Zatrudnienie w ambulatoriach w Skojdziszkach, Rudominie, Czarnym Borze, Niemieżu, Kowalczukach i Pogirach pielęgniarek wspólnotowych, zamiast laborantek, jak było dotychczas, raczej usprawni pracę tych lokalnych ośrodków medycznych, gdyż pielęgniarka wspólnotowa, zgodnie z ustaloną normą medyczną (dotyczącą działalności lekarza rodzinnego), ma prawo nie tylko pobierać u pacjentów próbki krwi na badanie, ale i wizytować chorych w domu, robić szczepionki, wykonywać inne obowiązki polecone przez lekarza rodzinnego.
Zamknąć albo zreorganizować
Reorganizacja, czyli zwolnienie laborantek, które odbiło się echem w prasie i wywołało spore zamieszanie, było poniekąd aktem wymuszonym, ponieważ Państwowa Służba Akredytacji ds. Pełnienia Nadzoru Zdrowotnego przy Ministerstwie Ochrony Zdrowia RL (dalej Służba Akredytacji) rozpatrując wniosek przychodni rejonowej o prolongowaniu licencji na działalność ambulatoriów rejonowych w wymienionych powyżej miejscowościach, nie wydała uprawniającego do takiej działalności zezwolenia. Jak wytłumaczyła Vida Žvirblienė, usługi świadczone przez lekarza rodzinnego, zgodnie z Normą Lekarza Rodzinnego, której nowelizacja weszła w życie z początkiem maja br., nie są zaliczane do specjalistycznych usług opieki zdrowotnej, dlatego nie jest w nich przewidziane funkcjonowanie laboranta klinicznego.
Według stosownego rozporządzenia ministra zdrowia (z dnia 5 grudnia 2007 r. nr V-998; pkt 7.1.1-7.1.8), laboranci kliniczni mogą świadczyć usługi diagnostyki laboratoryjnej wyłącznie razem ze specjalistami: lekarzami medycyny laboratoryjnej, genetykami, alergologami, immunologami, mikrobiologami i biologami medycznymi. Ponieważ na taki luksus przychodnia rejonowa nie może sobie pozwolić, m.in. z powodu zbyt wysokich kosztów zatrudnienia takich specjalistów i małych nakładów pracy w poszczególnych ambulatoriach, wybrano inny wariant.
– Stanęliśmy przed dylematem: w ogóle zamknąć te sześć placówek czy po prostu wprowadzić w ich działalność pewne zmiany – zauważa ordynator CPRW i podkreśla, że inne placówki lekarskie rejonu – pozostałe 6 ambulatoriów i 4 punkty medyczne bez zastrzeżeń w takim samym trybie – bez laborantek – z powodzeniem prowadzą działalność od dawna. – Najważniejsze, żebyśmy mieli pieniądze na leczenie naszych mieszkańców, aby w placówkach lekarskich całego rejonu były godne warunki do pracy i obsługi pacjentów, a lekarze nie uciekali od nas – konstatuje w rozmowie z „Tygodnikiem” Vida Žvirblienė.
Problem socjalny
Chociaż dla przeciętnego pacjenta przypisanego do ambulatorium, np. w Skojdziszkach czy Kowalczukach, ta zmiana nie będzie miała większego znaczenia, mieszkańcy w obawie przed zamknięciem tzw. „gabinetu laboratorium klinicznego” zebrali podpisy, wystosowali pisma do Ministerstwa Ochrony Zdrowia, do samorządu rejonu wileńskiego.
– Jest mi przykro, że zrobiono problem z niczego. Rozumiem, gdybyśmy w ogóle zaprzestali pobierania krwi i robienia badań… A dzisiaj? Faktycznie nic nie ulega zmianie. Mamy wszelkie możliwości i warunki, aby nadal pobierać krew na miejscu, dowozić do naszego laboratorium w centralnej przychodni i w ustalonym terminie przy pomocy systemu komputerowego, za pośrednictwem lekarza rodzinnego, zapoznać pacjenta z wynikiem analizy – akcentuje pani Žvirblienė dodając, że zaistniała sytuacja bardziej zakrawa na problem socjalny niż braku dostępności do usług medycznych czy niedostatecznej ich jakości.
Według ordynatorki rejonowej placówki zdrowotnej, wszystkie zwalniane laborantki otrzymały propozycję pracy w laboratorium CPRW. Jednak na taką propozycję, mimo że przychodnia pokryłaby koszty dojazdu do pracy w mieście, przystała tylko jedna z nich.
