Tyle lat minęło od 1 lutego 1925 r., kiedy to do nielicznej grupy polskich radiosłuchaczy dotarły słowa wypowiedziane przez inżyniera Romana Rudniewskiego: „Tu próbna stacja radionadawcza Polskiego Towarzystwa Radiotechnicznego w Warszawie, fala 385 metrów". Komunikat oprawiony był znanymi akordami „Poloneza A-dur" Fryderyka Chopina. Ten właśnie dzień uznaje się za narodziny polskiej radiofonii. Audycje nadawano codziennie od 18.00 do 19.00, a potem nawet do 20.00. Ten próbny program zawierał wiadomości i powieść w odcinkach, audycje dla dzieci i lekcje języka francuskiego, i oczywiście muzykę.
Nie znaczyło to jednak, że utworzono Polskie Radio. W międzyczasie powstawały różnego rodzaju akta prawne i w niedzielę 18 kwietnia 1926 roku odbyła się transmisja pierwszej audycji Polskiego Radia. Po oficjalnych przemówieniach nastąpiła część artystyczna, w której m. in. Stefan Jaracz, sławny aktor i reżyser, który później występował w Wilnie w Teatrze Reduta, przeczytał fragment „Popiołów" Stefana Żeromskiego.
Radio traktowano po telefonie i filmie jako kolejną nowinkę techniczną. Józef Piłsudski wyznał przed mikrofonem: „...czuję się dziwnie, bo nie jestem przyzwyczajony przemawiać do maszyny, a do ludzi". Na szczęście radiowcy nie podzielali uprzedzeń Marszałka i radio rozkwitało. Dziwna „maszyna" zaczęła służyć do przekazywania nie tylko wiadomości, muzyki, ale też nadawała dramaty, prozę i poezję.
Wilno wśród pionierów
W niespełna rok później Kraków miał swoją rozgłośnię. 24 kwietnia 1927 r. – Poznań, 4 grudnia (na Barbórkę) uruchomiono rozgłośnie w Katowicach, a 8 grudnia 1927 r. rozpoczęła swą działalność Rozgłośnia Wileńska Polskiego Radia. Młoda placówka zasłynęła wspaniałymi słuchowiskami, w których występowali m. in. aktorzy Reduty. Furorę zrobiło pierwsze słuchowisko oryginalne „Pogrzeb Kiejstuta" Witolda Hulewicza, transmitowane przez program ogólnopolski. Po tym historycznym wydarzeniu w dziejach radiofonii polskiej, wszyscy zrozumieli, że istnieje możliwość podnoszenia radia ze stopnia komunikowania na stopień sztuki. Warto dodać, że audycje w Wilnie nadawano też w jęz. litewskim i białoruskim.
Dopiero po paru latch swoich rozgłośni doczekały Lwów, Łódź, Toruń, Baranowicze i in. miasta Polski. Ich audycje były upowszechniane w programie ogólnopolskim, z kolei one transmitowały program z Warszawy. Wilnianie opowiadali, że swój dzień rozpoczynali od wysłuchania ze stolicy Polski pieśni religijnej „Kiedy ranne wstają zorze".
Przed mikrofonem – najwybitniejsi
Wiele można pisać o działalności i programach Wileńskiej Rozgłośni PR. Działo się w owym czasie w mieście wiele. Po latach niewoli nastąpił ogromny, w jakże jednak trudnych warunkach, rozkwit kultury, sztuki, nauki. Wszystkie znaczne wydarzenia znajdowały odzew na antenie radiowej.
W związku z otwarciem stacji nadawczej na Zwierzyńcu (mieściła się w budynku tuż za obecnym mostem Liubartasa, o czym informuje ukryta za murem, byle jak wykonana, choć odsłaniana w swoim czasie z dość dużą pompą tabliczka) Ferdynand Ruszczyc w „Dzienniku W Wilnie" 26 XI 1927 r. odnotował: „...pojechałem autobusem na Zwierzyniec, by zapoznać się z tą będącą na ukończeniu stacją nadawczą wileńską. Już z zewnątrz szalone druty i maszty. Miły jest dom – willa murowana...Wszystko nowiutkie i urządzone po europejsku..."
