Była to jubileuszowa 10. edycja tych rozgrywek, których celem jest uczczenie pamięci założyciela i wieloletniego prezesa klubu oraz kontynuacja zawiązanej przed laty przyjaźni między młodzieżą z Macierzy i Kresów, a na której tak zależało Stefanowi Zuberowi.
We wszystkich poprzednich turniejach bez wyjątku uczestniczyli siatkarki i siatkarze z Awiżeń. Tym razem chłopaków z Awiżeń wsparli koledzy ze Szkoły Podstawowej im. Mariana Zdziechowskiego w Suderwie, której wychowankowie często wykształcenie średnie zdobywają i przygodę z siatkówką kontynuują w naszym gimnazjum. Podczas tych wyjazdów staramy się pogodzić kilka spraw: rywalizację sportową, poznawanie i wzbogacanie wiedzy o Polsce, pogłębianie wiary oraz rozrywkę i atrakcje. A o to, by nam to się udało, zadbali organizatorzy, którzy, jak co roku, przyszykowali bogaty program kulturalno-rozrywkowy.
Stało się już dobrą tradycją, że jadąc do Bielska-Białej nasza grupa na chwilę zatrzymuje się w Częstochowie. Mijając Częstochowę widoczna jest wieża klasztoru Jasnogórskiego. Więc byłoby wielkim zaniechaniem, by nie wstąpić do Sanktuarium Matki Bożej Częstochowskiej i w ciszy nie powierzyć Królowej Polski własne problemy i troski. Przyjechaliśmy tuż przed godz. 21.00, więc mieliśmy szczęście uczestniczyć w Apelu Jasnogórskim i z licznie zgromadzonymi wiernymi śpiewaliśmy: „Maryjo Królowo Polski ...”. W ciszy powierzaliśmy swe pragnienia i troski. Ja osobiście prosiłem o szczęśliwy pobyt i powrót naszej grupy, by żadna przykrość nas nie dopadła. I zostałem wysłuchany. Ale teraz wszystko po kolei.
W ramach programu sportowego rozegraliśmy 3 turnieje siatkarskie: między zespołami szkolno-parafialnymi, klubami oraz turniej nocy integracyjnej drużyn mieszanych. Wśród zespołów szkolno-parafialnych nasze dziewczęta uplasowały się na miejscu drugim, ulegając minimalnie siatkarkom PSK „Lipnika” – 2:1. Panowie cieszyli się z miejsca trzeciego i doświadczenia zdobytego w czasie przegranych meczy. Zostali też wyróżnieni najlepsi zawodnicy w poszczególnych zespołach. W naszych ekipach wyróżnienie otrzymali brat i siostra – Ernest i Wanesa Matulewiczowie.
Turniej generalny poprzedziliśmy kilkoma sparingami, gdyż zdawaliśmy sobie sprawę, że tam poziom zespołów będzie jeszcze wyższy i nie pomyliliśmy się. Do rozgrywek w X Międzynarodowym Turnieju Piłki Siatkowej im. Stefana Zubera stawiło się 12 zespołów z Czech, Polski i my, reprezentujący Litwę. W kategorii chłopców nasi panowie zajęli miejsce czwarte, aczkolwiek trzeba zaznaczyć, że wiekowo byliśmy o rok lub dwa młodsi od naszych rywali. Najlepszym zawodnikiem w naszym zespole tym razem okazał się Kamil Kozłowski, a najlepszym blokującym turnieju – Daniel Kiszmachow.
Dziewczęta spisały się jeszcze lepiej, gdyż tylko w meczu finałowym uległy rywalkom KS „Sokol Frydek Mistek” z Czech. Kunszt naszych siatkarek doceniła komisja sędziowska, gdyż aż dwie nasze zawodniczki zostały wyróżnione w kategorii „Najlepsza zawodniczka turnieju” na poszczególnej pozycji. Za najlepszą atakującą została uznana Wiktoria Sinkiewicz, a blokującą – Wanesa Matulewicz. Natomiast najlepszą zawodniczką w naszym zespole została Jolanta Subotkowska. Ale największą frajdę sprawił turniej zespołów mieszanych, w którym naszym dziewczynkom losowo dobrano chłopaków z Bielska-Białej i odwrotnie – naszym siatkarzom wylosowano siatkarki z zespołu PSKS „Beskidy” Bielsko-Biała. Celem i myślą tego turnieju jest integracja młodzieży – i w tym wszyscy okazali się mistrzami i świetnie się bawili.
Szczęście nam dopisało nie tylko w rozgrywkach, ale też w czasie wycieczek i atrakcji, których jak zwykle było sporo. Opatrzność nad nami czuwała już od pierwszego dnia pobytu i program ustalony przed czasem, mimo złych prognoz pogodowych, udało się zrealizować bez zmian i strat.
Otóż pierwszego dnia, kiedy mieliśmy jechać w Beskidy, były zapowiadane burze i opady. Lecz prognoza nie sprawdziła się. Kolejką wjechaliśmy na górę Żar i przy promieniującym słońce podziwialiśmy okolice, a parasole i płaszcze okazały się zbędne. Największą atrakcją była też jazda saneczkami biegowymi, którą zafundowali nam organizatorzy. Ze strachem w oczach i krzykiem mknęliśmy w dół. Wszyscy okazali się odważni, gdyż jedną próbą nikt się nie ograniczył.
