Z nagrody przestają być dumni także sztokholmczycy, którzy wstrzymali budowę Centrum Nobla. W stolicy Szwecji przed ogłoszeniem tegorocznych laureatów Nagrody Nobla zawisły afisze z napisem „Nobel Calling”, przypominające, że miasto znów skupi na sobie uwagę świata. W tym roku będzie jednak skromniej, gdyż nie poznamy laureata tej nagrody w dziedzinie literatury.
Decyzja Akademii Szwedzkiej jest uważana za historyczną. W tym roku literacki laur nie zostanie przyznany po raz pierwszy od 75 lat. Poprzednio stało się tak w latach 1940-1943 oraz 1935, 1918 i 1914.
Z liczącej pierwotnie 18 członków Akademii Szwedzkiej pozostało w niej już tylko 10 osób. W gremium zaczęło brakować literaturoznawców, a większość członków to językoznawcy.
Masowe odejścia mają związek ze skandalem, jaki wybuchł jesienią 2017 roku, gdy francusko-szwedzki fotografik i reżyser Jean-Claude Arnault, mąż członkini Akademii Katariny Frostenson, został oskarżony o gwałty oraz o to, że był źródłem przecieków o laureatach literackiego Nobla.
Śledztwo wykazało też, że w Akademii dochodziło do konfliktu interesów podczas podejmowania decyzji o hojnych dotacjach. Arnault prowadził klub kulturalny, na którego działalność otrzymywał pieniądze właśnie z Akademii.
Dla mieszkańców Sztokholmu Nagroda Nobla to także walka z planowaną budową Centrum Nobla (poprzednia nazwa: Centrum Nagrody Nobla) na wyspie Blasieholmen. Nowoczesny budynek, w którym odbywać mają się uroczystości noblowskie, ma powstać w centrum miasta obok Muzeum Narodowego i zdaniem wielu zepsuje zabytkowy krajobraz tego miejsca.
W 2017 roku Fundacja Noblowska, aby zwiększyć atrakcyjność Nagrody Nobla, po ustabilizowaniu swoich finansów nadszarpniętych kryzysem finansowym z 2008 roku podjęła decyzję o podwyższeniu jej wartości pieniężnej z 8 mln koron do 9 mln koron.
na podst. PAP
Komentarze
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.