Uznanie spóźnione o pół wieku
Narodowy Dzień Pamięci Żołnierzy Wyklętych jest czczony od dekady. Przełom, jaki przyniósł rok 1989, nie od razu przyczynił się do przywrócenia społecznej pamięci o postaciach antykomunistycznego, niepodległościowego podziemia. Przez lata pozostawały bez odpowiedzi starania środowisk kombatanckich, organizacji patriotycznych, stowarzyszeń naukowych, przyjaciół rodziny tych, którzy byli członkami antykomunistycznego podziemia.
Apele środowisk kombatanckich zaczęły zyskiwać coraz większe poparcie w drugiej połowie pierwszej dekady XXI w. Janusz Kurtyka, ówczesny prezes IPN, od końca 2005 r. nadał tym staraniom silny impuls. Zdecydowanego poparcia idei Dnia Pamięci udzielał prezydent Lech Kaczyński. To on ostatecznie skierował w lutym 2010 r. do Sejmu projekt ustawy. „Narodowy Dzień Pamięci Żołnierzy Wyklętych ma być wyrazem hołdu dla żołnierzy drugiej konspiracji za świadectwo męstwa, niezłomnej postawy patriotycznej i przywiązania do tradycji niepodległościowych, za krew przelaną w obronie ojczyzny” – napisał.
3 lutego 2011 r. Sejm uchwalił ustawę o ustanowieniu 1 marca Narodowym Dniem Pamięci Żołnierzy Wyklętych. „W hołdzie Żołnierzom Wyklętym – bohaterom antykomunistycznego podziemia, którzy w obronie niepodległego bytu Państwa Polskiego, walcząc o prawo do samostanowienia i urzeczywistnienie dążeń demokratycznych społeczeństwa polskiego, z bronią w ręku, jak i w inny sposób, przeciwstawiali się sowieckiej agresji i narzuconemu siłą reżimowi komunistycznemu” – głosiło uzasadnienie ustawy.
Tego roku mija 70. rocznica wydarzenia – zbrodni, które stało się symboliczną datą tego Dnia: 1 marca 1951 roku w więzieniu na Mokotowie w Warszawie strzałem w tył głowy zamordowano siedmiu żołnierzy AK, późniejszych członków Zrzeszenia „Wolność i Niezawisłość”, ostatnich ogólnopolskich koordynatorów walki z nową sowiecką okupacją. Byli to: prezes IV Zarządu Głównego WiN ppłk. Łukasz Ciepliński, mjr. Adam Lazarowicz, mjr. Mieczysław Kawalec, kpt. Józef Batory, kpt. Franciszek Błażej, kpt. Józef Rzepka, por. Karol Chmiel. Nie były to pierwsze ofiary zbrodni nowych peerelowskich władz na członkach antykomunistycznego podziemia.
Bilans cierpień i strat
W latach 1944-1963 (od pierwszych dni wkroczenia sowieckich wojsk na tereny przedwojennej Polski do dnia 23 października 1963 roku, kiedy zginął ostatni z biorących udział w zbrojnym podziemiu żołnierz Józef Franczak „Lalek”) skazano 5 tysięcy osób na karę śmierci poprzez sądy wojskowe, 21 tysięcy zamordowano w więzieniach, około 10 tys. zginęło podczas walk. Na dziesiątki tysięcy da się policzyć tych, którzy zapłacili za bycie w szeregach antykomunistycznego podziemia latami więzień i prześladowań, złamanymi losami, cierpieniami i utratą bliskich.
Szacunkowe liczby mówią o tym, że w podziemiu antykomunistycznym uczestniczyło 180 tysięcy osób, z których ponad 20 tys. walczyło z bronią w ręku w oddziałach partyzanckich. Jest to wymowna liczba. Nie może więc nie rodzić się pytanie: dlaczego dopiero po upływie ponad 10 lat od przemian ustrojowych w Polsce żołnierze ci dostąpili uhonorowania, jakie im się należało za niezłomną postawę, piętno wyklętych jakie nieśli na sobie w ciągu ponad pół wieku. Odpowiedź nie jest łatwa, jak też nie był to łatwy odcinek w historii Polski, która po sześciu latach wojny i walk zarówno w kraju jak i na wszystkich jej frontach, na jej finiszu została po raz kolejny zdradzona – cynicznie „oddana” przez sojuszników do strefy wpływów sowieckich.
