Polska - Islandia 4:2 (0:1).
Bramki: dla Polski - Kamil Grosicki (52), Bartosz Kapustka (66), Robert Lewandowski dwie (76, 79); dla Islandii - Gylfi Thor Sigurdsson (4-karny), Alfred Finnbogasson (69).Żółta kartka: Polska - Piotr Zieliński.
Sędzia: Padraigh Sutton (Irlandia). Widzów: 56 207.
Polska: Wojciech Szczęsny - Łukasz Piszczek, Łukasz Szukała, Kamil Glik, Jakub Wawrzyniak (65-Bartosz Kapustka) - Jakub Błaszczykowski (12-Maciej Rybus), Grzegorz Krychowiak, Piotr Zieliński (65-Krzysztof Mączyński), Kamil Grosicki (86-Karol Linetty) - Arkadiusz Milik (86-Mariusz Stępiński), Robert Lewandowski (90+1-Artur Sobiech).
Islandia: Oegmundur Kristinsson - Birkir Mar Saevarsson, Holmar Oern Eyjolfsson, Ragnar Sigurdsson, Ari Freyr Skulason - Arnor Ingvi Traustason, Gylfi Thor Sigurdsson, Aron Einar Gunnarsson (46-Runar Sigurjonsson), Birkir Bjarnason (46-Theodor Elmar Bjarnason) - Kolbeinn Sigthorsson (16-Alfred Finnbogason), Jon Dadi Boedvarsson (76-Johan Berg Gudmundsson).
Dla obu zespołów piątkowy mecz był pierwszym sprawdzianem przed mistrzostwami Europy. Biało-czerwoni, podobnie jak Islandczycy, awansowali do turnieju we Francji z drugiego miejsca w swojej grupie. Polacy ustąpili mistrzom świata Niemcom, a podopieczni Larsa Lagerbaecka - Czechom.
Trener Adam Nawałka zapowiadał już w czwartek, że w meczu z Islandią oraz wtorkowym spotkaniu z Czechami we Wrocławiu chce przyjrzeć się wszystkim powołanym zawodnikom, oczywiście w różnym wymiarze czasowym. Na Stadionie Narodowym dał szansę od pierwszych minut m.in. rezerwowemu ostatnio w kadrze Wojciechowi Szczęsnemu, Jakubowi Wawrzyniakowi, Jakubowi Błaszczykowskiemu i pomocnikowi Empoli Piotrowi Zielińskiemu.
Spotkanie, rozgrywane przy zamkniętym dachu, oglądał na Stadionie Narodowym komplet widzów. Biletów, tańszych niż na spotkaniu eliminacji, nie było już od wielu dni. "Odzyskaliśmy zaufanie kibiców" - podkreślał przed meczem polski selekcjoner.
Początek meczu okazał się jednak rozczarowujący dla licznie zgromadzonych fanów. Już w trzeciej minucie sędzia podyktował rzut karny dla gości po faulu Wawrzyniaka na Kolbeinnie Sigthorssonie, a kilkadziesiąt sekund później skutecznym wykonawcą okazał się znany z występów w Swansea City pomocnik Gylfi Sigurdsson.
Islandczycy mieli więc powody do radości, może z wyjątkiem Sigthorssona, którego kontuzja okazała się poważniejsza i w 16. minucie opuścił boisko.
Zanim do tego doszło, z murawy musiał zejść także Jakub Błaszczykowski, który prawdopodobnie doznał naciągnięcia mięśnia uda.
Po uzyskaniu prowadzenia podopieczni Lagerbaecka skupili się na obronie i rzadko pozwalali Polakom na stwarzanie groźnych sytuacji. Najlepszej okazji z biało-czerwonych nie wykorzystał Kamil Grosicki, który w 31. minucie strzelił obok słupka. Później nieznacznie pomylił się z dystansu Arkadiusz Milik.
Goście atakowali rzadko, ale groźnie. Najładniejszą akcją w pierwszej połowie przeprowadzili w 30. minucie, gdy na bramkę Szczęsnego strzelał Gylfi Sigurdsson. Bliski zdobycia bramki był także, po uderzeniu głową, inny zawodnik o tym nazwisku - obrońca Ragnar Sigurdsson z FK Krasnodar.
W drugiej połowie działo się znacznie więcej, a kibice mieli wreszcie powody do radości. W 52. minucie po podaniu Zielińskiego do Grosickiego pomocnik Rennes popisał się precyzyjnym strzałem z kilkunastu metrów.
"Jeszcze jeden" - rozległo się na trybunach. Niedługo później po strzale Roberta Lewandowskiego piłka poleciała nad poprzeczką. Z kolei w 62. minucie bramkarz gości Oegmundur Kristinsson obronił strzał Zielińskiego i dobitkę kapitana Polaków. Islandczycy też stwarzali okazje, jednak kilka razy dobrymi interwencjami popisał się Szczęsny, dzięki czemu mecz był ciekawszy niż w pierwszej połowie.
W 66. minucie kibice po raz kolejny mieli powody do radości. Biało-czerwoni objęli prowadzenie po mocnym strzale z powietrza Bartosza Kapustki. Niespełna 19-letni pomocnik Cracovii został wprowadzony na boisko... kilkadziesiąt sekund wcześniej. To jego drugi gol w drugim występie w reprezentacji (poprzedni z Gibraltarem).
Gospodarze cieszyli się z prowadzenia tylko cztery minuty. Po błędzie Łukasza Szukały w świetnej pozycji znalazł się Alfred Finnbogason i bez kłopotów pokonał Szczęsnego. Chwilę później sytuacji sam na sam nie wykorzystał Jon Dadi Boedvarsson.
Zmarnowana okazja "zemściła się" na gościach w 76. minucie. Wówczas w zamieszaniu podbramkowym piłkę do siatki wbił Lewandowski. Kilka minut później napastnik Bayernu Monachium i najlepszy strzelec eliminacji Euro 2016 podwyższył na 4:2, tym razem wykorzystując sytuację po dokładnym podaniu Grzegorza Krychowiaka. W ostatnich sześciu występach w narodowych barwach "Lewy" uzyskał 11 goli.
Do końca wynik nie uległ zmianie, a kibice zgotowali Lewandowskiemu, który został zmieniony w ostatnich sekundach, owację na stojąco. (PAP)