Następnego dnia autokarem udaliśmy się do kopalni soli w Bochni. Z przewodnikiem Arturem „zanurzyliśmy się” nie tylko 212 metrów pod ziemię, ale i w historię. To niezwykłe miasto podziemne zachwyciło niepowtarzalnymi wyrobiskami, kaplicami wykutymi w solnych skałach oraz oryginalnymi rzeźbami i urządzeniami wykorzystywanymi przed wiekami do urobku soli. Aby zwiedzanie uatrakcyjnić, wprowadziliśmy rywalizację umysłową. Młodzież miała być uważna, gdyż zapowiedzieliśmy, że po zwiedzaniu zadamy chłopakom i dziewczętom po 10 pytań i zespół, który uważniej będzie słuchał przewodnika i poprawniej odpowie na pytania, otrzyma nagrodę. Dziewczynki musiały przyszykować 5 pytań dla panów i odwrotnie – panowie dla pań. Obie drużyny na 15 pytań dali po 13 poprawnych odpowiedzi, co świadczyło, że praca przewodnika nie była daremna, a werdykt zapadł jedyny z możliwych – remis.
Pogoda nam dopisała i przy zwiedzaniu Parku Miniatur w Inwałdzie. Większość ekspozycji jest pod gołym niebem, a więc deszcz mógłby nam pokrzyżować plany. Ale pogoda i tym razem była nam łaskawa i mimo że niebo było pochmurne ani kropli na nas nie spadło. Z przewodniczką Anią w ciągu godziny zwiedziliśmy wszystkie kontynenty i podziwialiśmy wszystkie cuda świata. W podróży dookoła świata na chwilkę zatrzymaliśmy się przy miniaturowych światowych arcydziełach. Budowle są pomniejszone w proporcjach 125:1. Byliśmy pod wieżą Eiffla, na placu św. Piotra, widzieliśmy repliki armii terakotowej. Na terenie parku jest lunapark, więc, gdy mieliśmy czas wolny, młodzież rozpierzchła po całym terenie. Łódź piracka, samochodziki, koło młyńskie, kino 5D i labirynt z żywopłotu – to część z możliwości zaproponowanych dla odważnych.
Zwiedziliśmy również warownię. Tutaj przewodnik z mieczem w ręku opowiedział o zwyczajach panujących w średniowieczu. Byliśmy w sali tortur, zbrojowni, schodami wspięliśmy się na wieżę obserwacyjną. Na terenie przy zamku jest kraina ruchomych smoków. Jedne zieją ogniem, innym woda lub dym bucha z paszczy.
Otrzymaliśmy też bilety na mecz piłki nożnej Pierwszej Ligi, w którym Podbeskidzie Bielsko-Biała podejmowała Odrę Opole. Być może i nasz doping sprawił, że Górale pokonali rywali wynikiem 3:1.
Już tradycyjną atrakcją stało się co roku jeździć do Wisły do Parku Wodnego „Tropikana” w Hotelu Gołębiewskim. Mieliśmy dwie godziny czasu wolnego i każdy go spędził według własnego życzenia. Ktoś wybrał zjeżdżalnie, inny wolał jaskinię lodową na przemian z sauną, ktoś inny wybrał grotę solną, basen lub jacuzzi.
Po tak świetnym pobyciu przyszła ta chwila, kiedy z żalem musieliśmy się pożegnać z gościnnym Bielskiem, gdyż nasza przygoda dobiegła końca. W imieniu własnym i całej młodzieży dziękowałem prezes P-SzKS „Beskidy” Renacie Zuber za gościnę i całodobową opiekę nad naszą grupą, do której podłączyła wiele osób, a co jest ważne i obu swoich synów Kubę i Kacpra. Wzruszająca była chwila, gdy młodzież spontanicznie rzuciła się w ramiona Pani Reni, a ona ich mocno na chwilę przytuliła.
Ostatnim i najważniejszym obowiązkiem było pójście z młodzieżą z Litwy na Cmentarz Hałcnowski i zapalić znicz, by uczcić pamięć Stefana Zubera. Zmówić wspólnie Anioł Pański. Mam przy sobie zdjęcie z tych lat, gdy Stefan opiekował się ówczesną naszą młodzieżą, dekorował i wręczał nagrody, zwiedzaliśmy razem, staliśmy na górze Żar i wpatrywaliśmy się w dal, bawiliśmy się i byliśmy szczęśliwi za jego przyczyną. Jego dziełem jest i nasza dzisiejsza obecność w Bielsku-Białej. Mam za zadanie, by tej młodzieży, która go nie znała, przybliżyć tę postać i opowiedzieć o nim, jakim go znałem i jak go pamiętam, a w pewnym stopniu przeżyć i spotkać się z przyjacielem, którego miałem zaszczyt poznać.
Waldemar Szumski
szkoleniowiec siatkówki
Szkoły Sportowej Samorządu
Rejonu Wileńskiego