Do 21 roku życia był ateistą. Studiował na politechnice i, mając umysł ścisły, wierzył tylko w to, co można zbadać doświadczalnie. Dziś, już jako doktor habilitowany inżynier, Mirosław Rucki twierdzi, że nauka dostarcza coraz więcej dowodów na istnienie Boga i Jego działanie we Wszechświecie.
Podczas październikowego pobytu w Wilnie dr hab. inż. Rucki udzielił krótkiego wywiadu dla „Tygodnika", opowiadając o badaniach naukowych i o dwumiesięczniku „Miłujcie się", w którym obecnie pracuje jako zastępca redaktora naczelnego.
Czy rzeczywiście badania naukowe potwierdzają prawdziwość Ewangelii?
Nawet na to, że Jezus zmartwychwstał, są dowody naukowe. Jest to niepodważalny fakt historyczny. Potwierdzają go m. in. badania Całunu Turyńskiego, przeprowadzone przez licznych specjalistów z różnych dziedzin. W jednym z artykułów naukowych 24 badaczy zebrało i przytoczyło około 150 dowodów, potwierdzających autentyczność tej relikwii.
Jakie obecnie istnieją dowody na to, że Całun Turyński nie jest średniowiecznym fałszerstwem?
Na badanym płótnie m.in. znaleziono drobinki piasku z Jerozolimy i pyłki kwiatów, 60 proc. których występuje w Galilei, zaś 3 rodzaje z nich – tylko w Galilei i nigdzie indziej. Nowoczesne metody badań pozwoliły też wykryć, że osoba zawinięta w całun miała na oczy położone monety, według ówczesnego zwyczaju, bite w czasach, kiedy Jezus był ukrzyżowany. Utrwalone na obrazie rany odpowiadają ewangelicznemu opisowi męki Pana.
Podczas badań całunu stwierdzono, że jest on jakby negatywem fotograficznym. Włókna całunu są jak gdyby wysuszone na głębokość 250 nanometrów (1nanometr=1/1000 mikrometra) i to właśnie tworzy na nim obraz. Taki efekt w dzisiejszych czasach można by było osiągnąć tylko za pomocą lasera ultrafioletowego próżniowego, gdyby udało się zwiększyć 10 tys. razy moc najpotężniejszego istniejącego dzisiaj urządzenia tego typu. Fakty dowodzą, że niemożliwe jest, by Całun był fałszerstwem.
Ciekawy szczegół – podczas badań wykryto, że obraz na całunie jest zniekształcony, jakby podczas jego powstania tkanina zapadała się w głąb twarzy. Świadczy to o tym, że obraz powstał nie wtedy, gdy ciało leżało zawinięte w płótno, lecz kiedy ciało znikało podczas zmartwychwstania.
Czy, Pana zdaniem, teoria powstania życia na Ziemi, zwana teorią ewolucji biologicznej, jest prawdziwa?
Co do teorii ewolucji biologicznej mogę powiedzieć, że z punktu widzenia nauki czas istnienia naszej planety jest zbyt krótki, by zaszła na niej ewolucja organizmów żywych od „najprostszych" do najbardziej skomplikowanych. Wystarczy poważnie rozważyć znane fakty, by przekonać się, że nauka tak naprawdę ukazuje co innego, niż materialistyczna wizja świata, której nauczano nas w szkole, i którą lansują media świeckie.
Skoro teoria ewolucji nie ma solidnych podstaw naukowych, to dlaczego na świecie jest tak popularna?
Teoria ewolucji nie jest popularna, tylko szeroko promowana, na jej propagowanie idą wielkie pieniądze. Natomiast nie promuje się książek, napisanych jako polemika, a są one naprawdę dobre. Wielu ludzi nawet nie wie, że istnieje jakaś naukowa alternatywa teorii Darwina. Chodzi też o mechanizmy finansowania nauki: środki pieniężne otrzymują ewolucjoniści. Projekt badawczy, którego celem nie będzie potwierdzenie teorii darwinowskiej, dofinansowania raczej nie otrzyma.
Dlaczego Kościół nie zajmuje się promowaniem teorii alternatywnych?
