Tytułu bronią Canarinhos, którzy mogą sięgnąć po czwarty z rzędu złoty krążek. Dominacja Brazylijczyków nie jest już tak duża, jak przed czterema laty. Wówczas uchodzili za niemal murowanego faworyta. Teraz na świecie wiodą prym Rosjanie. Nawet w rezerwowym składzie są w stanie wygrać ze wszystkimi rywalami. To oni są też mistrzami olimpijskimi z Londynu (2012).
W finale zmierzyli się właśnie z Brazylią i po emocjonującym meczu zwyciężyli 3:2. Teraz taki finał jest też możliwy, ale są drużyny, które chcą im pokrzyżować szyki. Wśród nich są Polacy.
„Liczymy na podium. Ostatnie i jedyne złoto w tej imprezie zdobyliśmy 40 lat temu. Czas powtórzyć ten sukces" – podkreślił prezes PZPS Mirosław Przedpełski.
Presja, wywierana na biało-czerwonych, jest olbrzymia. Początkowo wielu z nich nie zdawało sobie sprawy z tego, co ich czeka. Im bliżej imprezy, tym mocniej odczuwalne jest „ciśnienie" w polskiej ekipie.
Premie polscy siatkarze otrzymają wyłącznie za miejsce na podium. Również Stephane Antiga ma w kontrakcie zapis, że po nieudanych mistrzostwach świata może pożegnać się z posadą.
Zainteresowanie kibiców jest olbrzymie. Francuski szkoleniowiec podjął odważne decyzje, chociażby skreślił jedną z gwiazd - Bartosza Kurka. Sam też podkreśla, że skład jest wyrównany, a to w perspektywie trzytygodniowego turnieju może być kluczowe.
Pod względem organizacyjnym polski turniej ma być przygotowany perfekcyjnie. W siedmiu polskich miastach wszystko jest już gotowe na przyjęcie drużyn. Branding zaczął się znacznie wcześniej. Sprzedano już 600 z 800 tys. biletów.
Mecz inauguracyjny na Stadionie Narodowym rozegrają Polacy z Serbią. Później obie ekipy przeniosą się do Wrocławia. Tam biało-czerwoni zmierzą się kolejno z Australią (2 września, godz. 21.15), Wenezuelą (4.09, 21.15), Kamerunem (6.09, 21.15) i Argentyną (7.09, 17.30).
Mistrzostwa zakończą się 21 września, a finał rozegrany zostanie w katowickim Spodku.
Głównymi faworytami są Brazylijczycy i Rosjanie. Dla obu tych ekip każdy inny wynik niż końcowe zwycięstwo będzie porażką. Obie drużyny mogą na siebie wpaść już w drugiej fazie turnieju. Nie znaczy to, że się wyeliminują, bo aż trzy drużyny zapewnią sobie na tym etapie awans do kolejnej – trzeciej rundy grupowej.