– Laborantki są zwalniane według wszelkich zasad prawnych. Zwalnianym osobom z powodu zmiany warunków pracy zostały złożone terminy wypowiedzenia: jedną należało uprzedzić o zwolnieniu przed 2 miesiącami, inne przed 4 miesiącami. Obecnie wprowadzamy nowe etaty, a tym pracowniczkom płacimy przestoje. Ponieważ laborantki nie zgodziły się na pracę w laboratorium centralnej przychodni, zaproponowaliśmy im to, co mogliśmy zaproponować – wolne miejsca pracy według ich kwalifikacji itd. Teraz, w czasie urlopów, niektóre z nich zamienią inne osoby w ambulatoriach, część nie robi nic i wykorzystuje należny roczny urlop. Dwie panie, które naprawdę zrzekły się naszej oferty i nie zgodziły na nic, mają urlopy i przestoje – tłumaczy sytuację Inga Pempytė, kierowniczka wydziału personelu i prawniczka CPRW.
– Osoba dotychczas zatrudniona jako laborantka w Pogirach ma licencję pielęgniarki, więc nadal pracuje jako siostrzyczka. Zwalniana laborantka w Kowalczukach zostanie zatrudniona w rejestracji ambulatorium kowalczuckiego; wprowadzi się tutaj dodatkowe 0,25 etatu dla pielęgniarki wspólnotowej. W Rudominie wprowadziliśmy dodatkowy etat, ponieważ zwiększy się zakres pracy dla pielęgniarki. W Czarnym Borze i Niemieżu wprowadzamy dodatkowo ćwierć etatu, zaś w Skojdziszkach i Pogirach – po pół etatu dla pielęgniarek wspólnotowych – detalizuje Vida Žvirblienė.
Wprowadzenie zmian naturalnie obciąża budżet CPRW, jednak, jak zapewnia Birutė Šiaudinienė, główna księgowa-ekonomistka placówki, przynajmniej nie godzi w przepisy prawne.
– Szans zatrudnienia się jako laborantka kliniczna w miejscowościach takich, jak np. Kowalczuki jest niewiele, więc i tak trzeba będzie szukać pracy w mieście. Kompetencje laboranta klinicznego dają prawo jedynie na zatrudnienie się w rejestracji, dlatego należałoby pomyśleć o przekwalifikowaniu się. Przychodnia nie może skierować laborantki na kurs przekwalifikowania się i za nie płacić, ponieważ one muszą rekrutować się na studia i od początku studiować – wyjaśnia Šiaudinienė.
W imię… interesu publicznego
Reagując na poszczególne sygnały mieszkańców samorząd rejonu wileńskiego zwrócił się do CPRW o wyjaśnienie sytuacji.
– Pani mer i ja od razu nawiązałyśmy kontakt z ordynatorką przychodni Vidą Žvirblienė i pani doktor zapewniła nas, że mieszkańcy nawet nie odczują tych zmian, ponieważ zamiast laborantki na miejscu, w ambulatorium, próbkę krwi pobierze pielęgniarka wspólnotowa, a dalej wszystko będzie się toczyło zwykłym trybem. Mimo to sprawa obrosła w niepotrzebne nadinterpretacje, ponieważ do akcji wkroczyło czterech radnych rejonu wileńskiego z opozycji, którzy zaczęli po swojemu „bronić” interesu publicznego mieszkańców – powiedziała Teresa Dziemieszko, wicemer rejonu wileńskiego.
Według wicemer, z inicjatywą zbierania podpisów wystąpił radny, socjaldemokrata Robert Duchniewicz w przeddzień przyjazdu do Kowalczuk w końcu kwietnia kandydata na prezydenta Vytenisa Andriukaitisa. Tymczasem, jak zaznacza rozmówczyni gazety, sam Andriukaitis zapytany podczas spotkania na temat laboratoriów, miał odpowiedzieć, że licencja jest licencją, a Służba Akredytacji po prostu wykonuje swoje funkcje i jeżeli są jakieś niedociągnięcia, to należy je usunąć…
Gwoli przypomnienia, centralna przychodnia do 30 maja br. musiała wszystkie wymogi spełnić i poinformować o tym Służbę Akredytacji, żeby otrzymać licencję na działalność 6 wymienionych już powyżej ambulatoriów.
– Mieliśmy kilka spotkań z kierownictwem centralnej przychodni rejonowej, naradzaliśmy się w komitecie zdrowia i spraw socjalnych, ze Służbą Akredytacji, która stoi na stanowisku, że wszystko ma być zgodne z literą prawa, a więc jeśli w ambulatoriach są zatrudnione laborantki, to mogą pracować jedynie pod nadzorem biologa medycznego, który ma prawo interpretować wyniki badań pacjenta. Zdalnie konsultować się z biologiem z CPRW na temat wyników badań pacjenta nie ma możliwości – opowiada Teresa Dziemieszko.
