Z Wilna na obóz wyjechali uczniowie Gimnazjum im. Józefa Ignacego Kraszewskiego, a od rejonu wileńskiego – dziewczęta z Awiżeń.
Tego rodzaju obóz w Ostródzie odbywa się już po raz drugi i po raz drugi w nim uczestniczą uczniowie z Gimnazjum im. Józefa Ignacego Kraszewskiego. W ubiegłym roku z możliwości doskonalenia umiejętności siatkarskich skorzystali tylko chłopcy, tym razem do nich dołączyły i dziewczęta.
Siatkarki z Awiżeń są „pazerne” na tego rodzaju „imprezy” i korzystają z każdej nadarzającej się okazji, by doskonalić swój warsztat siatkarski, pokłosiem czego są dobre wyniki na parkietach krajowych i nie tylko. SWP stawia na młodzież, a sprawy sportowe zwykle łączy z edukacją, integracją, rekreacją, pogłębianiem jej wiedzy o Polsce. Celem nadrzędnym warsztatów, obozów, igrzysk lub zmagań sportowych jest chęć podkreślenia Polakom z Kresów, że Macierz o nich pamięta i dba.
Program pobytu podkreślał sportową domenę tego wyjazdu z akcentem na dyscyplinę, która w dobie obecnej w Polsce jest wiodącą, popularną i wręcz koronną, czyli siatkówkę. W Polsce są wspaniałe warunki do uprawiania tej dyscypliny, świetni trenerzy i zawodnicy, piękne tradycje i wyniki, więc gdzie jest lepsze miejsce, by zgłębiać tajemnice siatkarskie i doskonalić kunszt jak nie tutaj? Więc byłoby dużym zaniechaniem i wręcz błędem, by z takiej okazji nie skorzystać. My tego błędu nie popełniliśmy.
Rozkwaterowaliśmy się w hotelu „Dom Polonii” w Ostródzie, gdzie przywitał nas pan Piotr Mrozowski i zapoznał z programem, jaki został przewidziany w trakcie naszego pobytu. Treningi, sparingi, mecze towarzyskie, zajęcia mieliśmy w Olsztynie na pięknej hali Uranii, gdzie notabene rozgrywki ligowe rozgrywa ligowy zespół Indykpolu AZS Olsztyn. Na 3 boiskach mieliśmy możliwość ćwiczyć pod okiem doświadczonych szkoleniowców UKS „Chemika” i Szkoły Mistrzostwa Sportowego nr 5 w Olsztynie: Macieja Dobrowolskiego, Piotra Stasiewicza, Marka Kotulskiego. Warunków, w jakich pracują ci trenerzy i ćwiczy ich młodzież, mogliśmy tylko pozazdrościć. Zawodniczki mieszkają w akademikach, mają wyżywienie, 21 godzin treningów tygodniowo, pełne zaplecze medyczne i lekcje dostosowane do zajęć sportowych, autokar codziennie dowożący zawodniczki z treningu na lekcje i odwrotnie.
Wyczerpujące treningi dały się we znaki naszej młodzieży, która starała się jak najlepiej wykonać wszystkie zadania i ćwiczenia, które ramię w ramię wykonywały obok siatkarek z Polski. Nikt nie narzekał, wręcz przeciwnie, nie dały po sobie poznać, że są zmęczone i co chwila czekały na nowe zadania. Na sparingach również starały się wypaść jak najlepiej i wynik końcowy był remisowy, raz górą były olsztynianki raz awiżenianki. 4-godzinne zajęcie na hali z pewnością w przyszłości zaowocują dobrymi plonami na parkietach, a pozyskana wiedza i doświadczenie też nie pójdzie w las.
Pan Piotr godziny popołudniowe rozplanował tak, żebyśmy mogli resztę dnia spędzić rekreacyjnie. W ramach tego zadania zaliczyliśmy wypad do parku wodnego „Aquasfera”, wypad na kręgielnię, posiłek w pizzerii, zwiedziliśmy Olsztyńskie Planetarium i lekcję karate. W krótce o każdym punkcie.
W parku wodnym najchętniej czas spędzaliśmy w jakuzzi, saunie lub na zjeżdżalni i tylko wyjątkowo dzielni i wytrzymali wykrzesali siły, by pokonać basen stylem grzbietowym lub klasycznym. W kręgielni najlepiej się powodziło panu Piotrowi Mrozowskiemu i nauczycielowi z Gimnazjum im. Józefa Ignacego Kraszewskiego Olkowi Łukociejewskiemu. Obaj panowie na 10 prób uzyskali jednakowy wynik – 130 punktów! Wśród dziewcząt najlepsza była nasza Ksenija Pawlik z dorobkiem 103 pkt. W pizzerii „pokonaliśmy” 4 ogromnej średnicy pizzy: z pieczarkami, kiełbasą, boczkiem, cebulką i... Gdy w planetarium zgasło światło, a my podążyliśmy w nieziemską podróż po kosmosie, zwiedzając inne planety, gwiazdy, gwiazdozbiory, galaktyki. Spokojny głos lektora, piękny widok gwieździstego nieba, wygodne krzesła, każdego, kto na chwilę przymknął oczy... zasypiał. Lekcja karate – to był ostatni punkt naszego pobytu. Późnym wieczorem poszliśmy do pobliskiej salki, gdzie posiadacz czarnego pasa pan Marek opowiedział o pięknie i filozofii tej wschodniej sztuki walki. Młodzież chętnie powtarzała ciosy nogą i ręką w sposób zaprezentowany przez mistrza. Walczyli ze sobą i przeciwko siebie, w pojedynkę i w parach.
Wracaliśmy już po 22 godz., ciemną i chłodną Ostródą, lecz szliśmy odważnie, gdyż byliśmy pewni, że po takiej lekcji żaden bandzior nam nie podskoczy, a gdyby taki się znalazł, to kilka chwytów, kilka ciosów na pewno na długo pozbawi go ochoty ponownie ludziom dobrej woli zakłócać spokój.
4 października po śniadaniu dobiegła końca nasza przygoda z Ostródą. Żegnaliśmy się z panem Piotrem Mrozowskim, który nam towarzyszył i opiekował się nami przez te wszystkie dni. Zostawiliśmy mu na pamiątkę obraz Matki Bożej Ostrobramskiej, prosząc by mu wynagrodziła za to dobro, które nas tutaj spotkało. Na pożegnanie pan Piotr wypowiedział tą samą myśl, którą kiedyś już słyszeliśmy w Pułtusku z ust Krzysztofa Łachmańskiego: „Wszędzie, gdzie jest „Dom Polonii” – to jest wasz dom, gdzie jesteście zawsze czekani”. A więc mam nadzieję, że za rok znów wrócimy do swego domu.
Waldemar Szumski,
szkoleniowiec siatkówki
Szkoły Sportowej Samorządu
Rejonu Wileńskiego