Wygląda na to, że determinacja amerykańskiej lewicy, tzw. demokratów, w dziele niszczenia Donalda Trumpa jest tak wielka, ze łamią wszelkie standardy, które obowiązywały do tej pory podczas wyborów w Ameryce. To skandal i urabianie poprzez metodę faktów dokonanych opinii publicznej. Sytuacja z wyborami jest coraz bardziej podejrzana, zwłaszcza że wiele wskazuje na rażące nieprawidłowości procesu wyborczego. Dotyczy to szczególnie głosowania korespondencyjnego, które jest zawsze podatne na fałszerstwa. Ale to rozstrzygnie Sąd Najwyższy, bo skargi wyborcze są już przygotowywane przez sztab Trumpa. A zatem, dopóki sąd nie wyda orzeczenia, to odtrąbianie zwycięstwa Bidena jest co najmniej przedwczesne i wygląda na próbę wymuszenia tego faktu. Jedno jest pewne, Amerykę czeka teraz parę miesięcy chaosu i sądowych batalii. A o tym kto będzie kolejnym prezydentem USA dowiemy się zapewne na przełomie grudnia i stycznia. Do tego czasu dobry obyczaj nakazywałby powstrzymanie się z jakimikolwiek gratulacjami którejkolwiek ze stron, bo piłka jest wciąż w przysłowiowej grze. Świętującym zaś lewicowym środowiskom w USA i na świecie zalecam zimny prysznic na ich gorące rewolucyjne głowy. A dla otrzeźwienia ich umysłów polecam słowa Donalda Trumpa z jego oświadczenia:
„Wszyscy wiemy, dlaczego Joe Biden pośpiesznie udaje zwycięzcę i dlaczego jego medialni sojusznicy tak bardzo starają się mu pomóc: nie chcą, aby prawda została ujawniona. Prosty fakt jest taki, że wybory jeszcze się nie skończyły. Joe Biden nie został uznany za zwycięzcę w żadnym ze stanów, nie mówiąc już o tych stanach, w których toczy się spór o wyliczenia lub tych, w których nasza kampania ma ważne i legalne zarzuty prawne, które mogłyby zdecydować o ostatecznym zwycięzcy. W Pensylwanii, na przykład, nasi prawni obserwatorzy nie mieli odpowiedniej możliwości obserwowania procesu liczenia głosów. Legalne głosy decydują o tym, kto jest prezydentem, a nie media. Obywatele amerykańscy mają prawo do uczciwych wyborów: oznacza to liczenie tylko legalnych kart do głosowania. Jest to jedyny sposób na zapewnienie pełnego zaufania społeczeństwa do naszych wyborów. Nadal szokujące jest to, że kampania Bidena chce, aby karty były liczone nawet jeśli są sfałszowane, wyprodukowane lub „oddane” przez niekwalifikujących się, lub zmarłych. Tylko partia zaangażowana w nadużycia bezprawnie trzymałaby obserwatorów z dala od sal do liczenia głosów, a następnie walczyłaby w sądzie, aby zablokować im dostęp. Co więc ukrywa Biden?”.
Dr Bogusław Rogalski, politolog
Źródło prawy.pl
Komentarze
Giuliani twierdzi, że część kart wyborczych w Filadelfii trafiła do osób, które już nie żyją.
Giuliani dodał, że ludzie, których widać było za nim na konferencji prasowej, to obserwatorzy, którym odmówiono przysługującego im prawa do inspekcji kart wyborczych.
Prawnik Trumpa zasugerował ponadto, że wyniki wyborów mogłyby zostać unieważnione przez sąd.
Całkiem podobnie rzecz się ma z niedawnymi wyborami sejmowymi na Litwie. Oszustwa i naruszenia na szkodę AWPL są oczywiste, tyle tylko że litewski aparat państwowy i dominujące media ucinają nawet wszelkie próby dyskusji na ten temat. Tym bardziej nie ma mowy o rzetelnym wyjaśnieniu wątpliwości.
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.