
Sytuacja ekonomiczna rolników pogorszyła się także z powodu dobrego urodzaju. Lepsze zbiory oznaczają bowiem spadek cen, tym bardziej, że urodzaj był także w innych krajach Europy i poza Unią. Jednocześnie skurczyły się rynki zbytu. Zakaz importu wprowadzony przez Rosję dotknął nie tylko Polskę, ale wszystkie kraje UE, Stany Zjednoczone, Kanadę i Australię, a więc wiele państw ma nadwyżkę żywności.
Choć wysyłaliśmy do Rosji zaledwie 6 proc. eksportowanej żywności, to embargo jest dotkliwe dla wielu producentów. Najbardziej na nim ucierpieli producenci jabłek i warzyw. Jego skutki odczuwają też producenci serów - zaznaczył Kowalski. Jego zdaniem, jeżeli jednak weźmie się pod uwagę, że największe natężenie eksportu jabłek występowało głównie zimą, problemy sadowników mogą ujawnić się na szerszą skalę dopiero w przyszłym roku.
Jak mówił, od dłuższego czasu świat pogrążony jest w stagnacji, nie rosną dochody ludności, a to oznacza mniejszy popyt na żywność. Dlatego trudniej jest sprzedać produkty, a ich ceny są niższe niż kilka lat temu w okresie dobrej koniunktury gospodarczej. W tych warunkach polski eksport rolno-spożywczy ma się całkiem dobrze. Z dotychczasowych danych w handlu zagranicznym wynika, że będzie przynajmniej na poziomie ubiegłego roku i wyniesie ponad 20 mld euro, przy nawet lepszym saldzie handlowym, gdyż eksport rośnie szybciej niż import. (PAP)