Czyniąc zadość wprawdzie nowej, lecz dość praktykowanej tradycji, Muzeum Etnograficzne Wileńszczyzny w Niemenczynie zaprosiło pracowników filii, przyjaciół i dobroczyńców na wspólne przeżywanie zbliżających się rodzinnych świąt. Muzeum Księdza Obrembskiego zorganizowało wieczerzę dla chorych i samotnych.
Każdy, kto przynajmniej raz przekroczył próg Muzeum Etnograficznego Wileńszczyzny, przyzna że jest miejsce nietypowe. Z braku wieczności zgromadzono w nim dziesięć tysięcy starych rzeczy, które – podobnie jak w wierszu Wisławy Szymborskiej – „cichutko tryumfują w czasie". Znalazły swoje miejsce, otoczone troską oddanych pracowników. I są świadectwem tego, co było, żeby pomóc zrozumieć to, co jest i co będzie, wszak „historia magistra vitae est – historia jest nauczycielką życia".
Bóg się nam rodzi, porzućmy smutki
Pieczę nad całością sprawuje dyrektor – Algimat Baniewicz – inicjator wielu przedsięwzięć, w tym również spotkania opłatkowego. Ma taką charyzmę, otwartość, zrozumienie i szacunek do ludzi, i oczywiście do pracowników, że na jego zew stawiają się wszyscy.
Tak było i tym razem. W ciepłych i domowych kątach muzeum zapachniało rybą i pierożkami, a salę wypełniła „jedna wielka muzealna rodzina".
W pierwszej kolejności zaserwowano strawę duchową. „Cicha Nowinka" – zespół ludowy z Ciechanowiszek zaprezentował obrazek wigilijny – „Jak to dawniej na Wileńszczyźnie bywało". Odtwarzając w najdrobniejszych szczegółach elementy wieczoru wigilijnego przypomniano zwyczaje i obrzędy, pieśni i kolędy – to, co działo się pod każdą strzechą od momentu pojawienia się na niebie pierwszej gwiazdki, aż do pasterki. Szeregi zespołu zasila też młode pokolenie – Waldemar Dudojt pięknie, ze scenicznym zacięciem zaśpiewał pastorałkę.
Po życzeniach, które kierownik zespołu – Janina Narkunienie – złożyła wszystkim obecnym i ich bliskim, zrobiło się naprawdę świątecznie.
Po dawce ludowej obrzędowości na scenie zaprezentowała się kapela, a właściwie dwie kapele: Kapela 2 Tygodnie i Kapela Podwórkowa połączyły swoje siły i na czele z szefową, Katarzyną Żemojcin, działają pod auspicjami muzeum.
Ależ to było wykonanie! Talenty młodzieży są imponujące – oryginalne aranżacje muzyczne, zachwycający wokal – znane i popularne kolędy jakby „narodziły" się na nowo.
Wystąpił też Julian Germanowicz, młody, zdolny wykonawca sam akompaniował sobie do pastorałek. „Jest pokój i nadzieja, spełniają się pragnienia" – śpiewał i jakoś tak wszyscy mu w to wierzyli. Zwłaszcza, kiedy na głowy zasłuchanych posypał się... śnieg! Takie rzeczy mogą się zdarzyć tylko w Niemenczynie!
Cieszą się dzieci, i gwiazda świeci
Święty, a właściwie Sportowy Mikołaj, w którego wcielił się dyrektor muzeum, spełnił pragnienia wielu i obsypał wszystkich brakującym na dworze śniegiem (żartował, że poświęcił na to jedną poduszkę – ale warto było). Niedowierzanie w oczach i radość na twarzach – to nagroda za pomysł i spełnianie marzeń. Szczególnie aktywne były dzieci – niespełna dwuletni Dawidek Dąbrowski był królem parkietu, tańczył, bił brawo, a jego kolega Kacperek Widuto wtórował mu z kolan mamy.
Wśród zaproszonych gości byli: Edmud Szot, kierownik wydziału kultury, sportu i turystyki, radny rejonowego samorządu Stanisław Adamajtis, starosta gminy niemenczyńskiej, przyjaciel muzeum, Edward Puncewicz, zastępca starosty gminy mejszagolskiej Andrzej Adameitis.
Kierownik Muzeum Księdza Józefa Obrembskiego, Józefa Markiewicz, przywołała postać Patriarchy Wileńszczyzny obdarowując aniołkami, na których zapisane zostały życzenia prałata, składane wiernym onegdaj, kiedy chodził po kolędzie.
I dla smutnych, opuszczonych Pan narodził się w stajence
Filia niemenczyńskiej placówki, Muzeum Księdza Józefa Obrembskiego, realizując potrzebę odpowiedzialności za bliźniego, zorganizowało wigilię dla samotnych. W czwartą niedzielę adwentu, kiedy już prawie widać światełko betlejemskiej gwiazdy, kierownik Józefa Markiewicz i kustosz Waleria Adameitis zaprosiły do „pałacyku" samotnych mieszkańców Mejszagoły. Biały obrus, opłatek, tradycyjne potrawy i to, co w święta najważniejsze... bycie z kimś, wspólne śpiewanie kolęd nadało treści niedzielnemu popołudniu. Pałacyk księdza Obrębskiego zawsze otwierał swe skromne podwoje dla potrzebujących, prześladowanych, dla zwykłych przechodniów i „wielkich tego świata" – nigdy nikt nie wyszedł głodny, ani pozbawiony wskazówek na dalszą drogę.
I tak jest do dziś, z tą tylko różnicą, że gospodarz obserwuje z góry, czy jego nauki nie poszły na marne.
Jest taki jeden wieczór spowity śniegiem i ciszą, Gdy Niebo Ziemi dotyka – mówi o istocie świąt poetka Lucyna Krzemieniecka. Dzięki takim przedwigilijnym spotkaniom udaje się delikatnie dotknąć Nieba we wspólnocie, która wprawdzie nie zasiądzie z nami do wigilijnej wieczerzy, a jest tak ważna w naszym życiu – to nasi przyjaciele, współpracownicy, nasza... rodzina, nie tylko od święta.
Monika Urbanowicz
Fot. Marian Dźwinel
Rota