„Na odcinkach przygranicznych pojawiło się więcej funkcjonariuszy, więc wprowadzenie stanu wyjątkowego naprawdę uspokaja ludzi. Mieszkańcy rozumieją, że to uczyniono z powodów bezpieczeństwa, a jeśli są jakieś pytania, staramy się pomóc” – powiedziała Maria Rekść, mer rejonu wileńskiego. Dodała, że do takiej sytuacji w rejonie wileńskim przygotowano się zawczasu.
„W sierpniu dowiedzieliśmy się o zakwaterowaniu migrantów, wtedy spotkaliśmy się z ludźmi, po domach roznosiliśmy ulotki zawierające wszelkie niezbędne informacje (...). Mieszkańcy już wiedzieli o sytuacji, wykonaliśmy dobrą robotę” – powiedziała mer Rekść.
Według niej, rozumiejąc sytuację, obywatele mieszkający na terenie przygranicznym nie oburzają się z powodu wprowadzonych ograniczeń.
„Ludzie wiedzą, że potrzebne są dokumenty, są przyzwyczajeni do tego, aby mieć je przy sobie na terenie przygranicznym i zawsze okazują je bez złości. Jest spokojnie, ale są obawy, co może się wydarzyć w przyszłości” – powiedziała mer rejonu wileńskiego.
Podobnego zdania jest również mer rejonu łoździejskiego Ausma Miškinienė, według której, po wprowadzeniu stanu wyjątkowego mieszkańcy terenow przygranicznych czują się bardziej bezpiecznie.
„O ile mi wiadomo, sytuacja jest stabilna i mieszkańcy czują się bezpieczni. Mamy nadzieję, że taka sytuacja będzie się utrzymywała dalej” – powiedziała dla ELTY Ausma Miškinienė.
Według mera rejonu ignalińskiego Justasa Rasikasa, podobnie czują się mieszkańcy kierowanego przez niego samorządu. Jego zdaniem, sytuacja na terenie przygranicznym jest stabilna, ale niepokój budzi nie napływ migrantów, ale nieprzewidywalne działania sąsiednich krajów.
„Sytuacja jest stabilna, nie doświadczamy jeszcze większych niedogodności. Każdy używa swoich dokumentów tożsamości i dociera tam, gdzie powinien. Już pierwszego dnia po wprowadzeniu stanu wyjątkowego brakowało informacji, mieszkańcy pytali, jak mogą dotrzeć do pracy, czy połączenie telefoniczne zostanie zablokowane itp., odpowiedzi na te pytania zostały już udzielone. Chociaż jest bezpieczniej, strach napędza ta niepewność, nieprzewidywalne kraje sąsiednie, a nie sami migranci, z którymi już mieliśmy do czynienia” – powiedział Rasikas.
Mer nie ukrywa, że obecnie samorządowi ignalińskiemu nie jest łatwo radzić ze wszelkimi trudnościami. „Wyzwania teraz po prostu się podwajają. Jest i migracja, i pandemia, już od dłuższego czasu walczymy z podwójnym wrogiem. Małym samorządom trudno sobie radzić. Patrząc na medycynę, wszyscy specjaliści są zmęczeni i nikt nie chce jeszcze większych wyzwań, ale my staramy się dostosować do całej sytuacji” – dodał mer Ignaliny.
W związku z nasilaniem się zjawiska nielegalnej migracji od 10 listopada zaczął obowiązywać stan wyjątkowy (wprowadzony został na okres jednego miesiąca). Reżim ten obowiązuje na pograniczu litewsko-białoruskim i 5 km w jego promieniu, także w Kibartach, Miednikach, Podbrodziu, Rukle i Wilnie – tam, gdzie mieszkają nielegalni migranci.
Mieszkańcy innych miast chcący wjechać na odcinek przygraniczny muszą przedstawić zezwolenia wydane przez Państwową Straż Graniczną (VSAT). Wiceminister spraw wewnętrznych Vitalij Dmitrijevas wezwał osoby mieszkające na terenach, na których ustanowiono stan wyjątkowy, do przygotowania dokumentów tożsamości i zaświadczenia o meldunku.
Na podst. ELTA, inf. wł.
Komentarze
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.