W najbliższą sobotę Tatarzy zwołują Zjazd Narodowy, który zdecyduje, jakie kwestie należy omówić w referendum. Dżemilew zwrócił uwagę, że jego naród nie uczestniczył w referendum 16 marca, w wyniku którego Krym przyłączył się do Federacji Rosyjskiej.
„Przynależność terytorialna Krymu nie będzie omawiana. Będą pytania o formę naszego funkcjonowania i myślę, że nasze dalsze działania będą zależały od wyników tego referendum" – powiedział.
Dżemilew podkreślił, że Tatarzy chcieliby uzyskać od Ukrainy gwarancje ochrony. Przypomniał, że w ukraińskim parlamencie przygotowywana jest ustawa, zgodnie z którą współpraca obywateli z okupantem będzie oceniana jako zdrada państwa.
„Jeśli będzie takie prawo, że współpraca z władzami okupacyjnymi jest zdradą państwa – a w dzisiejszych czasach nie ma żadnych gwarancji, że ochronią oni (Ukraińcy) swoich obywateli - to ludzie zaczną zadawać pytania, jak długo będzie to (rosyjska okupacja) trwało" – zaznaczył.
Dżemilew oświadczył, że jego rodacy uznają dziś władze Ukrainy, jednak dał do zrozumienia, że przede wszystkim liczą na samych siebie. „Będziemy koordynowali swoje działania z naszym kierownictwem (Ukrainy), ale jeśli kierownictwo nas porzuci..." – mówił.
Tatarzy krymscy, stanowiący 12-15 proc. ludności dwumilionowego Krymu, zbojkotowali referendum w sprawie przyłączenia półwyspu do Rosji. PAP