Kościół nie uprawia nauk przyrodniczych. Kościół nie jest od tego, by walczyć z naukowcami i ich teoriami. W sumie ja też nie zwalczam ewolucjonizmu, bo nie jestem biologiem, to nie moja dziedzina. Mimo to, jako inżynier, mam prawo zadać biologom pytanie: jak jest możliwe z technicznego punktu widzenia, by ewolucja zaistniała? Ewidentnie, osoby promujące materialistyczną ideologię darwinizmu nie zastanawiają się nad takimi sprawami.
Czy trudno było podjąć tę decyzję o porzuceniu pracy naukowej dla ewangelizacji?
Bóg od dawna przygotowywał do tego grunt, ale samą decyzję podjąłem w 2010 roku, wtedy złożyły się odpowiednie okoliczności.
Czasopismo „Miłujcie się" podejmuje interesujące zagadnienia, ale od lat – o podobnej tematyce...
Wychodzimy z czasopismem jako ewangelizatorzy, by ludzie mogli dostąpić łaski nawrócenia. Ten cel określa tematykę, która, owszem, jest taka sama od lat, ale jednak za każdym razem ten sam temat jest ukazany na nowo. Dzięki temu numer, który wyszedł 10 lat temu, jest aktualny również dzisiaj. Prawda jest taka sama, Bóg jest taki sam.
Czy już nawrócony człowiek też coś znajdzie dla siebie na jego łamach?
Właśnie tu, w Wilnie, pewna kobieta powiedziała mi, że wyrosła na „Miłujcie się!", a to znaczy, że pismo pomogło jej nie tylko w nawróceniu, ale we wzrastaniu. Często właśnie tak się dzieje: człowiek niewierzący lub zaniedbujący swoją wiarę przeczyta „Miłujcie się!" i przeżyje nawrócenie, a potem prenumeruje czasopismo, by ciągle wzrastać. Nasz dwumiesięcznik czytają całe rodziny, np. babcia, mama i córka, albo rodzice z dziećmi, albo dziadkowie z wnukami.
„Miłujcie się" jest wydawane w wielu językach. Podobno wersje językowe trochę się różnią.
Tłumaczenie musi zawierać elementy kulturowe danego kraju, bo nie wszystkie tematy są aktualne dla ludzi w innym zakątku ziemi. Wątki czysto polskie albo są pomijane, albo wyjaśniane dodatkowo. Czasopismo ma być ambasadorem Ewangelii, a nie kultury polskiej. Zresztą, to nie zespół redakcyjny postanawia tłumaczyć na jakiś język i wybiera materiał do tłumaczenia, tylko ludzie z różnych krajów do nas piszą, pytając o możliwości wydania w swoim języku, i organizują tłumaczenie i dystrybucję. Z wersją litewską było podobnie – to był pomysł ludzi stąd, którzy najpierw tłumaczyli pojedyncze teksty do celów ewangelizacyjnych, a potem utworzyli grupę tłumaczy na litewski, dzięki której wydaliśmy już dwa numery po litewsku.
Pismo właściwie stale podejmuje tematy o wierze, czystości. Jak rozmawiać z młodzieżą na trudne tematy?
Rozmawiać zawsze trzeba z miłością i szacunkiem. Jeżeli chcemy przekazać komuś coś ważnego, to musimy tego człowieka zrozumieć. Młodzież nie akceptuje moralizatorskiego mówienia typu: „ty nic nie wiesz, ja coś wiem". Dzisiejszy świat potrzebuje świadków, nie nauczycieli, bo często nauczyciel nie musi podzielać poglądów, które głosi, natomiast świadek sam coś przeżył i dzieli się tym. Świadectwo bardziej przemawia, dlatego też staramy się świadczyć o Bogu, który przemienia nas samych, a także naszych czytelników.
Rozmawiała
Alina Stacewicz
"Rota"
Czasopismo „Miłujcie się" w polskiej, i nie tylko wersji językowej, można nabyć w księgarni „Kataliku pasaulis" na ul. Šventaragio 4 w Wilnie.
Komentarze
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.