Nie narzekała, nie rozpaczała, a raczej wręcz odwrotnie, poczuła przypływ energii i głód tworzenia, zapragnęła tworzyć piękno, wyzwalając przygaszone swe talenty i marzenia, by dać im wreszcie szansę rozwoju. Nastąpił czas poszukiwań i intensywnego uczenia się wszystkiego. Zapał generował siły. Zajęcie się metalem dokonało z inspiracji Piotra, syna pani Leokadii, który będąc jeszcze nastolatkiem rozwijał przede wszystkim swe zdolności manualne nieustannie majsterkując i już jako bardzo młody człowiek zaczął zakładać podwaliny platformy biznesu rodzinnego. Po nabyciu obrabiarki w Niemczech zorganizował produkcję drobnych przedmiotów z miękkich metali.
Po intensywnych poszukiwaniach kierunku dalszej działalności zapadła decyzja – stawiamy na kowalstwo! Dzień oficjalnych narodzin firmy – 17 lipca 1995 r. Jej dyrektorem zostaje Leokadia Sawrańska, utrzymując ten ster prawie przez 25 lat bezpiecznie przeprowadziła firmę przez wszystkie zawirowania i burze. 26 lat sobie licząca herbowa pieczęć firmy jeszcze dobrze się „trzyma nie zważając” na uwagi postronnych osób, że nie jest nowoczesna.
Wieść o pani Leokadii, jako dyrektorze przedsiębiorstwa kowalstwa wywołała w środowisku branżowym konsternację – kobieta?... krucha istota... jak sobie poradzi? Poradziła sobie i to w dość szybkim czasie. O pierwszym dziesięcioleciu działalności firmy jest sporo publikacji w różnych mediach. W tym miejscu chciałoby się przypomnieć dwa artykuły pióra Ireny Mikulewicz zamieszczone w „Kurierze Wileńskim” z roku 2004 „Kowalem swego szczęścia być”, nr 36 (14414) i z roku 2006 „Zatrudnienie dające nadzieję”, nr 40 (153343).
„Wiedza tajemna”
Kowalstwo od kilku dziesięcioleci przeżywa renesans na całym świecie. To rzemiosło od zarania dziejów aż do pierwszych lat po drugiej wojnie światowej zajmowało szczególne miejsce w społeczeństwach wielu krajów ze względu na produkcję niezbędnych narzędzi pracy i przedmiotów użytku codziennego. Jednocześnie zaczęło się rozwijać kowalstwo artystyczne, które teraz niepodzielnie króluje. Od dawna sekrety sztuki kowalskiej były pilnie strzeżone, do dzisiaj jest niewiele szkół, gdzie się można tego rzemiosła i sztuki nauczyć, oferty są prawie wyłącznie w szkołach zawodowych. Dotyczy to nie tylko Litwy, ale też wielu krajów, może za wyjątkiem Rosji i, oczywiście, Francji, posiadającej palmę pierwszeństwa sztuki kowalskiej, gdzie kowalstwo jest jako kierunek wykładane na poziomie uniwersyteckim. Trzeba tu wspomnieć o znakomitych pracach kowali wileńskich, które zdobiły i zdobią Starówkę. Nie wymaga komentarza fakt, że na Starówce wileńskiej znalazły się wyroby firmy „Airėnai”. O tym, jak cenione było kowalstwo w dawnych czasach świadczą przywileje królewskie, odpisy których zachowały się do dziś w archiwum Cechu Kowali. Najstarszy – Zygmunta Augusta z roku 1560. Powszechnie panuje opinia o tym, że najpewniejsza droga do odkrycia „wiedzy tajemnej” kowalstwa jest własne doświadczenie, dobrze, oczywiście, nabyć wiadomości w szkole, czy u mistrza sztuki kowalskiej, będąc jego pomocnikiem. Nic jednak nie zastąpi własnych dociekań i prób.
Piotra... nasze plany i nadzieje „Wiedza tajemna” zaczynają się materializować!
Pan Piotr Sawrański i jego mama od początku wspólnie budują rodzinne przedsiębiorstwo zarówno od wewnątrz, jak i od zewnątrz. Małżonek pani Leokadii na początku pobłażliwie traktował poczynania żony i dzieci, co nie znaczy, że potem nie cieszył się z sukcesu najbliższych i był z nich dumny. Nie jest łatwe, a chyba nawet niemożliwe, by osoba postronna potrafiła wiernie przedstawić istotę kształtowania się firmy: intensywnego samokształcenia i zastosowania zdobytej wiedzy, skomplikowany proces produkcji i jej realizacji, kwalifikacji kadry zatrudnionych tu specjalistów czy zarządzanie firmą. W pierwszych latach działalności nie tylko intensywnie kształcono się i trudniono, ale także dość często uczestniczono w różnych branżowych imprezach, wystawach. Mądrze skierowane wysiłki przyniosły zwycięstwo. Rosło uznanie i liczba zamówień. Wynagrodzenia dla pracowników zawsze płacone w czas, odprowadzane do skarbu państwa podatki – również.
