Za nami niedzielna zorganizowana przez Pana pielgrzymka do Lacka i Dobromila. Co wydarzyło się przed 74 laty w tych miejscach na terenie dzisiejszej Ukrainy?
– Przed 74 laty pomiędzy 22 a 27 czerwca 1941 r. w dwóch miejscach: w więzieniu w Dobromilu i w Kopalni Soli „Salina" w Lacku, sowieccy zbrodniarze z NKWD, którzy pospiesznie uciekali przed Wehrmachtem, wymordowali Polaków i Ukraińców. Świadkiem tych wydarzeń był Tadeusz Pstrąg, który pochodził stamtąd i mieszkał przy drodze prowadzącej do Kopalni Soli „Salina" w Lacku (obecnie ta miejscowość nosi nazwę Solanowatka), gdzie samochodami Sowieci wywozili zabitych z więzienia dobromilskiego i wrzucali ich ciała do kopalnianego szybu. Przewożono także żywych, skrępowanych drutami więźniów politycznych, tzw. wrogów ludu, również z Przemyśla. Ustawiano ich bezpośrednio nad szybem i mordowano strzałem w tył głowy. Łącznie w ten sposób wymordowano ok. 1000-1200 osób. Kiedy Niemcy dowiedzieli się o tych mordach na „Salinie", zmusili dobromilskich Żydów do pracy przy wyciąganiu ciał zamordowanych zatopionych w szybach. Żydzi usypali mały kurhan nieopodal kopalni, gdzie pochowano część ofiar. Podobny do zamordowanych Polaków i Ukraińców los spotkał także Żydów, których Niemcy zgładzili i wrzucili do szybów. Później szyby zabetonowano. Kiedy Armia Czerwona w 1944 r. ponownie powróciła na te tereny, o mordach w „Salinie" zabroniono mówić. Z czasem na terenie kopalni powstało sanatorium dla chorych na gruźlicę oraz ośrodek wypoczynkowy. W tej chwili jest tam pomnik i w każdą rocznicę zbrodni Ukraińcy pamiętają o swoich zamordowanych rodakach.
Jakie zainteresowanie towarzyszyło pielgrzymce upamiętniającej zbrodnię sprzed lat?
– Ukraińcy od lat organizują uroczystości na miejscu w Lacku. Byliśmy tam przed kilku laty z harcerzami, ale uroczystości odbywały się niestety pod czerwono-czarną flagą banderowską, co było dla nas nie do przyjęcia. Dlatego w tym roku postanowiliśmy obchodzić tę rocznicę osobno i udaliśmy się tam nie 22, ale 21 czerwca, a więc w przeddzień 74. rocznicy mordu. Autokarem wyjechało kilkadziesiąt osób m.in. z Przemyśla i Rzeszowa. W Dobromilu w kościele pw. Przemienienia Pańskiego uczestniczyliśmy we Mszy św. za dusze zamordowanych. Oprawę muzyczną zapewniła Kapela Fidelis z Przemyśla, a poetka Teresa Paryna powiedziała wiersz poświęcony ofiarom ludobójstwa. Następnie udaliśmy się pod byłe więzienie dobromilskie, gdzie po krótkiej modlitwie złożyliśmy kwiaty i zapaliliśmy znicze. Następnie udaliśmy się do Lacka, gdzie w miejscu mordu oddaliśmy hołd ofiarom ludobójstwa. Była też okazja, żeby bliżej zapoznać się z historią tej przerażającej zbrodni. W uroczystościach uczestniczył także wspomniany Tadeusz Pstrąg, obecnie prezes Towarzystwa Przyjaciół Dobromila i Chyrowa.
Kim były ofiary sowieckiej zbrodni? Wspomniał Pan, że wśród zamordowanych byli także więźniowie z Przemyśla.
– Byli to ludzie różnych profesji i zawodów. W owym czasie w przemyskim więzieniu przetrzymywano przedstawicieli przedwojennej elity, np. nauczycieli czy pedagogów, którzy dla sowieckiej władzy stanowili potencjalne zagrożenie. Do więzień trafiali aresztowani za działalność konspiracyjną, np. za posiadanie radia. Każdy powód był dobry, żeby oskarżyć np. o szpiegostwo, choć nie było żadnych dowodów. Dla NKWD każdy sposób, żeby pozbyć się zdrowo myślących Polaków, był dobry. Jedną z ofiar był ówczesny prezydent Przemyśla Władysław Baldini, który z grupą więźniów pędzony był dawną przemyską ulicą Dobromilską właśnie w kierunku Dobromila, gdzie w tamtejszym więzieniu został zamordowany.
Jakie intencje towarzyszyły pielgrzymom, którzy udali się wraz z Panem do Dobromila i Lacka?
– Przede wszystkim chcieliśmy oddać hołd wszystkim ofiarom sowieckich zbrodni sprzed 74 lat w miejscu, które nazywane jest Małym Katyniem, gdzie bestialskiego mordu dokonali dwaj oprawcy: sowieckie NKWD i Niemcy. Modliliśmy się także, aby przemyscy radni, odpowiadając na prośby środowisk patriotycznych, zgodzili się na nadanie jednej z ulic w Przemyślu – wspomnianej dawnej ulicy Dobromilskiej – nazwy Aleja Golgoty Lacka i Dobromila. Tym samym chcemy uczcić pamięć pomordowanych.
Są z tym jakieś problemy?
– Już wcześniej zebraliśmy ponad 600 podpisów zarówno Polaków, Żydów, jak i Ukraińców pod projektem obywatelskim o nadanie rondu nazwy Golgoty Lacka i Dobromila. Ostatecznie Rada Miasta Przemyśla zdecydowała inaczej. Teraz, żeby nie zbierać ponownie podpisów, pięciu radnych może złożyć taki projekt o nadanie wspomnianej już dolnej części ul. Słowackiego nazwy alei Golgoty Lacka i Dobromila. Jednak niektórych widać kłuje określenie Golgota i chcieliby je złagodzić, ale w mojej ocenie byłoby to zakłamywanie historii. Prawdę należy nazwać po imieniu i nie ma tu miejsca na poprawność polityczną. Trzeba być tam w „Salinie", stanąć nad szybem, który pochłonął ponad tysiąc niewinnych istnień ludzkich, aby zrozumieć, że było to ludobójstwo, że ci ludzie naprawdę przeszli Golgotę, stając się ofiarami NKWD i Wehrmachtu. Jeżeli nazwa aleja Golgoty Lacka i Dobromila zostanie nadana, to każda pielgrzymka idąca tą drogą w kierunku Kalwarii Pacławskiej z pewnością na górze podejmie modlitwę za abp. Tokarczuka, którego nazwisko nosi rondo, a idąc w dół, będzie się modlić za ofiary sowieckiego i niemieckiego ludobójstwa dokonanego na Polakach, Ukraińcach i Żydach w Lacku i Dobromilu.
Pielgrzymce towarzyszył rowerowy Rajd Pamięci „Golgoty Lacka i Dobromila"...
– Blisko 30 rowerzystów wyruszyło w niedzielę rano o godz. 7.15 spod pomnika Orląt w Przemyślu przez przejście graniczne Malhowice – Niżankowice na uroczystości do Lacka i Dobromila. Tym trudem oddali hołd pomordowanym.
Dziękuję za rozmowę.
Mariusz Kamieniecki
"Nasz Dziennik"
Komentarze
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.