Z inicjatywą założenia stacji zbierania, sortowania i obróbki odpadów komunalnych wyszła zarejestrowana w Nowej Wilejce spółka „LITIRA". Planuje ona w ciągu roku przesortować 8000 ton odpadów komunalnych, a w ciągu dnia ok. 30 ton. Oprócz tego spółka zamierza zbierać i sortować surowce wtórne (plastyk, karton, papier, drewno, szkło) – ok. 500 ton w ciągu roku. I chociaż Roman Szarejko, dyrektor spółki, nie otrzymał jeszcze zezwolenia na prowadzenie działalności, ale mieszkańcy zgodnie twierdzą, że jest ona prowadzona już od ponad roku. Skutkiem tej działalności jest smród, gryzący czarny dym, zanieczyszczenie powietrza itd. I chociaż Departament Prewencji Zanieczyszczenia i Zezwoleń Agencji Ochrony Środowiska (wydział wileński) w swym wniosku stwierdził, że planowana działalność „LITIRY" nie będzie miała negatywnego wpływu na środowisko i zdrowie ludzi, lokalna wspólnota mieszkańców wsi wyraziła kategoryczny sprzeciw i zażądała ponownego rozpatrzenia wniosku.
Zaniepokojenie mieszkańców w pełni podzielają władze samorządowe rejonu wileńskiego. Wystosowały one pismo do wspomnianego departamentu, w którym zwróciły uwagę, że parcela, na której planuje prowadzić działalność „LITIRA" znajduje się w strefie U1, czyli terytorium mieszkalnego. Zaznaczyły, że dyrektor spółki o swych zamiarach samorząd w ogóle nie informował i działał na własną rękę. Poinformowały również, że w Wilnie, przy ul. Jočionių, do 15 października 2015 r. mają być uruchomione urządzenia do mechaniczno-biologicznej obróbki odpadów komunalnych, a finansowo przyczyniają się do tego wszystkie samorządy regionu wileńskiego, które zobowiązały się do dostarczania odpadów właśnie tutaj. Projekt ma strategiczne znaczenie i jest finansowany z funduszy strukturalnych Unii Europejskiej. Zresztą znalazło to odzwierciedlenie w regionalnych planach porządkowania odpadów w powiecie wileńskim i samorządzie rejonu wileńskiego na lata 2014-2020. „Tworzenie nowych stacji zbierania, segregowania i obróbki odpadów jest więc niecelowe" – stwierdza się w piśmie.
Podczas narady, która odbyła się w ubiegły czwartek, 16 lipca, w gmachu Departamentu Prewencji Zanieczyszczenia i Zezwoleń Agencji Ochrony Środowiska, w której uczestniczyli: mieszkańcy Skajster, przedstawiciele i radni samorządu rejonu wileńskiego, Centrum Zdrowia Społecznego i dyrektor „LITIRY", toczyła się zażarta dyskusja na temat celowości i możliwych negatywnych skutków punktu zbierania, segregowania i obróbki odpadów komunalnych i surowców wtórnych.
Veronika i Alvydas Sičiunasowie, którzy mieszkają naprzeciwko placu, gdzie planowana jest działalność „LITIRY" twierdzili, że stał się on wysypiskiem różnego rodzaju śmieci, z którego rozchodzi się taki smród, że strach. Maria Zinkiewicz zaś mówiła, że w kilku metrach od garażu, gdzie mają być segregowane odpady, znajduje się jej ogród. „Jakiej jakości będą warzywa na nim wyhodowane, czy ja i moja rodzina będziemy mogli bez szwanku dla zdrowia je konsumować" – pytała retorycznie. Mieszkańcy Skajster przekonywali ponadto, że punkt ten znajduje się w socjalnie czułym miejscu – na samym początku wsi, w której znajduje się 15 domostw, w których mieszka ok. 50 osób. Wyrazili obawy, że niebezpieczne związki chemiczne wraz z wodami gruntowymi mogą trafić do płynącej w pobliżu Wilenki.
Renata Mickiewicz, starosta gminy mickuńskiej, zwróciła uwagę, że już teraz odpady są zrzucane prosto na ziemię, a gadki o tym, że rozmieszczone są na betonowym podłożu i asfalcie należy włożyć między bajki. Ludzie zwrócili też uwagę, że 12 lipca zanotowano fakt palenia na terytorium niezidentyfikowanych materiałów, co zostało zarejestrowane przez odpowiednie służby.
Dyrektor spółki próbował tłumaczyć się, że prowadzone były prace przygotowawcze i to pojedynczy wypadek, ale ludzie twierdzili zgoła co innego. Nie przekonywały ich też argumenty, że w spółce zatrudnionych zostanie 20 miejscowych osób. „A ilu „naszych" dotychczas zatrudniliście?" – padło od razu pytanie, na które odpowiedzi zebrani nie usłyszeli. Nie usłyszeli zresztą odpowiedzi i na szereg innych pytań. Np. radny Władysław Kondratowicz pytał, skąd będą brać odpady, skoro ich zbieraniem zajmują się samorządowe spółki komunalne. Nie doczekał się też wyczerpujących odpowiedzi na temat umów z przyszłymi dostawcami odpadów oraz właścicielami parceli, na której planowana jest wywołująca tyle kontrowersji działalność.
Audronė Ercmonaite, zastępca kierownika wydziału architektury i planowania przestrzennego samorządu rejonu wileńskiego, stwierdziła, że kwestia zbiórki i segregacji odpadów w regionie jest w zasadzie rozstrzygnięta. Zaznaczyła, że rozpoczynając działalność, spółka już zepsuła sobie reputację, czego dowodem są skargi miejscowych mieszkańców.
– Odbudować nadszarpniętą reputację i zdobyć zaufanie skajsterzan będzie trudno, gdyż nie ma gwarancji, że kierownictwo „LITIRY", które dopuściło się tylu uchybień i naruszeń, nie będzie postępowało podobnie po otrzymaniu zezwolenia na legalną działalność – dosadnie stwierdziła Ercmonaitė. Dodała, że spółki, chcące prowadzić taką działalność, powinny być rozlokowane w ustronnym miejscu, a nie w centrum wsi.
Po dość ożywionej wymianie zdań uczestnicy narady doszli do wniosku, że niezbędne jest dokonanie oceny wpływu na środowisko, czyli tzw. PAV-u (Poveikio aplinkai vertinimas). W poprzednim wniosku takiego warunku nie było.
W tym roku to już drugi przypadek, gdy dzięki stanowczej i zdecydowanej postawie mieszkańców oraz pomocy ze strony władz samorządowych udało się na jakiś czas przyhamować, a być może i zastopować zapędy niektórych spółek, które rejon wileński i jego mieszkańców traktują jak króliki doświadczalne. Wiosną tego roku udało się obronić interesy mieszkańc ów wsi Mereszlany (starostwo pogirskie), gdzie spółka „Sapira LT" – również bez oceny wpływu na środowisko – chciała zbierać, składować, segregować i przerabiać różnego pochodzenia odpady budowlane.
Zygmunt Żdanowicz
"Tygodnik Wileńszczyzny"