Powojenny podział naszego kraju zmusił do opuszczenia rodzinnych stron i w roku 1945 zamieszkała w poniemieckim Ełku. W tym mieście też pracowała, będąc z zawodu prawnikiem. Włożyła wiele swej energii w pracę zawodową, ale ciągle tęskniła za ukochanymi Kresami. Mówiła, że czuje je w sercu jak bolesną ranę.
Po roku 1989, kiedy poczuliśmy się wolni, mogła o tym mówić głośno. Była współzałożycielką Towarzystwa Przyjaciół Grodna i Wilna w Ełku i wieloletnią jego prezes. Faktycznie była jego mózgiem i sercem.
Organizowała wyjazdy na Kresy, co było zawsze dobrze zorganizowane i pełne patriotyzmu. Wiozła naszym rodakom serdeczne słowa i pomoc materialną. Nawiązała tam liczne znajomości i przyjaźnie. Historię Kresów znała doskonale i mogła mówić o nich godzinami, umiała znaleźć i pokazać czasem zapomniane miejsca historyczne na Ziemi Wileńskiej. Pamiętam, jak w Krawczunach mówiła o poległych żołnierzach AK, którzy tu stoczyli ostatni bój z Niemcami. Źle się czuła, z trudem chodziła, ale szła, by pokazać innym to, czego nie można zapomnieć.
Zostawiła po sobie wiele trwałych pamiątek, jak Tablicę Ponarską, która umieszczona jest w Domu Kultury Polskiej w Wilnie, sztandar dla Centrum Kultury Polskiej im. Stanisława Moniuszki. Martwiła się, że jak odejdzie nasze pokolenie, zaginie pamięć o Kresach. Myślę, że Towarzystwo Przyjaciół Grodna i Wilna w Ełku będzie kontynuować Jej dzieło.
Zawsze, kiedy przyjeżdżała do Wilna, szła najpierw przywitać się, jak mówiła, z Panią Ostrobramską. Wierzę w miłosierdzie Matki Ostrobramskiej, że otoczy Ją troskliwą opieką.
Jadwiga Żurkowa,
prezes Towarzystwa Przyjaciół Grodna i Wilna w Giżycku
Rota
Komentarze
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.