Dramat wyborów środka lat 40. polegał na tym, że z jednej strony umęczony, zniszczony kraj trzeba było odbudowywać, leczyć rany materialne i psychiczne, z drugiej zaś – poddać się lub nie przesuwaniu granic i eksoduksowi setek tysięcy ludności, zaakceptować narzucony ustrój, ideologię. Trudne to były wybory w realiach powstającej nowej Europy i jej podziałów.
Trudne wybory
Badacze dziejów powojennej rezystencji zgadzają się co do tego, że byli członkowie AK po jej rozwiązaniu przetransformowani w WiN, znajdowali się w o wiele trudniejszej sytuacji psychologicznej po zakończeniu działań II wojny światowej niż w czasie wojny z Niemcami. Do rozwiązania AK wykonywali rozkazy wojskowe – o swoim wyborze decydowali tylko raz – składając przysięgę żołnierza Armii Krajowej. Był w zasadzie jeden wróg i wsparcie rodaków. Po wkroczeniu sowieckich wojsk na tereny Polski musieli dokonywać wyborów nieomalże codziennie – pozostając w konspiracji czy też ujawniając się. Szczególne trudne było to na tych terenach, z których Polska „musiała odejść”. Oni już doświadczyli na sobie sowieckich rządów i metod zarówno w 1939 roku, jak i podczas „wyzwalania”, kiedy byli aresztowywani przez niedawnych „towarzyszy broni” i zsyłani, więzieni. W nich chęć walki z nowym reżimem była bardzo duża. Jeszcze tliła się nadzieja na możliwość zmian politycznych, a nawet konfliktu zbrojnego pomiędzy Zachodem a ZSRR.
Tuż po podpisaniu aktu o kapitulacji Niemiec jeszcze panowała wiara w poprawę sytuacji w kraju, w demokratyczne wybory, działalność Rady Jedności Narodowej. Ale wejście Stanisława Mikołajczyka, premiera RP na uchodźstwie, do komunistycznego Tymczasowego Rządu Jedności Narodowej, powołanego 28 czerwca 1945 roku zachwiało po raz pierwszy wiarę w sens walki.
Lato 1945 roku obfitowało w tragiczne dla Polski decyzje. Nastąpiło cofnięcie uznania międzynarodowego dla emigracyjnego rządu, co zapowiadało, jeżeli nie beznadziejność, to wielką niepewność zaistniałej sytuacji. Były premier Mikołajczyk przekonywał, że nie będzie III wojny światowej, więc walka w partyzantce nie ma sensu. Odebrano to w określonych środowiskach jako krok, który zrobił z partyzantów podziemia bandytów.
Wielu uwierzyło w tzw. amnestię „Radosława”, a decyzje podjęte na obradach w dniach 17 lipca-2 sierpnia 1945 Konferencji Poczdamskiej potwierdziły, że Europa Środkowo-Wschodnia pozostaje pod protektoratem, a raczej okupacją ZSRR.
Jednak niedotrzymanie obietnic wobec tych, którzy się ujawniali, proces tzw. 16 w Moskwie, fala represji i aresztowań, od których nowa władza nie chciała się powstrzymać, rodziły akty sprzeciwu i pozostawania w lesie, w podziemiu. Graniczyło to wręcz z determinacją, wielu bowiem nie widziało możliwości zaklimatyzowania się w nowych realiach. Nastroje sprzeciwiania się i nie dopuszczenia okrzepnięcia nowej władzy podsycały takie wydarzenia, jak wystąpienie premiera Wielkiej Brytanii Churchilla w Fulton 5 marca 1946 roku. Jeszcze liczono na referendum ludowe wyznaczone na 30 czerwca 1946 roku, które jednak zostało sfałszowane, a świat na to nie reagował.
