Podczas listopadowej pluchy niechętnie wychodzimy z domu, tym bardziej jednak starajmy się korzystać z każdego pogodnego dnia, by wyjść na dwór chociaż na półgodzinny spacer, a jeśli akurat jesteśmy w pracy, wyskoczmy 2-3 razy nawet na kilka minut, by się przewietrzyć.
Na przekór szarości za oknem otaczajmy się ciepłymi, żywymi kolorami. Kupmy sobie modny rudy żakiet albo żółty sweter – te „słoneczne”, ciepłe barwy działają pobudzająco na psychikę. Kolorowe poduszki na kanapę czy nowy klosz do lampy w salonie w modnych barwach jesieni od razu poprawią „klimat” wnętrza.
Na nasz nastrój wpłynie także to, co jemy. Do potraw, ciast czy do kawy dodawajmy przyprawy korzenne: cynamon, goździki, kardamon – ich zapach ożywia i poprawia nastrój, a one same – rozgrzewają. Filiżanka gorącej czekolady rozjaśni nawet najbardziej ponury dzień. Nie zapominajmy też o owocach cytrusowych. Cytrusy to nie tylko dawka zbawiennej – w okresie jesiennych infekcji – witaminy C, lecz także zapach, który postawi nas na nogi. Otaczajmy się nim od rana – płyn pod prysznic czy woda toaletowa o cytrusowym zapachu rozruszają nas po nocnym odpoczynku.
Najgorsze, co możemy zrobić, gdy dopadnie nas listopadowa chandra, to siedzieć samemu w domu. Wyjdźmy do ludzi – umówmy się z przyjaciółmi na koncert czy do kina albo urządźmy składkową imprezę u siebie. Rozejrzyjmy się, czy ktoś w naszym otoczeniu nie potrzebuje pomocy, zorientujmy się, czy nie sprawdzilibyśmy się jako wolontariusze. Poczucie, że daliśmy coś z siebie innym, bardzo poprawia samopoczucie.
„Rota”