Oto urywek z książki o Słobodzie, w którym podane jest streszczenie wywiadu Janiny Norkunienė z p. Władysławą Dudaniec:
„23 czerwca 2011 roku. Spotkanie z p. Władysławą Dudaniec (Palewicz), urodzoną i mieszkającą we wsi Słoboda, miało charakter wspomnienia i rozważania nad sensem życia, pojęcia wartości stosunków międzyludzkich, oceny dobra, zła i wiary. Najcenniejsze wiadomości, które wypływały z ust, jak z nadzwyczajnej „kopalni etnograficznej", przekazywały rdzenną, obyczajowo-obrzędową, gospodarczą, rodzinną, społeczną, geograficzną i już historyczną informację rodzinnej wsi Słoboda. Zawczasu poinformowana przez sąsiadkę, panią Danutę Grochowską o celi naszej wizyty, nadawczyni również przyszykowała się do wywiadu.
Weselną pieśnią „Prystrojsia dzieuczyna prychoża", którą śpiewała Władysławy mama, Paulina Palewicz (Stefanowicz) i babcia, Aniela Stefanowicz, ur. w zaścianku Maluta, rozpoczęło się nasze spotkanie.
Kobiecy los, dola synowej, nieszczęśliwa miłość była ośpiewana w pieśniach: „Oddała mnie mama w tak dalekie strony", „Lecieła ziaziula praz bor kukujuczy", „Oj, pri łużku pri łunie", „Moja matula po mnie biaduje", „Kto lubości nie znajet, tot sczastliwy czełowiek", i „A u poli try duby". Losy ludzi rodzinnej wsi również byli podobne do losów bohaterów z pieśni ludowych.
Nadawczyni posiada piękny głos. Śpiewa bardzo łagodnym, intonacyjnie czystym głosem. Śpiew jest bardziej podobny do melodyjnego opowiadania, ponieważ każde słowo, połączone w muzyczny wyraz przekazuje sens i wartość śpiewanej treści, a śpiewane jest z dużym wyczuciem, porównaniem z własną życiową praktyką, z przeminionymi latami i rzeczywistością, w której dzisiaj żyjemy. Żaden fachowy wykonawca nie może dorównać takiemu śpiewu, ponieważ odtworzyć prawdziwy widok zjawisk, może tylko osoba, której z matczynym mlekiem zostały przekazane nie tylko wrodzone zdolności, ale pojęcie sensu życia, szacunek do wartości treści i melodii folkloru śpiewanego jak i mówionego.
Pieśni, śpiewane w rodzinnym domu Palewiczów, według tematyki najbardziej są zbliżone do codzienności kobiety, opowiadały o realiach życia sprzed paru set lat. Pani Władysława nie tylko śpiewała pieśni, deklamowała wiersze z lat szkolnych, ale również opowiadała jak to żyło się w rodzinnej wsi. Jak młodzież chodziła na zabawy, jakie byli majówki. Władysława pamięta jakby to było tylko wczoraj.
Kto dzisiaj szykuje się do wesela i chciałby sprawić tradycyjne wiejskie wesele, powinien zapytać o to panią Władysławę. Szczegółowy opis „wyprawki", która była dokładnie ułożona w kufrze, opowiadanie o ubiorze młodej pary i asysty, o tradycyjnym weselnym poczęstunku, wykupie posagu, o prezentach młodej, o obowiązkach żony, o prowadzeniu rachunku dochodu i rozchodu rodziny, o stosunkach teściowej do synowej, o pobieraniu się między sobą biedaków i o wyposażeniu domu wiejskiego, w którym mieszkała nie jedna rodzina jest dokumentem wsi. Bezcenna informacja, którą jeszcze możemy bezpośrednio usłyszeć z ,żywego źródła" jest przykładem przetrwania lokalnej kultury wsi. Ta informacja jest prawdziwa, wyczuta, przeżyta konkretną osobą i we właściwy sposób jest przekazywana dla następnych pokoleń.
Pani Władysława opowiadając o jakimś zjawisku z życia wsi, mówiąc o charakterystycznych cechach ludzi, czy przypominając okoliczności wydarzeń, dodaje pewne lokalne porównania (pracowici, miejscowi nosili nazwę „smolaki" – to ludzie „gospodarskie" i „zażyte", silne, twarde jak smolak) czy przysłowia: „Ni poduszki, ni pierzyny, przychodź do mnie na grochowiny", „U susieda chata kurna, była żonka i ta durna", „Dziongi jość – miłyj moj, a jak niet – czort z toboj", „Ni dienieg, ni towaru").
Władysława, mająca zdolności krawieckie, pamięta, jakim sposobem „burki" obuwie trafiło do Słobody. Uciekinieży, którzy uciekali przed frontem, byli obute w takie obuwie. Okazało się, że je uszyć nie jest zbyt pracochłonne. Zaraz była wykonana praca kroju i pierwsze „burki", uszyte przez Panią Władysławę znalazły zastosowanie i przyżyły się wśród sąsiadów.
W dawne czasy słobodzianie brali aktywny udział w Kiermaszu Kaziukowym. Mężczyźni wieźli na sprzedaż łyżki, necki, beczki, miotły, bojki, dzieżki, drewniane wiadra, chleb, masło, mleko, jajka, lniany olej i inną żywność, oraz rzeczy użytku codziennego. Takim sposobem nie jedna rodzina miała możliwość „powiązać koniec z końcem" i przetrwać do wiosny. Z rynku dla każdego dziecka przywozili obwarzanki i kładli do kołyski.