Wybory, które odbyły się w lutym 1947 roku ostatecznie przekreśliły szanse na zmiany polityczne w Polsce. Poszczególne wydarzenia w świecie, takie jak komunistyczny przewrót w Czechosłowacji w lutym 1948 roku, wybuch wojny w Korei w 1950, a potem śmierć Stalina w 1953 zapalały małe iskierki nadziei. Ale one szybko gasły. Coraz trudniej też było partyzanckim oddziałom liczyć na pomoc mieszkańców na terenach, na których działali – ludność była zmęczona walkami, represjami. Opór większości przechodził w pasywny.
Walka o pamięć
W działalności partyzanckiej, coraz bardziej podziemnej, zdołali wytrwać najbardziej zdeterminowani. Do takich należał m.in. legendarny ppłk. Zygmunt Szendzielarz „Łupaszka”. Najbardziej bolesnym dla tych, co po sowieckim „wyzwoleniu” nie zaprzestali walki o wolną, niezawisłą Polskę było to, że nowe władze starały się ze wszech miar zdyskredytować ich walkę. Organy represji uciekały się do prowokacyjnych akcji, ogłaszania przestępstw działających band kryminalnych, jako czynów podziemia. Nazywano ich „bandytami”, których ludność musiała się wyrzec i zapomnieć. Niszczenie pamięci odbywało się nawet poprzez ukrywanie miejsc pochówku działaczy podziemia. Do dziś trwają prace poszukiwawcze. M.in. w Warszawie na tzw. Łączce Cmentarza Wojskowego na Powązkach czy na Litwie – m.in. w Wilnie, na tzw. „cmentarzu sierotek” na Antokolu.
Właśnie na Łączce w 2013 roku znaleziono szczątki „Łupaszki” (znajdowały się w mogile, przez którą prowadziła asfaltowa droga) i 24 kwietnia 2016 roku legendarny dowódca został pochowany z należytymi mu honorami na Cmentarzu Wojskowym na Powązkach.
W 55. rocznicę śmierci Zygmunta Szendzielarza Sejm RP podjął uchwałę w sprawie niezłomnego żołnierza Ojczyzny. Stwierdza się w niej, że (wówczas jeszcze major) Zygmund Szendzielarz stał się „symbolem niezłomnej walki o niepodległą Polskę”.
Jego życiorys i drogi walk są niejako zbiorowym portretem losów jakże wielu synów Ziemi Wileńskiej, którzy z utraconych ziem II Rzeczpospolitej udawali się do Polski, w której, niestety, spotkał ich okrutny los żołnierza, który przepuszczony przez tryby wojennej maszyny stał się zaszczutym we własnej Ojczyźnie, o której wolność walczył jak potrafił najlepiej.
Wyklęci – niepokonani niezłomni to jedno z pokoleń, któremu przyszło żyć i dokonywać wyborów w jednym z najtrudniejszych okresów historii Polski.
Na Litwie, w Wilnie i na Wileńszczyźnie są obecne ślady lat wielkiej próby. W Wilnie, w Kompleksie Memoriału w Tuskulanum spoczywają szczątki żołnierzy niezłomnych, zamordowanych w sowieckich katowniach na Litwie (30 osób członków litewskiego i polskiego podziemia). Ich mogiły znajdziemy w Sangieliszkach w rejonie solecznickim, koło Małych Solecznik – żołnierzy z oddziału AK „Komara”, którzy polegli w potyczce z sowieckimi oddziałami bezpieki (ponad 20 żołnierzy i kilkoro cywilów); grób żołnierza niezłomnego – por. Sergiusza Zyndrama-Kościałkowskiego ps. „Fakir” na Rossie (poległ 4 lutego 1945 roku w boju z oddziałami NKWD pod Raubiszkami) i w innych miejscowościach.
