Protokół z posiedzenia Stowarzyszenia Studentów Uniwersytetu Strathclyde stwierdza, że „grupy anti-choice [obrońców życia] czynnie posługują się zastraszaniem i taktyką lęku, aby nękać ludzi wkraczających do klinik aborcyjnych”. Dalej mowa o tym, że utworzenie grup anti-choice byłoby sprzeczne z polityką równych szans, umożliwiając nękanie studentów, oraz stanowiłoby przeszkodę dla wolności, równości i autonomii ciała kobiet, a więc byłoby sprzeczne z interesami znacznej części studentów.
Natomiast studenci Uniwersytetu Strathclyde broniący życia stwierdzają, że krok ten stanowi pogwałcenie ich prawa do wolności słowa, zapewnionej w Europejskiej Konwencji Praw Człowieka. Nie kryją swojego rozgoryczenia, ponieważ ubiegając się wcześniej o fundusze uczelniane, spotkali się z odmową. Powiedziano im, że wcześniej muszą się afiliować do Stowarzyszenia Studentów. To z kolei wydało postanowienie zakazujące działania grup obrońców życia.
The Sunday Herald zaznacza, że dzieje się to w chwili, kiedy w Wielkiej Brytanii rosną obawy, iż uniwersytety stały się zbyt politycznie poprawne, tłumiąc wolność słowa poprzez zakaz czegokolwiek powodującego obrazę. Uniwersytet Oxfordzki na przykład odwołał debatę na temat aborcji po tym, jak studentki narzekały, że będą urażone obecnością mężczyzn.
Cytowany na portalu student prawa na Uniwersytecie Strathclyde Jamie McGowan wyraził ubolewanie, że nowoczesna uczelnia nie jest w stanie ułatwić debaty dotyczącej zagadnień społecznych czy zdrowotnych, takich jak aborcja.
– Paradoksalnie, chętnie zajmowane są stanowiska dotyczące polityki, ale odmawia się debaty politycznej i czujemy, że ta polityka jest pogwałceniem wolności słowa – powiedział przyszły prawnik.
Natomiast studiująca na tej uczelni Angielka Chloe Lindsey dodała, że: „Likwidacja wolności słowa nie powinna mieć miejsca na uniwersytecie, który twierdzi, że jest liberalny i postępowy”.
Na podst. RS, KAI, naszdziennik.pl