W środę 27 marca zmarł Jan Kobylański, założyciel i prezes Unii Stowarzyszeń i Organizacji Polonijnych Ameryki Łacińskiej powstałej w 1993 roku. W lipcu skończyłby 96 lat.
– To człowiek, który przekroczył bariery geograficzne, klimatyczne, społeczne, polityczne. Gorące serce, jakim prezes Kobylański darzył swoich współpracowników, bliskich, młodsze pokolenia, na stałe wejdzie do historii środowisk polonijnych (…). Stał się symbolem związków Polski z tą częścią Polonii, która z różnych względów nie mogła wrócić do kraju. Wielokrotnie uczestniczyłem w spotkaniach polonijnych organizowanych bezpośrednio albo z inicjatywy Jana Kobylańskiego. Zintegrował miliony Polaków, którzy żyją w krajach Ameryki Łacińskiej, a przede wszystkim w Argentynie, Urugwaju, Chile. Do samego końca walczył o dobre imię Polaków. Wykonał niewyobrażalną pracę podtrzymującą polskiego ducha w Ameryce Łacińskiej, a także pracę w promocję Polski na kontynencie Ameryki Południowej (…). Nie wyobrażamy sobie, jak ogromne dotacje finansowe przeznaczył pan prezes po to, żeby podtrzymywać polskiego ducha w tej części świata. Dbał także o przybywających z Europy, zwłaszcza z Polski, do Ameryki Południowej przy różnych okazjach patriotycznych, politycznych, naukowych – mówił prof. Zdzisław Jan Ryn.
Prezes Jan Kobylański podczas II wojny światowej przebywał w wielu niemieckich obozach śmierci: Auschwitz-Birkenau, Dachau, Groß-Rosen, Mauthausen-Gusen.
– Jako lekarzowi, który profesjonalnie zajmuje się od kilkudziesięciu lat losem byłych ofiar niemieckich obozów koncentracyjnych, miałem okazję z prezesem Kobylańskim analizować jego przeszłość. Nie był jednak nigdy zbyt otwarty. Doświadczenie z młodzieńczego okresu, kiedy był więziony przez kilka kolejnych obozów koncentracyjnych, zostawiał dla siebie. Ten rozdział jego życia będzie wymagał solidnej pracy historyków, którzy naszkicują dla społeczności publicznej niezwykłą postać, wybitnego człowieka, wybitnego Polaka, wybitnego propagatora polskich i chrześcijańskich wartości – powiedział gość Radia Maryja.
Jan Kobylański podtrzymywał także kontakty z Watykanem i personalnie z Ojcem Świętym.
– W materiałach periodycznych są zanotowane szlaki, które wiodły Jana Kobylańskiego do Watykanu i działalności poprzez Watykan dla środowisk polonijnych – wspomniał.
Prezes USOPAŁ za swoją działalność został odznaczony m.in. Krzyżem Komandorskim z Gwiazdą Orderu Odrodzenia Polski przez prezydenta RP. Wielokrotnie jednak próbowano odebrać mu dobre imię.
– Przykład heroiczny, atakowany bezpodstawnie z różnych stron, hańbiony przez polskie komunistyczne władze. Początkowo otrzymywał odznaczenia ze strony rządu polskiego, a potem okazało się, że nie bardzo ideologia, filozofia i duchowość Kobylańskiego odpowiadała tym wartościom. Był to życiorys nieustannej walki o dobro, o wartości ludzkie. Wspomagał życie kilkudziesięciu organizacji polonijnych, zwłaszcza na terenie Argentyny i Urugwaju. Im bardziej dotkliwe były szykany ze strony władz, także polskich, tym większą moc się w nim obserwowało jako mocarza intelektu, jako mocarza patrioty. Myślę, że postać i duchowość pana Kobylańskiego przejdzie do historii. Niewątpliwie był najwybitniejszą polonijną postacią naszych czasów – akcentował były ambasador w Argentynie i Chile.
Komentarze
"Drugi Ignacy Domeyko Ameryki Łacińskiej i arcyambasador Polski w świecie."
"W przypadku Jana Kobylańskiego sięgnięto do czasów okupacji, zarzucając mu, że nie był więźniem Oświęcimia, że zakapował jakąś żydowską rodzinę, a wreszcie – że nie jest żadnym Janem Kobylańskim. Pikanterii dodaje temu okoliczność, że odkrycia, jakoby Jan Kobylański nie był Janem Kobylańskim dokonała Hanna Recman, która nie była żadną „Hanną Recman”, tylko tak naprawdę – Hanna Woysław, a może jeszcze inaczej, ale jeśli nawet, to to nazwisko już „wieczysta noc powlekła”. W przygotowaniu artyleryjskim wzięli udział tajni współpracownicy SB – Jerzy Baczyński, który tak naprawdę nazywał się Sroka i Daniel Passent, którego rodowe nazwisko też było trochę inne – ale mniejsza z tym. Oprócz tych dwóch tajnych współpracowników w ostrzale uczestniczyli dziennikarze i działacze nie zdemaskowani w charakterze konfidentów – ale musimy brać tu pod uwagę okoliczność, że konfidenci UOP, czy WSI już żadnej lustracji nie podlegają, bo to były służby „Polski Niepodległej”, ale niezależnie od tego wiele karier wskazuje, że tego rodzaju kontakty musiały mieć miejsce.
(...)
Rekord obrzydliwości pobił jednak pan red. Mikołaj nomen omen Lizut - podówczas pracujący w gazecie redagowanej przez potomka stalinowskich kolaborantów, pana red. Adama Michnika - który pojechał do Jana Kobylańskiego, zaprezentował się jako „student” nazwiskiem Andrzejewski, więc jan Kobylański go przyjął, karmił i poił, a ten, swoim zwyczajem, nasrał później na niego w „Gazecie Wyborczej”, że „sponsoruje Radio Maryja”, a przecież powinien sponsorować Fundację Batorego, albo coś w tym rodzaju, że „ma majątek” (wiadomo, że majątek to może mieć Soros, a nie jakiś goj), no i że „był oskarżany” o szmalcownictwo. Rzeczywiście „był” i to nie tylko o „szmalcownictwo” ale i inne rzeczy – ale żadne z tych oskarżeń się nie utrzymało. W tym celu pan nomen omen Lizut nie musiał wcale nigdzie wyjeżdżać, bo gotowiec był już pewnie skompilowany wcześniej, ale co to komu szkodzi, by pozory zostały zachowane? Po takiej wycieczce można w środowisku uchodzić już za autorytet moralny, no i pan red. Mikołaj Lizut już uchodzi."
Jaki cel? Manipulacja!!!
"Drugim celem jest manipulowanie Polonią za granicą, by za żadną cenę nie dopuścić do politycznej integracji polskich środowisk, żeby tworzyły one polskie lobby w krajach swego osiedlenia. Taka polityka wobec emigracji za komuny była nawet bardziej zrozumiała, niż teraz, bo komuna traktowała Polonię zagraniczną jako środowisko wobec siebie wrogie. Ale ta polityka jest kontynuowana również teraz, w 30 roku od sławnej transformacji ustrojowej i trzecie już pokolenie ubeckich dynastii, które w drugiej połowie lat 80-tych przewerbowały się na służbę do obcych central wywiadowczych, intensywnie pracuje nad dezintegracją środowisk polonijnych."
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.