Po kilku miesiącach od nagłośnienia sprawy, 5 maja, harcerze drużyny „Trop" uczestniczyli w demontowaniu muru. Obecni też byli w przy tym m.in.: przedstawiciele Departamentu Dziedzictwa Kultury, właściciela działki, samorządu m. Wilna.
Napisy na nagrobkach zachowały się w dobrym stanie, krzyże i nazwiska świadczą o tym, że płyty te są z mogił żołnierzy różnych wyznań. Marian Mirzojan, wicekomendant Związku Drużyn Harcerskich „Trop" w rozmowie z „Tygodnikiem" powiedział, że mur z płyt nagrobnych został odkryty przypadkowo przez harcerza, który szedł tędy na dworzec na skróty. Spostrzegł, że nieopodal muru leżą nagrobki. Zainteresował się, skąd się wzięły. Okazało się, że podczas burzy drzewo uszkodziło część zabudowania i niektóre płyty odpadły. Ktoś, kto to porządkował, ułożył płyty obok.
– Prawdopodobnie mur powstał w okresie sowieckim. Rozmawiałem na ten temat ze znajomymi pasjonatami historii, którzy twierdzą, że w pobliżu kościoła pw. św. Stefana nie było cmentarza wojskowego. Prawdopodobnie nagrobki zostały wykonane tuż przed drugą wojną światową i miały się znaleźć na mogiłach żołnierzy jakiegoś cmentarza znajdującego się nieopodal wojskowego szpitala. Z napisów wynika, że polegli żołnierze byli różnej narodowości, najwięcej – Rosjan, potem – Niemców i Polaków. Są też nagrobki wyznawców islamu – opowiadał Marian Mirzojan, podkreślając, że gdy się stoi przy tym murze, to ma się wrażenie, iż jest to „wileńska ściana płaczu".
Mur składa się z 261 płyt. Okazuje się, że Departament Dziedzictwa Kulturowego wiedział o nagrobkach już od 2009 roku, jednak nic w tej sprawie nie było robione. Jak stwierdził harcerz, największe zainteresowanie całą tą sprawą okazała ambasada RP w Wilnie, której pisma do odpowiednich władz samorządu i Departamentu Dziedzictwa Kultury RL sprawiły, iż sprawa nieco ruszyła z miejsca. Natomiast dzięki życzliwości gospodarza, który udostępnił odpowiedni transport, harcerze mogli wziąć się do pracy – zdemontowali mur i sfotografowali wszystkie płyty, które na przechowanie zabrała ZSA „Grinda", odpowiedzialna za porządkowanie miasta. Następny etap pracy – to skatalogowanie nazwisk i odesłanie danych do archiwów zajmujących się ofiarami pierwszej wojny światowej w Rosji, Polsce, Niemczech i na Litwie. Jak powiedział Marian Mirzojan, już udało się zidentyfikować jedną osobę. Harcerze „Tropu" dobrowolnie zgłosili się do pomocy w całym przedsięwzięciu, pracując społecznie.
– Na górze muru znajdowało się kilka nagrobków i jedno z tych nazwisk zostało rozpoznane: Atanazy Minko był uważany za zaginionego podczas pierwszej wojny światowej. Odkrycie kolejnych płyt i sprawdzenie danych nazwisk na pewno przyniesie nam odpowiedź na pytania, które dotąd pozostawały nierozstrzygnięte – tłumaczy wicekomendant, podkreślając, że harcerze czują obowiązek śledzenia przebiegu całej tej sprawy do końca, bowiem, jak mówi, „to część naszej historii, którą należy zachować".
Obecny przy rozbiórce muru przedstawiciel samorządu Darius Daunoras z działu ds. ochrony dziedzictwa kulturowego podkreślił, że, póki nie zostanie ustalone skąd pochodzą nagrobki, będą one przechowane w jednym z magazynów należących do samorządu. Jego zdaniem, najlepsze byłoby ustawienie na cmentarzu wojskowym pomnika z płyt, upamiętniającego ofiary.
Teresa Worobiej
"Tygodnik Wileńszczyzny"