Warto też odnotować, że w niełatwych relacjach na Litwie co do oceny działalności AK, znaleziono płaszczyznę do konstruktywnej wpółpracy właśnie w temacie działalności polskiego i litewskiego podziemia po zajęciu terenów Litwy i Polski przez Sowietów. Ta współpraca pomiędzy IPN i Centrum Badania Ludobójstwa i Ruchu Oporu Mieszkańców Litwy oraz Litewskiego Archiwum Akt Specjalnych zaowocowała wydaniem w 2017 roku I tomu z serii „Polska i Litwa w XX wieku” – „Sowiecki aparat represji wobec litewskiego i polskiego podziemia 1944-1945”. Jak zaznaczyli historycy, zabierając się do wspólnego dzieła obie stronny uznały, że należy rozpocząć prace od zaprezentowania tematu, który łączy a nie dzieli Litwinów i Polaków. Właśnie takim jest walka polskiego i litewskiego podziemia antysowieckiego. Na I tom złożyło się 79 dokumentów dotyczących działalności partyzantów litewskich i polskich oraz metod i działań zwalczania ich przez sowiecki aparat represji. Wśród innych dokumentów znajduje się tam informacja naczelnika 2. Oddziału NGKB LSRR Ilji Poczkaja z dnia 14 sierpnia 1945 roku, dotycząca rezultatów „pracy” organów NKWD-NKGB w likwidacji antysowieckiego podziemia na Litwie w sierpniu 1945 r. „(…) Liczbowe podsumowanie pracy agenturalno-operacyjnej: Zlikwidowano grupy band(yckie) 21, a ogółem od 1IV 204; Zabito bandytów 346-,-2917 o (osób); Bandyci i osoby w nielegalnym położeniu, które okazały skruchę, dezerterzy i uchylające się od powołania do Armii Czerwonej 3996 -, - 23 499 o (osób) (…)”. Leksyka i „zakres działań” dają obraz terroru, jaki zastosowali „wyzwoliciele” wobec patriotycznie nastawionej miejscowej ludności.
„Łupaszka” – jeden z niezłomnych
8 lutego minęła kolejna – 70. – rocznica śmierci legendarnego dowódcy ppłk. Zygmunta Szendzielarza „Łupaszki”, który walce o wolną i niepodległą Polskę poświęcił 11 lat swego życia. Był symbolem walki zarówno z niemieckim okupantem, jak i sowieckim oraz władzą komunistyczną. Za działalność niepodległościową władze Polski Ludowej skazały go na 18-krotną karę śmierci. Wyrok wydał Wojskowy Sąd Rejonowy Warszawy 2 lutego 1950 roku po dwuipółletnim okrutnym śledztwie, podczas którego niezłomny dowódca całą odpowiedzialność za działalność swego oddziału wziął na siebie. Wyrok na legendarnym dowódcy V Wileńskiej Brygady AK wykonano 8 lutego 1951 roku.
Wojskowy życiorys
Jeden z najsłynniejszych dowódców podziemia antyniemieckiego i antykomunistycznego pochodził z Kresów – urodził się 12 marca 1910 roku w Stryju (obecna Ukraina). W swym rodzinnym mieście ukończył gimnazjum matematyczno-przyrodnicze. Po dwóch latach wstąpił na ochotnika na kurs Szkoły Podchorążych Piechoty w Ostrowi Mazowieckiej, a następnie do Szkoły Podchorążych Kawalerii w Grudziądzu, którą ukończył w 1934 roku. Rok ten stał się znamienny w jego życiorysie – tego roku los go związał z Wilnem. Jako podporucznik dostał skierowanie do 4. Pułku Ułanow Zaniemieńskich, który stacjonował w Wilnie. Tu jego zastała wojna. Ze swoim pułkiem, jako dowódca 2 szwadronu, brał udział w kampanii wrześniowej.
Tragiczny koniec wrześniowych walk spotkał w Grupie Operacyjnej Kawalerii dowodzonej przez słynnego generała Władysława Andersa. Już w pierwszej odsłonie wojennej tragedii wykazał się jako żołnierz i dowódca – został odznaczony Krzyżem Virtuti Militari V klasy. Wojskowy talent, odwagę, patriotyzm zachował w ciągu lat okupacji niemieckiej i walki z komunistycznym reżimem.
O determinacji do walki z wrogiem i twardym charakterze oraz żołnierskiej niezłomności świadczyć może fakt, że po tym, jak w końcu września trafił do sowieckiej niewoli, zdołał z niej uciec po kilku dniach. Jego droga na Węgry – do polskiego wojska – wiodła przez Lwów. Jednak po kilku nieudanych próbach przedostania się do tego kraju, w listopadzie powrócił do Wilna i zaangażował się w działalność konspiracyjna w środowisku 4. Pułku Ułanów. Przyjął pseudonim „Łupaszka” – na cześć Jerzego Dąbrowskiego, legendarnego kresowego zagończyka z okresu wojny z bolszewikami (brał udział w Samoobronie Wileńskiej), zamordowanego przez NKWD na początku lat 40. Zygmunt Szendzielarz po 10 latach niejako powtórzył jego tragiczny los.
