Rząd każe też zablokować każdy marsz „żółtych kamizelek”, w którym będą brały udział agresywne grupy, które zostały zidentyfikowane podczas wcześniejszych zamieszek – ostrzegł Philippe.
Po sobotnim marszu „żółtych kamizelek”, podczas którego zdewastowano blisko 100 sklepów, paryska Izba Handlowa poprosiła rząd o pomoc.
Według firm ubezpieczeniowych, koszt zniszczeń spowodowanych przez demonstrantów od początku ruchu „żółtych kamizelek” to 170 mln euro, nie licząc ostatniej soboty.
Izba Handlowa domaga się pomocy od rządu po szczególnie niebezpiecznych zamieszkach w Paryżu, w czasie których podpalono budynki i kioski, zdewastowano kino, luksusowe sklepy, biura linii lotniczych i słynną restaurację Fouquet, zniszczono wiaty na przystankach i powybijano szyby eleganckich sklepów, a nawet firmowego butiku Disneya. Centrum tych zamieszek stały się Pola Elizejskie.
Uczestnicy manifestacji podpalili między innymi budynek w centrum miasta, w którym na parterze siedzibę ma bank. Strażacy uratowali matkę z dzieckiem w chwili, gdy pożar docierał do ich mieszkania na drugim piętrze. Dziewięć osób mieszkających w tym budynku i dwóch strażaków odniosło niegroźne obrażenia.
Skala zniszczeń jest tak duża, że – jak pisze Reuters – główna arteria Paryża stała się ponurą atrakcją, którą turyści zwiedzają również po to, by zobaczyć ślady po zamieszkach.
Protesty „żółtych kamizelek” rozpoczęły się w listopadzie 2018 roku. Ruch ten odrzuca politykę gospodarczą Macrona, nastawioną – jak twierdzi – na duże koncerny i bogatych kosztem zwykłych pracowników. Domaga się podniesienia płac, emerytur i zasiłków dla bezrobotnych.
Na podst. „Nasz Dziennik”, RP, PAP