Zdaniem wicemer rejonu, na zatrudnieniu pielęgniarek wspólnotowych mieszkańcy tylko wygrają, ponieważ zakres ich kompetencji jest znacznie szerszy niż laborantek.
– Plusem będzie i to, że odtąd wyniki badań morfologicznych pacjenta będą widoczne w ogólnokrajowym systemie informacyjnym i zwracając się do jakiejkolwiek instytucji lekarskiej osoba nie będzie musiała dodatkowo przynosić wykazów z wynikami badań. Do tej pory wyniki badań zrobionych w ambulatoriach nie trafiały do ogólnej bazy danych – uściśla pani Dziemieszko.
Zdementować nieścisłości
Według Vidy Žvirblienė, publikacja, zamieszczona na portalu internetowym www.zw.lt 20 maja br. pt. „Rejon wileński likwiduje lokalne laboratoria medyczne. Lekarze oburzeni”, nie pomogła mieszkańcom sprawy wyjaśnić, tylko wprowadziła w błąd, ponieważ, jak powiedziała, wiele zawartych w artykule stwierdzeń nie jest zgodnych z prawdą.
– W sprawie publikacji zw.lt wydałam oświadczenie, w którym wyjaśniłam niektóre zawarte w artykule nieścisłości. Autor stwierdza w niej, że „są likwidowane lokalne laboratoria medyczne”. Lokalnych laboratoriów medycznych w ambulatoriach nie ma. Są to miejsca pracy pracowników laboratorium diagnostycznego centralnej przychodni. Zdementowałam również to, że rzekomo z powodu braku laborantów klinicznych zostanie pogorszone życie mieszkańców, a odpowiedzi trzeba będzie czekać przez cały dzień. Faktycznie termin badania zależy od tego, kto wykonuje badanie, a pilne badania ekstra będą nadal wykonywane w ambulatoriach i gabinetach lekarza rodzinnego w granicach Normy Lekarza Rodzinnego. Nie zgodziłam się z tezą, że w celu zbadania krwi chorzy będą wysyłani do Wilna albo lekarz będzie pobierał krew, a to pogorszy dostępność do usług lekarza rodzinnego i wpłynie na jakość obsługi. Pacjenci nie będą wysyłani do Wilna tylko w tym celu, aby oddać próbki krwi na badanie. Dostępność do usług lekarza rodzinnego oraz ich jakość nie ucierpią – jeszcze raz podkreśla doktor Žvirblienė i odpowiada na dalsze zarzuty.
Warto wiedzieć!
– Badanie w trybie cito, czyli szybkie badanie krwi, jest wykonywane w samych ambulatoriach w ciągu jednej godziny, a więc ich wynik jest po godzinie. Tak było i tak będzie. Żadnego problemu z tego powodu nie wyniknie. Wszystkie inne planowe badania krwi po tym, jak pobrane w ambulatoriach próbki zostają dostarczone do laboratorium diagnostycznego centralnej przychodni, pojawiają się w systemie tego samego dnia około godziny 14.00-15.00. Są oddzielne badania, które trwają dłużej, więc ich wynik jest podawany na drugi dzień – tłumaczy lekarz rodzinny Daiva Kubaitienė, zastępca ordynatora CPRW ds. pierwszego kontaktu (Vyriausiosios gydytojos pavaduotoja pirminės asmens sveikatos priežiūrai). – Lekarz rodzinny otrzymuje odpowiedź, dokonuje oceny i zapoznaje z jej treścią pacjenta. W ambulatoriach usługa lekarza rodzinnego będzie świadczona w granicach Normy Lekarza Rodzinnego.
Jak dalej wyjaśnia lekarz Kubaitienė, wykonanie niektórych badań, np. z powodu echinokoków, które trwają tydzień (reagenty są sprowadzane z Niemiec) tradycyjnie to potrzebuje dłuższego okresu czasu. Przychodnia rejonowa ma umowy z innymi instytucjami, które przeprowadzają rzadkie badania, toteż na odpowiedź trzeba czekać.
Skoro więc terminy wykonania badań nie zmieniają się, pobieranie krwi będzie się odbywało w dotychczasowym trybie, a szeregowemu pacjentowi na pewno nieważne jest, czy próbkę pobrała laborantka czy pielęgniarka wspólnotowa, to powstaje pytanie: komu zależało na tym, aby zrobić z igły widły i wywołać burzę w szklance wody?...
Irena Mikulewicz
Tygodnik Wileńszczyzny