8 grudnia 1927 r. nastąpiło uroczyste otwarcie stacji. Z tej okazji odczyt wygłosił Ferdynand Ruszczyc, oczywiście mówił o ukochanym Wilnie. Chciałoby się przytoczyć całość, ale ograniczymy się do fragmentu: „ Zdarza mi się nieraz oprowadzać po Wilnie swoich i obcych... Gdy wchodzimy do Katedry, Bazyliki naszej, gdy stajemy przed grobem zwycięzcy grunwaldzkiego Witolda, w kaplicy Królewskiej przed trumienką świętego Kazimierza i tam, gdzie Zygmunt August ułożył do snu wiecznego w ukochaniu wielkim poślubioną, a koroną królewską uwieńczoną Barbarę, wiem, że stają przed gośćmi naszymi obrazy z dziejów Wilna wymowniejsze niż słowa. Wiem też, że mury uniwersyteckie, mury Wszechnicy Batorowej same mówią o pierwszym rektorze, księdzu Piotrze Skardze i o ostatnich uczniach dawnego uniwersytetu – Filaretach. I tak jest, gdy przechodzimy koło domów, gdzie na tablicach krótkie napisy głoszą: tu mieszkał Mickiewicz, tu mieszkał Słowacki..."
Gdy w 1931 roku odkryto groby, radio wileńskie stale czuwało nad przebiegiem robót. Pierwsza relacja (22 września) nosiła tytuł „Odkrycie Grobów Królewskich w Bazylice Wileńskiej". Audycję prowadził Witold Hulewicz, a uczestniczyli w niej biskup Władysław Bandurski, Ferdynand Ruszczyc i Stanisław Lorentz.
Ze wspomnień Agnieszki Hulewicz-Feillowej, córki Witolda Hulewicza: w książce pt. „Rodem z Kościanek" pisze: „Kiedy w r. 1932 zwycięzcami sławnego challenge'u byli Franciszek Żwirko i Stanisław Wigura, odwiedzili oni Wilno...Oczywiście odbyła się uroczystość gratulacji i wręczenia kwiatów (przez mnie) w studio radiowym na Witoldowej (od aut.: przemawiał Franciszek Żwirko, co transmitowane było na całą Polskę). Wstrząsającym wrażeniem była dla nas wkrótce potem katastrofa awionetki RWD-6 i śmierć obu bohaterów".
Piotr Szulski opowiada:
– Niedawno gościliśmy w rubryce „Wilno i wilnianie" Piotra Szulskiego, inżyniera łączności radiowej, doktora nauk technicznych. Nie wykorzystaliśmy wtedy jego wspomnień, dotyczących dawnej radiofonii wileńskiej, czasów, gdy w wielu domach nie było jeszcze elektryczności. Królowały wtedy pierwsze odbiorniki radiowe, tzw. kryształkowe, o których pan Piotr opowiedział, że aby je słuchać nakładało się na uszy słuchawki, była cała masa różnych membran, drutów i drucików, którymi manipulowało się dopóty, aż usłyszało pożądane dźwięki, czasem wyraźne, nieraz zgrzytliwe, z piskami i szumami. A na podwórku znajdowały się własnej roboty: antena na wysokiej tyczce i uziemienie, którego głównym elementem było metalowe wiadro. Z tamtego okresu datują się tak naprawdę zainteresowania pana Piotra radiofonią. Otóż, pewnego razu pod nieobecność rodziców zaciekawiło go, w jaki sposób słuchawki działają. Rozmontował więc je, splątał przy okazji wszelkie przewody i...czekał zasłużonej kary, ale ona nie nastąpiła. Ojciec wszystko naprawił.
– Wiem, że radio ogromnie zainteresowało wilnian. Odbiorników tzw. kryształkowych, stosunkowo tanich i nie wymagających zewnętrznego zasilania, wciąż przybywało. Kupowano je często za oszczędności, które były przeznaczenie na inny cel. Potem nastąpiła era odbiorników lampowych. W moim domu w Szałtunach elektryczność zjawiła się „za Niemców", a wraz z nią – doskonały Philip. Dzięki niemu, przy szczelnie zasłoniętych oknach słuchało się „Wolnej Europy", a przy ul. Algirdo (d. Józefa Piłsudskiego) nowe władze miasta zamontowały trzy potężne maszty – tzw. głuszytiele, aby niepokorni wilnianie nie mogli się dowiedzieć, co się dzieje na świecie..." wspomina Piotr Szulski.
Halina Jotkiałło
"Rota"