Wilno po zakończeniu I wojny światowej kilkukrotnie przechodziło z rąk do rąk. Pod koniec grudnia 1918 r. z miasta wycofały się oddziały niemieckie. Po krótkich starciach z Litwinami i miejscowymi bolszewikami Wilno przejęły siły polskiej samoobrony. Po kilku dniach zostały zmuszone do jego opuszczenia przed zbliżająca się Armią Czerwoną (…). W kwietniu 1919 r. miasto zostało odzyskane w wyniku błyskotliwej ofensywy, dowodzonej przez Józefa Piłsudskiego. Wilno było polskie aż do lipca 1920 roku, gdy do miasta wkroczyli bolszewicy w ramach ofensywy na Warszawę marszałka Tuchaczewskiego. Po zwycięskiej Bitwie Warszawskiej uciekający bolszewicy 31 sierpnia 1920 r. przekazali Wilno władzom Litwy Kowieńskiej, tym samym, prowokując nowy konflikt o miasto.
Pochodzący z Wileńszczyzny gen. Lucjan Żeligowski, który 8 października 1920 r. na czele 1. Dywizji Litewsko-Białoruskiej wyruszył w kierunku Wilna, Wojska litewskie nie stawiały większego oporu. Po rozbrojeniu żołnierzy zwalniano do domów, podkreślając, że celem operacji nie jest walka z Litwinami, by w następnym dniu 9 października 1920 r. o godz. 14.15 1 Kompania Mińskiego Pułku i 1 szwadron 3. Pułku Strzelców Konnych wkroczyły do Wilna. Akcja przeszła do historii jako tzw. „Bunt Żeligowskiego”. Jej przeprowadzenie było szybkie i w zasadzie bezkrwawe, gdyż dywizja miała zdecydowaną przewagę nad znajdującymi się na tym terenie oddziałami litewskimi. Co więcej, operacja spotkała się z entuzjastycznym wsparciem miejscowej ludności. W tej sytuacji wojsko i instytucje litewskie, pomimo protestów, były zmuszone wycofać się. Na zdobytych terenach gen. Lucjan Żeligowski proklamował Republikę Środkowej Litwy, która zajmowała powierzchnię 13,5 tys. km² i liczyła niemal pół miliona ludności (z której około 70 proc. stanowili Polacy, 20 proc – Żydzi, i tylko 4 proc. – Litwini) formalnie niezależny organizm państwowy, który posiadał własną administrację, armię, pocztę oraz flagę narodową z Orłem Białym i Pogonią w herbie ze stolicą w Wilnie. Zgodnie z założeniami koncepcji federacyjnej Józefa Piłsudskiego, wraz z Litwą Wschodnią (tereny obecnego państwa Białoruś) i Litwą Zachodnią (dawne tereny guberni kowieńskiej) Wileńszczyzna miała tworzyć pozostające w unii z Polską państwo litewskie, składające się z trzech kantonów narodowościowych. 12 października 1920 r. gen. Lucjan Żeligowski wydał dekret, w którym ogłosił, że będzie sprawować władzę zwierzchnią na terenie Litwy Środkowej jako naczelny dowódca wojska, a funkcje rządu obejmie powołana przez niego Tymczasowa Komisja Rządząca. Przez kolejne 1,5 roku Republika Litwy Środkowej funkcjonowała jako formalnie niepodległe państwo. Językiem urzędowym na jej terenie był polski.
W marcu 1922 r. na terenie Wileńszczyzny odbył się demokratyczny plebiscyt o przyszłości tych ziem, w którym przy wysokiej 64 procentowej frekwencji absolutna większość głosujących opowiedziała się za połączenie się z Rzeczpospolitą Polską. Po roku 15 marca 1923 r. decyzję tą potwierdziła Rada Ambasadorów mocarstw światowych (USA, W. Brytania, Francja, Włochy, Japonia i in.). Władze Litwy Kowieńskiej z decyzjami ludności Wileńszczyzny i Rady Ambasadorów zgodziły się dopiero w roku 1938, nawiązując stosunki dyplomatyczne z Polską.
Komentarze
Sowieckie państwo obejmowało Europę po Hiszpanję.
Jednem z najmilszych wspomnień jakie mam i jakie przeżyłem jest Wilno, jest miasto moje rodzinne. I nieraz tam w Magdeburgu o Wilnie myślałem, do Wilna tęskniłem. Miłe miasto. Rzędem biegną mury, pagórki, otoczone zielenią. Mury te tęsknią, na pagórki spoglądają. Miłe miasto. Ku niebu przez mgłę oparów błyszczą do góry wieżyce, wieżyczki, na których, gdy dzwony zadzwonią, niewiadomo, czy się skarżą, czy o łaskę proszą, czy tęskny tylko do nieba głos wznoszą.