O lokalnej kulinarii ludowej Pani Władysława opowiadała z wyjątkową dokładnością. Buraki, kapusta, bób, groch, mak, ziemniaki byli podstawowymi kulturami, wysiewanymi i wysadzanymi na pobliskich polach i z których przyrządzało się mnóstwo potraw. Sposobów na przechowanie warzyw zimą było wiele: suszenie, solenie, kwaszenie i przechowywanie na surowo. Z tego „przyrządzano": „matirowkę", „zacirkę", „saładuchę", „buraki gospodarcze", buraki i butwinę soloną, kwaszoną kapustę. Gotowali i makowe mleko. Kasze przyrządzano makiem i takie potrawy były bardzo pożyteczne i zdrowe.
O chlebie Pani Władysława opowiedziała również szczegółowo. Nie tylko składniki dodawane do szykowanego ciasta dodawały chlebu odpowiedniego smaku, ale i drewniane dzieżki, „roszczyna", ciepło rąk, znak krzyża, ciepło pieca jak czystość sumienia i zupełna cisza sprzyjały, aby „bochanka'' urosła i zarumieniła się na dziwo.
Umiejętności przekazane Pani Władysławie kilkoma pokoleniami, do dziś dnia nie zeszły z pamięci nadawczyni. W razie potrzeby, czy to chlebek, czy jakaś inna potrawa zaraz by była przyszykowana przez umiejętną gospodynię. Nie jedni weselnicy łakomili się świetnymi potrawami, które szykowała Pani Władysława jak i nie jedna niewiasta otulała swe dzieciątko w kołdrę, uszytą przez panią Władysławę.
Dla mnóstwa ludzi nadawczyni doradziła w zdrowiu, zamawiając od zwichnięcia, „zgłazu", „przelęknięcia" i innych chorób. Władysława Dudaniec, po dziś dzień jest znana we wsi i o okolicach jako krawcowa, weselna gospodyni, zamawiaczka i oczywiście znawczyni pieśni ludowych i chronicielka lokalnych tradycji.
Według opowiadań Pani Władysławy jeszcze nie mało przesądów do dziś dnia zachowało się w Słobodzie. Ludzie pamiętają przestrzegania praojców, jako przykład: ludzie zawiązują czerwone kokardy dla koni, aby ochronić przed złym okiem; nie niosą nic z lasu na Zwiastowanie; nie robią tego, czego by nie robili i ich przodkowie, co świadczy o tym, iż pamięć pokoleń między słobodzian jeszcze jest żywa.
Pani Władysława pamięta i tamte dawne, letnie wieczory, kiedy młodzież wsi Słoboda spotykała się przy mostku i śpiewała, aż razem z wczesną ptaszyną budziła wieś. Chłopacy wtórowali, głosy rozlegały się nie tylko po Słobodzie, echo donosiło śpiew aż do Niewieryszek, a tamci powiadali: „Nu, Słabada pojot". Śpiewając pieśni dożynkowe „Oj, rwała, rwała lanok"; „Spor, żyta spor"; „Pod kalinoj, pod malinoj" pani Władysława również opowiadała o przebiegu zbioru plonów w Słobodzie. Pierwszy snop, zwany „gospodarzem", stał w kącie wiejskiego domu, warsztaty tkackie „huczały" wieczorami, a przy nich siadywała babcia, mama i wnuczka. Większość kobiet umiała prząść, tkać, wyszywać, cerować i łatać, a często umiała i uszyć ubranie dla swojej rodziny. Płótno, tkane Władysławą, serwety i inne wyroby ręczne, wyjęte z szafy, świadczą o zaradności, zdolności i aktywności mieszkanki wsi Słoboda, która jako rodzinną relikwię, na strychu przechowuje kufer swojej mamy.
Kufer oczywiście jest po brzegi wypełniony dobrymi, lecz czasem dotkniętymi rzeczami rodzinnymi. Inne rzeczy użytku codziennego, które dzisiaj mogą służyć dla młodego pokolenia, jako żywa lekcja historii też są jeszcze w nienajgorszym stanie. Opowiadając o wybielaniu płótna, pani Władysławie przypomniało się jaki to był zapach: „Płótno jak wybieli się na słonku, to aż bialutkie. A tak pachniało, że aż poleżeć i odpocząć chce się".
Mężczyźni w domu rodzinnym, zajmowali się pracą stolarską, obrabianiem skóry i innymi pracami potrzebującymi fizycznego wysiłku. Młodzież zawsze służyła ku pomocy starszym. Więź między pokoleniami była bardzo silna.
Informacja, którą przekazała Pani Władysława jest bardzo cenna. Nie da się w kilku zdaniach wyrazić podziwu i zachwytu. Warto tylko zaznaczyć, że serdeczność, z którą nadawczyni nas przyjęła i chęć podzielenia się rodzinnym kunsztem, była bezgraniczna".
Redakcja naszego portalu dołącza do życzeń urodzinowych i życzy Pani Władysławie mocnego zdrowia i dużo radości na co dzień.