Z kolei Koleje Litewskie uspokajają, że masowych zwolnień nie będzie.
V. Ligeika twierdzi, że kierownictwo spółki nie informuje pracowników o tym, co ich czeka w najbliższej przyszłości: „Ile osób okaże się na ulicy – nikt nic nam nie mówi, jedynie przeczuwamy, jakie mogą być to liczby, ale na razie hipotetycznie".
Szefostwo spółki próbuje uspokoić pracowników.
„Nie może być żadnej mowy o masowych zwolnieniach, mówiły głównie o ocenie pracy administracji” – dość enigmatycznie tłumaczy Mantas Dubauskas, przedstawiciel Kolei Litewskich.
Mantas Bartuška, szef Kolei Litewskich, powiedział podczas konferencji prasowej w piątek, że w ciągu 2 lat planowana jest zmiana w zarządzaniu spółką i optymizacja pracy administracji.
Poinformował ponadto, że po czwartkowej kontroli w spółce zwrócono się do Prokuratury Generalnej w związku z 5-milionową stratą, na jaką spółkę naraziło poprzednie kierownictwo poprzez zakupywanie zbyt drogich towarów i usług.
Dodatkowo powiedział, że ok. 40% pracowników spółki jest między sobą spokrewnionych lub ma krewnych w spółkach, od których Koleje kupowały usługi.
Koleje Litewskie zatrudniają 9,6 tys. osób, jedynie w administracji pracuje 1,2 tys. osób.