Miłe miasto. Miłe mury, co mnie dzieckiem niegdyś pieściły, co kochać wielkość prawdy uczyły. Miłe miasto, z tylu, z tylu przeżyciami, miasto symbol naszej wielkiej kultury i państwowej ongiś potęgi, dynastji Jagiellońskiej, co nad wieżyczkami Krakowa i wieżami Wilna potężnie niegdyś panowała.
Wilno Stefana Batorego, co uniwersytet założył i mieczem nowe granice wybjał. Wielcy poeci i wieszcze, co naród pieścili słowami i w czar zakuwanych słowami życie narodowi dali. Nie gdzieindziej, jak tu, w tej samej szkole, gdzie ja biegałem, w tych murach, pięknie wołających do Boga uczyli się, jak ja, kiedyś, w przeklętej rosyjskiej szkole. Wszystko piękno mej duszy przez Wilno pieszczone.
Tu pierwsze słowa miłości, tu pierwsze słowa mądrości, tu wszystko czem dziecko i młodzieniec żył w pieszczocie z murami i w pieszczocie z pagórkami. Jedno z najpiękniejszych miast w świecie. I biegły ku Wilnu pieszczotą myśli, tworząc same dla siebie pieściwe pieszczoty. Jedna z moich książek tam właśnie powstała, w mirrach Magdeburga. Czar zakuty we wspomnieniach z roku odrodzenia wszedł tam niegdyś. Wszystko to razem składało się na marzenia człowieka, co nie wie, czy jutro do grobu się nie położy.
Minęło lat parę i byłem znowu z wami i gdym marzył i myślał o Wilnie w warszawskim Belwederze zamknięty, myślałem także o was. I gdym w bój zawołał, aby Wilno zdobyć, was do siebie powołałem. Marzyłem, sądziłem, że serca zbratane, dadzą mi to, o czem dusza marzyła. Wilno musi być moje, (długotrwałe oklaski). I jak wyście mi na to odpowiedzieli! Żywo pamiętam tę chwilę. W Wilnie w owym czasie, gdy Polska ledwie żyć poczynała, gdy ze wszystkich stron żądano naszej ziemi, dłonie ku niej wyciągając, gdy bitwy na wszystkich ścianach Rzeczypospolitej i wojny trwały, gdy inne państwa już były spokojne, gdy działa u nas grzmiały, gdy tamte spokoju już doznały, Wilno dalekie było od myśli i Wilno dalekie było od zakłopotania serc wszystkich.
Wyście stanowili najprzedniejszego żołnierza, żołnierza, który mnie nigdy w wojnie nie zawiódł, który dał mi wszystko, co żołnierz wodzowi dać musi. Was powołałem. Szła wielkanocna pora, gdy bataljon za bataljonem, szwadron za szwadronem do Wilna poszły. I szła pogwarka wśród wiary: Komendant nasz Wilno kocha. Na Wielkanoc Wilno w prezencie mu damy.
Prezent wspaniały i gdy myślę, że nie sądząc nawet o ważności Wilna dla nas, jako prezent, jako pieszczota dla serca komendanta, wieleście mi dali i gdy pomyślę, że jestem gdzieś na Rossie u wrót cmentarza, mogiłka za mogiłką leży, jedna przy drugiej, jak żołnierz w szeregach, ci co życie dali, aby komendantowi serce pieścić, to mówię, że miłem to być musi i gdy serce swe grobem poję, serce swe tam na Rossie kładę, aby wódz spoczął z żołnierzami, co mogli tak pieścić dumnego wodza, co mogli tak życie dawać jedynie dla prezentu.
I mile to musi być wrażenie przeżyć życiowych w legjonach, miłe wrażenie i teraz, gdy z wami się żegnam, gdy kończę i kończę w Wilnie. Życzę wam, abyście dzień dzisiejszy, dzień naszego święta spędzili istotnie tak, jak było to niegdyś, abyście miastu spokój zakłócili, aby miasto zadrżało w waszych objęciach, tak jak drżało, ongiś gdyście tu marszem wchodzili.
Fragment przemówienia pochodzi ze zbiorów Kujawsko-Pomorskiej Biblioteki Cyfrowej i gazety z okresu międzywojennego "Drwęca".
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.