W sierpniu 1943 roku, poprzez Komendę Wileńskiego Okręgu AK, na mocy rozkazu ppłk. Aleksandra Krzyżanowskiego „Wilka” został mianowany na stanowisko dowódcy oddziału AK działającego na Pojezierzu Wileńskim pod dowództwem ppor. Antoniego Burzyńskiego „Kmicica”. Ta nominacja, a raczej tragiczne wydarzenia, jakie zaistniały w tym okresie na tych terenach, miały, rzec można, decydujący wpływ na dalszy partyzancki, bojowy życiorys niezłomnego „Łupaszki”.
Po dotarciu do bazy oddziału „Kmicica” dowiedział się, ze sowieccy partyzanci z oddziału Fiodora Markowa podstępnie napadli na oddział – zginęło 80 żołnierzy „Kmicica” wraz z nim. Nowo mianowany dowódca odtworzył oddział, który od listopada 1943 roku działał jako V Wileńska Brygada AK. Szybko stała się ona jedną z największych i najsilniejszych formacji na Wileńszczyźnie – na wiosnę 1944 roku liczyła blisko 600 żołnierzy. Za skuteczność jej działań nazywano ją „Brygadą Śmierci”. Jej żołnierze znani byli ze swej aktywności bojowej, walczyli z okupantem niemieckim, podległą Niemcom administracją litewską i partyzantką sowiecką.
Swoją zdolność bojową, zdaniem badaczy, brygada zawdzięczała sprawnemu dowodzeniu oraz taktyce „Łupaszki”: zamiast koncentrować żołnierzy w jednym miejscu, szwadrony operowały samodzielnie, co dawało im możliwość być wielce mobilnymi i nieuchwytnymi. Ponadto w oddziałach panowała żelazna dyscyplina – był wymagającym dowódcą, ale to dzięki temu udawało mu się maksymalnie zachować swoich żołnierzy.
Jednym z największych zwycięstw żołnierzy „Łupaszki” w tym okresie było rozgromienie w końcu stycznia 1944 roku kompanii Wehrmachtu pod Worzianami. Tam dowódca został ranny.
Na wiosnę, w kwietniu 1944, roku powrócił do Wilna, gdzie, niestety, doszło do jego aresztu przez Niemców. I znów sprzyjało mu szczęście, potrafił uciec z niemieckiej niewoli.
W żolnierskim życiorysie „Łupaszki” znalazł się również tragiczny wątek. 20 czerwca 1944 roku oddział kolaboracyjnej policji litewskiej zabił 39 Polaków w Glinciszkach na Wileńszczyźnie. Był to odwet za śmierć czterech litewskich policjantów z garnizonu w pobliskim Podbrzeziu. Według jednej z wersji, zginęli chcąc zatrzymać żołnierzy 5. Wileńskiej Brygady AK, którzy dokonali rekwizycji w poddanym niemieckiemu zarządowi majątku w Glinciszkach. Według drugiej, rekwizycja dokonana przez oddział AK miała sprowokować policjantów litewskich do wyjścia z Podbrzezia w zastawioną pułapkę. 20 czerwca 1944 r. oddział policjantów litewskich z Podbrzezia wkroczył do Glinciszek i zamordował 39 Polaków, nie oszczędzając kobiet ani dzieci. Do ofiar zbrodni w Glinciszkach zalicza się też administratora majątku, Władysława Komara, który został zabity przez Litwinów w okolicy Podbrzezia. Mord w Glinciszkach odebrano jako początek akcji likwidacyjnej ludności polskiej na tych terenach w okresie wycofywania się wojsk niemieckich. Natąpił niechlubny odwet za tę zbrodnię na Litwinach, spowodowany wielkim napięciem, jakie w tym czasie panowało na tych terenach. Żołnierze 5. Wileńskiej Brygady AK zaatakowali 23 czerwca 1944 roku wieś Dubinki na terenie Litwy Kowieńskiej i zabili w niej 27 osób. Miały to być rodziny litewskich policjantów oraz innych Litwinów kolaborujących z Niemcami. Wśród ofiar znalazły się także kobiety i dzieci. Było to działanie samowolne – na mocy rozkazu Aleksandera Krzyżanowskiego „Wilka”, dowódcy Okręgu Wileńskiego AK zakazywano odwetu na ludności cywilnej.
