Amerykańskiej Służbie Połowu i Dzikiej Przyrody (US FWS) nie udało się na razie skontaktować z 55-letnim myśliwym z Minneapolis Walterem Jamesem Palmerem.
Na Twitterze US FWS napisała, że prowadzi śledztwo w sprawie śmierci Cecila, który w Zimbabwe był objęty ochroną. "Zwracamy się do doktora Waltera Palmera lub jego reprezentanta, by skontaktowali się natychmiast z US FWS" - dodano.
Powołując się na źródło bliskie sprawie, agencja Reutera podała, że celem dochodzenia jest zbadanie, czy zabicie lwa było częścią spisku mającego na celu naruszenie amerykańskich przepisów w sprawie nielegalnego handlu dzikimi zwierzętami.
Biały Dom poinformował, że przyjrzy się publicznej petycji w sprawie ekstradycji Palmera. Pod apelem podpisało się ponad 100 tys. obywateli.
Jednak rzecznik Josh Earnest podkreślił, że wnioskami o ekstradycję zajmuje się ministerstwo sprawiedliwości.
W czasie nocnego polowania na początku lipca Cecil został wywabiony z terytorium Parku Narodowego Hwange w Zimbabwe. Amerykanin ranił lwa z kuszy, a po ok. 40 godzinach dobił strzałem z broni palnej. Zwierzęciu odcięto łeb, a następnie obdarto je ze skóry. Palmer przyznał się do zabicia lwa, ale twierdzi, że nie wiedział, iż zwierzę jest chronione.
Według mediów Amerykanin za wytropienie i możliwość zabicia lwa zapłacił 50 tys. dolarów.
Jeden z dwóch przewodników z polowania usłyszał w środę zarzuty. Przesłuchanie właściciela farmy, na której znaleziono zwłoki Cecila, został w czwartek odroczone.
Czyn Palmera wywołał burzę w internecie. Na Twitterze powstał specjalny hashtag - #cecilthelion, pod którym internauci nie szczędzą Amerykaninowi ostrej krytyki.
Gabinet dentystyczny Palmera jest zamknięty, od kiedy na jaw wyszło, że to on zastrzelił lwa. Przed budynkiem ludzie składają maskotki lwów, tygrysów i małp. W środę zebrali się tam protestujący, niektórzy mieli transparenty z napisami: "Sprawiedliwość dla Cecila", "Myśliwi to tchórze" czy "Ścigać kłusowników".
Znany ze swej charakterystycznej czarnej grzywy lew Cecil był objęty programem badań uniwersytetu w Oksfordzie. PAP