Pierwsze latawce powstały w Chinach, ok. V wieku p.n.e. Był tam już znany papier i jedwab – materiały na tyle lekkie i mocne, że można było przy ich pomocy budować latające zabawki. Bo właściwie od początku używano ich właśnie w tym celu. Oprócz zabawy służyły też jako ozdoby przy różnych uroczystościach. Wykorzystywane były również na wojnie. Chińczycy używali wielkich latawców z gwizdkami do straszenia wrogów.
Dziś latawiec pełni jeszcze jedną bardzo ważną funkcję – jednoczy całe rodziny w działaniu. Bo najpierw trzeba taki latawiec skonstruować (tu przydają się umiejętności konstruktorskie ojców i synów), ozdobić (to pole do popisu dla mam, córek), powierzyć mu tajemnicę, i... wypuścić w niebo! I co najważniejsze, mamy pewność, że naszego sekretu nikomu nie zdradzi, no... może powierzy go chmurom...
W myśl tej zasady – integrować poprzez wspólną pracę, naukę – Muzeum Piśmiennictwa i Drukarstwa w Grębocinie i Fundacja „Świątynia Sztuki" od 12 lat organizują „Święto Latawca".
Tak się składa, że dyrektorem muzeum jest Dariusz Subocz, bliski krewny Wioletty Leonowicz, która znana jest z nieprzeciętnego zmysłu organizacyjnego.
– Zainteresował mnie pomysłem, a później zaproponował włączenie się do akcji. Idea przyświecająca temu przedsięwzięciu na tyle jest ważna, że nie było problemu, żeby znaleźć partnerów do wspólnego projektu, dzięki czemu stał się on międzynarodowy – opowiada Wioletta, nauczycielka Mejszagolskiego Gimnazjum im. Księdza Józefa Obrembskiego.
Przysłowiowego bakcyla szybko połknęła Renata Starenko – wychowawczyni grupy przedszkolnej w mejszagolskim przedszkolu, a także Józefa Markiewicz, kierownik Muzeum Księdza Józefa Obrembskiego, Irena Żygis, nauczycielka plastyki w szkole podstawowej w Duksztach i jednocześnie członek stowarzyszenia Centrum Wspólnoty Mieszkańców Mejszagoły. Stowarzyszenie to bowiem bardzo aktywnie włącza się we wszelkie inicjatywy organizowane na terenie Mejszagoły. Tym razem udostępniło materiały plastyczne, farby, kredki, bibuły.
Geografia „Święta Latawców" powiększyła się o Korwie, gdzie odpowiedzialna za całość była Lola Ambros, kierownik domu kultury – oddziału Wielofunkcyjnego Ośrodka Kultury w m. Niemenczyn.
„Barwnym latawcem dzień wypłynął"
– Wielkie festiwale latawców odbywają się praktycznie w każdym kraju. Oprócz Litwy wspólnie z nami uczestniczyły w tym roku miasta w USA, Irlandii. Celem naszej imprezy jest popularyzacja puszczania latawców jako prostej zabawy dla każdego, która uczy współpracy, integruje. Wierzymy, że sam proces budowy pozwala rodzinom na zjednoczenie się dzięki zbiorowej pracy. Wspólnym puszczaniem latawców pragniemy upamiętnić dzieci, które nigdy nie miały okazji bawić się w ten sposób – te, które zginęły w konfliktach zbrojnych, innych tragediach – mówi inicjator święta, dyrektor muzeum w Grębocinie, Dariusz Subocz.
Pomysł okazał się bardzo trafiony, gdyż 6 września, w puntach zbiórki, stawiły się całe rodziny – włącznie z babciami i dziadkami.
Wszyscy, od najmłodszych do najstarszych, wykazywali się kreatywnością, pomysłowością w tworzeniu swoich latawców. Większość przyznawała, że w teoretycznym przygotowaniu pomógł internet, bo tam można było znaleźć inspiracje i podstawy technologiczne.
Renata Starenko dwoiła się i troiła, pomagając wszystkim zbudować szkielet, nakleić papier lub folię, podpowiadając najlepsze sposoby na udekorowanie latawca. – Dla dzieci to fantastyczna okazja na zrobienie czegoś z rodzicami, bo tak naprawdę na co dzień nie ma czasu na wspólne zabawy. Zaobserwowałam, że i rodzice i dzieci świetnie się bawią, humor wszystkim dopisuje, niektórzy nawet pytają, czy będzie więcej takich integrujących spotkań, watro kontynuować udane projekty – stwierdza aktywna wychowawczyni.
„Myśli wędrują wraz z latawcem"
Wszystkie latawce wyszły imponująco. W Korwiu barwne i uśmiechnięte, w Duksztach z drobiazgowo dopracowanymi plastycznymi szczegółami, a w Mejszagole wzbogacone o cenne myśli księdza prałata, tylko czekały, żeby wznieść się w niebo.
– Ponieważ obchodzimy Rok Rodziny, to uznałyśmy, że warto sięgnąć po słowa księdza Józefa Obrembskiego dotyczące rodziny – roli ojca i matki, postępowania dzieci, wartości wychowawczych. I tak jak to zazwyczaj bywa, losowo dobrane cytaty niezwykle celnie trafiały w oczekiwania rodzin, odnajdujących w nich wskazówki, refleksje będące odpowiedzią na potrzeby chwili – wnioskowała z uśmiechem kierowniczka muzeum Józefa Markiewicz, która wraz z kustoszem Walerią Adameitis przygotowała myśli prałata i dostosowała plac muzealny do potrzeb pracy twórczej.
Piękna pogoda sprzyjała zajęciom plenerowym. Słońce hojne rozdawało promienie, ozdabiając nimi latawce. Gorzej natomiast było z unoszeniem ich w niebo. Zabrakło bowiem...wiatru, który porwałby je w przestworza, sprawił, by popłynęły po tym niebieskim oceanie marzeń.
Ale w końcu liczyła się dobra zabawa, wspólne bycie...A gdy tylko zmieni się pogoda, powieją dobre wiatry, poszybują w niebo te oryginalne ptaki ku uciesze nie tylko twórców, ale i wielu smutnych lub samotnych, którzy widząc na niebie kolorowe ślady, pomyślą siedząc pod kasztanem na ławce: „Ja też kiedyś puszczałem latawce..."
Monika Urbanowicz
Fot. Kamila Żygis
„Tygodnik Wileńszczyzny"
- Title Title
- Title Title
- Title Title
- Title Title
- Title Title
- Title Title
- Title Title
- Title Title
- Title Title
- Title Title
- Title Title
http://l24.lt/pl/spoleczenstwo/item/40252-swieto-latawca-w-gminie-mejszagolskiej#sigProGalleria3b396c5390