Podczas operacji „Ostra Brama” brygada „Łupaszki” nie brała udziału w wyzwalaniu Wilna razem z sowieckimi wojskami. Dowódca nie ufał Sowietom i uważał, że współpraca z nimi jest niemożliwa. Dzięki takiemu nastawieniu ocalił oficerów i żołnierzy nie stawiając się również na wyznaczone przez Sowietów (już po wyzwoleniu Wilna) miejsce zbiórki dowódców i oddziałów AK. W jednej z rozmów na temat współdziałania z wojskami sowieckimi w operacji „Ostra Brama” powiedział, że nie widzi takiej możliwości, bo nie chce, by jego chłopcy zostali przez sojuszników zamordowani – miał w pamięci oddział „Kmicica”. W toku walk partyzanckich poznał taktykę i metody działania Sowietów. Między innymi, dzięki temu jego jednostka tylko częściowo została rozbrojona przez Sowietów w Puszczy Grodzieńskiej i przeszla do Puszczy Augustowskiej. W sierpniu 1944 roku terenem jej dyslokacji był rejon Bielska Podlaskiego – Puszczy Różańskiej.
W listopadzie tego roku Zygmunt Szendzielarz został awansowany na majora. Udało się mu odtworzyć brygadę liczącą prawie 300 osób. Na wiosnę 1945 roku odbudowana V Brygada Wileńska (w jej skladzie były 3 szwadrony, kompania szturmowa i drużyna podoficerska) prowadziła walkę z oddziałami Armii Czerwonej, ludowego wojska, NKWD, chroniła cywilów przed bandytami. Podporządkowana była Komendzie Białostockiego Okręgu AK. Jednak we wrześniu 1945 roku, na mocy rozkazu Komendy, V Brygada została rozformowana.
Dowódca razem z ochotnikami przeniósł się na Pomorze Gdańskie, gdzie po raz kolejny odtworzył oddział i nawiązał kontakt z podziemiem i był do dyspozycji eksterytorialnego Wileńskiego Okręgu AK pod dowództwem ppłk. Antoniego Olechnowicza „Pohoreckiego”. Jego służba polegała na dzialalności dywersyjnej. W kwietniu 1946 roku „Łupaszka” odtworzył w Borach Tucholskich V Brygadę w składzie około 70 osób, której tereny działalności obejmowały województwo zachodniopomorskie, gdańskie i olsztyńskie. Jesienią tegoż roku przeniósł się z niewielką grupą na Białostocczyznę i tam działał w ramach VI Brygady Wileńskiej AK por. Lucjana Minkiewicza „Wiktora”.
Na wiosnę 1947 roku Zygmunt Szendzielarz postanowił zaprzestać walki i wrocić do cywilnego życia. Przebywał w Warszawie, ukrywał się na Podhalu, gdzie latem 1948 roku został aresztowany przez władze komunistyczne. Po trwającym dwa lata okrutnym śledztwie był tzw. pokazowy proces. Przedstawiano kawalera Orderu Virtuti Militari jako bandytę, którego oskarżano o próbę obalenia ustroju (który do Polski został przywieziony na sowieckich czołgach), zwalczania partyzantki sowieckiej (która mordowała polskich partyzantów) oraz współpracę z Niemcami (z którymi walczył od pierwszych dni wojny 1939 roku).
Biorąc na siebie odpowiedzialność za dzialalność swego oddziału dowódca stwierdził, że celem jego walki była suwerenna, demokratyczna i wolna Polska. Po pół wieku doczekał się rehabilitacji...
Janina Lisiewicz
Nasza Gazeta nr 3 (1429)
Komentarze
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.