W Jaszunach chyba nie ma nikogo, kto by nie znał rodziny Lewkowiczów. Zawsze aktywni, pracowici i obywatelscy, w swoim domu pielęgnują wartości rodzinne, język i kulturę polską. Od czego wszystko się zaczęło? Od przypadkowego spotkania nad Mereczanką. Tu się zaczęła historia pięknej rodziny, w której rodzice Walentyna i Stanisław wychowali trójkę dzieci – Jolantę, Sławomira i Wiesławę. 22 lipca, 50 lat temu, młody Stanisław Lewkowicz zobaczył Walentynę, która ze swoją przyjaciółką przyszła nad Mereczankę koło wsi Wojcieszuny, aby się wykąpać. Młodzi ludzie przypadli sobie do gustu i zaczęli się przyjaźnić. W tym czasie pani Walentyna pracowała w sowchozie w Pasiekach, dokąd przyjechała do pracy z Białorusi. Chcąc poznać swoją rodzinę, młody człowiek został zapytany, jak go przedstawić? To był decydujący moment, bo pan Stanisław oświadczył się pani Walentynie. Młodzi udali się do rodzinnego miasta Walentyny już zaręczeni, a jesienią, 25 listopada, pobrali się.
- Historia rodziny mojej żony jest wyjątkowa. Jej przodkowie pochodzili z Polski, ale okoliczności historyczne sprawiły, że osiedlili się na Białorusi, skąd już nigdy nie wrócili do ojczyzny. Nie słyszeli tam swojego ojczystego języka. Walentyna mówiła po rosyjsku, choć zawsze uważała się za Polkę. Kiedy braliśmy ślub kościelny, trudno jej było złożyć przysięgę, ale ksiądz zachęcał ją, żeby, będąc Polką, nie bała się mówić w swoim ojczystym języku. Jej bliscy bardzo się cieszyli, że nie tylko z powodu naszego małżeństwa, ale że na Litwie, na Wileńszczyźnie, usłyszeli swój ojczysty język – mówi Stanisław Lewkowicz.
Po ślubie młoda para zamieszkała początkowo w Wojcieszunach, ale los sprowadził ich do Jaszun, gdzie wybudowali dom. Teraz spotyka się w nim duża rodzina – troje dzieci z rodzinami i aż sześcioro wnucząt! Na zapleczu działki posadzony przez rodzinę las i altana, w której często spędzają wolny czas. Mereczanka, która kiedyś połączyła dwa młode serca, teraz obok ich domu toczy swoje wody.
Pani Walentyna pamięta, że na Litwie od nowa nauczyła się języka ojczystego i posłała swoje dzieci do polskiej szkoły, mimo że ich znajomi chodzili wtedy do szkół rosyjskich. Syn Sławomir również pamięta tę decyzję, choć w dzieciństwie czuł się nieswojo, gdy jego drogi rozeszły się z kolegami z przedszkola.
- Dziś patrzę na to inaczej i jestem wdzięczny rodzicom za zachowanie języka ojczystego w naszym domu. Uczynili nas wszystkich bogatszymi. Teraz przyda się w pracy. Kiedy musimy rozmawiać o pracy za granicą, ludzie dziwią się, że my na Litwie mówimy nawet w czterech językach – mówi Sławomir Lewkowicz.
Najmłodsza córka Wiesława mieszka obecnie w Warszawie. Pamięta srogie wychowanie w dzieciństwie. Po pójściu do pracy matka dzieliła pracę między dzieci, więc dwie siostry i brat byli do niej przyzwyczajeni i rozumieli jej wartość. Dzieci pamiętają notatki mamy z listą spraw do załatwienia, gdzie ostatnim wpisem był zawsze „Ogólny porządek w domu”.
- W domu zawsze mówiliśmy po polsku. Moi rodzice mnie tego nauczyli. Ważną rolę w moim życiu odegrał fakt, że zostałem ochrzczony przez księdza Józefa Obremskiego, który zawsze podkreślał, jak ważne jest pielęgnowanie języka i kultury ojczystej – wspomina pan Stanisław.
Mer rejonu solecznickiego Zdzisław Palewicz, który przybył do domu pary, pogratulował jubilatom pięknej daty, podkreślając radość z okazji, kiedy może odwiedzić ludzi, którzy swoim przykładem wskazują właściwą drogę dzieciom i ich otoczeniu.
- W imieniu Samorządu Rejonu Solecznickiego serdecznie dziękuję Wam za Wasze życie. Jesteście rodziną, która pisała i pisze dla Jaszun i całego rejonu solecznickiego kronikę wiernej rodziny. Panie Stanisławie, zawsze pracował Pan uczciwie, na wszystko sumiennie zapracowałeś sam, nie jesteś obojętny na innych ludzi i społeczność, w której Pan żyje. Całe życie był Pan aktywny. Ale najważniejsze jest to, kto stoi obok Pana. To zasób, który Pan wychował, który rośnie. To jest największa wartość, bo zawsze jesteście razem – powiedział mer Zdzisław Palewicz, ciesząc się, że z okazji złotych godów dzieci wraz z rodzinami zgromadziły się w rodzinnym domu, a najmłodsza córka wraz z dziećmi i jej mąż przyjechała nawet z Polski.
Słowa gratulacyjne wypowiedział również starosta gminy jaszuńskiej Zdzisław Mażejko, dziękując jednocześnie rodzinie za ducha wspólnoty i patriotyzm.
W domu rodziny Lewkowiczów wisi obraz Anny Krepsztul. Jest drogi całej rodzinie nie tylko ze względu na autorkę, ale także ze względu na to, co jest na nim przedstawione. To jest miejsce w Wojcieszunach w pobliżu dawnego młyna, gdzie się spotkali. Jubilaci pamiętają, że artystka namalowała go z małej fotografii.
Gratulujemy rodzinie Lewkowiczów rocznicy ślubu i życzymy, abyście zawsze i wszędzie odczuwali wzajemną bliskość, nawet kiedy dzielą Was setki kilometrów. Oby nigdy nie zabrakło okazji do spotkań i uścisków, a rodzinne gniazdo w Jaszunach zawsze witało Was z otwartymi ramionami. Zdrowia, szczęścia i pomyślności! Do zobaczenia na kolejnych rocznicach!
Na podst. inf. Samorządu Rejonu Solecznickiego
Komentarze
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.