„Kiedy w niedzielę dzwoniliśmy do Ambasady Litwy w Izraelu i zawsze odpowiadała automatyczna sekretarka, był to drugi dzień wojny, to czuliśmy się trochę nieswojo. I ciągle odsyłała do wydziału konsularnego MSZ i stamtąd usłyszeliśmy tylko, że musimy zachować spokój, wszystko zrobimy w poniedziałek” – powiedziała dziennikarzom jedna z pasażerek samolotu, który przyleciał z Tel-Awiwu.
Mężczyzna, który leciał tym samym samolotem, mówił, że oczekiwanie na lot się wydłużyło. „Długo czekaliśmy na odlot – ciągle go przekładano i przekładano, jesteśmy wyczerpani i chcemy odpocząć” – powiedział.
Inna rosyjskojęzyczna para wyraziła wdzięczność za to, że władzom litewskim udało się bezpiecznie ewakuować ich z Izraela. „AirBaltic nas opuścił, ale uratowaliście nas, dziękujemy bardzo” – mówiła.
Tym samolotem na Litwę wróciła także grupa pielgrzymów, która utknęła w Betlejem. Jedna z pątniczek wyznała, że najtrudniejszą częścią podróży było czekanie. Według niej, Ambasada Litwy w Izraelu nie przekazała grupie pielgrzymów żadnych konkretnych informacji.
„Zostali jeszcze Litwini, którzy naprawdę potrzebują pomocy w powrocie do domu. Kiedy siedzisz w hotelu i widzisz, jak rząd ewakuuje Polaków, latają samoloty wojskowe, wysyłany jest samolot prezydentam i oni mówią – u nas wszystko w porządku, po prostu postępujemy zgodnie z tymi samymi protokołami, co robił rząd podczas covidu, a my siedzimy i nie otrzymujmy żadnych informacji” – swoimi wrażeniami podzieliła się Nijolė Grigonytė.
„Wszystko dobrze się skończyło i w poniedziałek zapadła decyzja, ale kiedy siedzisz na beczce prochu i po prostu nie dostajesz żadnych informacji, zwłaszcza z ambasady… Szczerze mówiąc, liczyłam na większą aktywość” – dodała uczestniczka pielgrzymki do Betlejem.
Obecnie organizowany jest drugi etap ewakuacji z wykorzystaniem samolotu wojskowego „Spartanas”. Samolot ten już wylądował w Turcji i będzie pełnił tam dyżur na wypadek, jeśli więcej obywateli Litwy będzie chciało opuścić Izrael.
Na podst. ELTA, inf. wł.