Fethullah Gulen od 1999 roku mieszka w małej miejscowości Saylorsburg w stanie Pensylwania. Zaprzecza on zarzutom rządu tureckiego. Twierdzi, że już dawno nie był w Turcji, nie wie, kto stoi za próbą przewrotu, ale nie odrzuca, że pucz mógł inscenizować sam prezydent Turcji Erdogan. Tak oświadczył w wywiadzie dla The New York Times.
Sekretarz stanu USA John Kerry oświadczył w sobotę, że apel prezydenta Turcji o wydanie Gulena zostanie rozważony z należytą uwagą. Zaznaczył jednak, że Ankara będzie musiała przedstawić bardzo solidne dowody na to, że kaznodzieja uczynił coś złego.
Rząd Turcji na razie nie przedstawił dowodów na udział Gulena w próbie przewrotu.
Premier Turcji Binali Yildrim oświadczył, że rząd chce kary śmierci dla organizatorów puczu. Erdogan również chce wszcząć z opozycją negocjacje w sprawie przywrócenia kary śmierci zniesionej w 2004 roku. Gulen raczej nie może liczyć na sprawiedliwy proces w Turcji.
W Turcji po nieudanym przewrocie wojskowym zatrzymano już około 6 tys. osób. Prezydent Recep Tayyip Erdogan zapowiedział w niedzielę dalsze oczyszczanie wszystkich instytucji państwowych z "wirusa" odpowiedzialnego za piątkową próbę puczu.
W piątek wieczorem, gdy żołnierze zamknęli mosty na Bosforze, a nad Stambułem i Ankarą zaczęły nisko latać myśliwce i śmigłowce, premier Yildirim poinformował w telewizji o próbie przejęcia władzy przez część wojska. Następnie telewizja nadała komunikat, że władzę w kraju przejęła "Rada Pokoju" w celu "zapewnienia i wprowadzenia porządku konstytucyjnego, demokracji, praw człowieka i swobód".
Zbombardowany został m.in. gmach parlamentu, zaatakowano dowództwa wojsk, policji i służb specjalnych. Puczyści zatrzymali m.in. szefa sztabu generalnego, weszli do redakcji prasowych i telewizyjnych. Ale na ulicach przeciwstawiły im się dziesiątki tysiecy Turków, a także policja. Do masowego oporu przeciwko puczystom wezwał Erdogan, który po północy wrócił do Stambułu z urlopu nad morzem. Na lotnisku witany był entuzjastycznie przez tłumy. Oskarżył spiskowców o to, że mieli zamiar go zabić. "Zapłacą wysoką cenę za to, co się stało" - oświadczył.
Niemieccy komentatorzy krytykują autorytarne zapędy Erdogana i ostrzegają przed zaostrzeniem przez niego polityki represji wobec opozycji. O spodziewanych represjach mówił w sobotę także prezydent Francji Francois Hollande. Szef francuskiej dyplomacji Jean-Marc Ayrault powiedział w niedzielę, że nieudana próba puczu w Turcji nie dała Erdoganowi "czeku in blanco" na omijanie zasad demokratycznych
ELTA, PAP