Lepiej o tym opowie strona internetowa
Zapewne nie jest zbyt wiele przedsiębiorstw, których popularność produkcji powoduje nadmiar zamówień. Spółka „Airėnai” do takich należy. Jej klientami są, oczywiście, nie tylko przysłowiowi „Krezusowie” (czyli ludzie bajecznie bogaci). Zamówienia przychodzą od firm prywatnych, przeważnie budowlanych, samorządowych, pojedynczych osób. Obecnie na „wokandzie” jest m.in. stumetrowe ogrodzenie do nowego osiedla. Firma produkuje ogrodzenia, bramy, furty, daszki, balustrady do tarasów, schodów, balkonów, które będąc funkcjonalne są jednocześnie ozdobą domu, ogrodu czy wnętrza. Podtytuł zaprasza do odwiedzenia strony internetowej www.airenai.lt. Ci, którzy ją odwiedzą, nie koniecznie w celach praktycznych, zobaczą wiele piękna. Pisząca te słowa oglądała wiele stron firm współczesnego kowalstwa artystycznego z kilku krajów. Pod względem artystycznym (o ich jakości technicznej świadczą opinie klientów i specjalistów) wyroby „Airėnai” w niczym nie ustępują wyrobom innych firm czy krajowych, czy zagranicznych. Firma musi się liczyć z gustem estetycznym klienta. Wyroby wykonane według własnych projektów cechuje elegancja, piękno, prostota i funkcjonalność, a jednocześnie subtelna finezja unikająca zbędnych ozdobników. Prace firmy „Airėnai” można spotkać na Starówce wileńskiej, w nowoczesnych dzielnicach Wilna, w ekskluzywnym hotelu Villon, zdobią też one wiele pięknych domostw prywatnych.
Miłość wymagająca jest
Sześć lat temu udało się zorganizować bardzo ważną imprezę. Uczczenie dwudziestolecia firmy. Była to nie tylko wspólna hojna uczta rodzinna właścicieli i zatrudnionych przez nich według umów specjalistów z rodzinami, nagrodzonych za rzetelną pracę, lecz również podsumowanie dokonań firmy. Dokonania te są piękne. Cała wspólnota, dzisiaj jest to czternastka – to ludzie czynu, którzy bardzo mało mówią, lecz bardzo dużo robią. Nie mają zwyczaju obsypywania się komplementami, z szacunkiem powściągują emocje. Odpowiedzialnie stawiają wysokie poprzeczki każdy sobie i innym, ufając, że potrafią więcej – przecież to oczywiste – słowa są zbędne, a prawdziwa miłość wymagająca jest!
Batuta dyrygenta i fotel dyrektora – synowi
Pani Leokadia bardzo się cieszy, że ma następcę. Dwa lata temu obowiązki dyrektora przekazała synowi. Radość tę zapewne podwaja nadzieja, że jeden z jej wnuków, a syn pana dyrektora Adrian interesuje się kowalstwem. Między wierszami powściągliwych wypowiedzi zarówno kierownictwa, jak też kadry wykonawczej można wyczytać, jak bardzo się cenią nawzajem – nie tylko ze względu na znakomite kwalifikacje, korzystne dla pomyślnego rozwoju firmy, ale też na wartości osobowe. Pan Piotr, jako dyrektor ma na swych barkach moc obowiązków, w tym również opracowanie graficzne zamówień, jako osoba z pokolenia będącego „na ty” z nowoczesnymi technologiami świetnie te umiejętności wykorzystuje, jak również zgromadzone wszelkie inne doświadczenia. Pani Renata, małżonka Piotra Sawrańskiego, od roku 1999 jest na straży nie tylko ogniska domowego, chroniąc jego prywatności i spokoju, lecz też pełni wzorowo obowiązki ambasadora, negocjatora, rzecznika prasowego firmy, dba o stronę internetową, etc., zajmując w niej stanowisko menagera. Najkrótszy staż pracy w firmie ma rodzona siostra pana Piotra, Oksana. Od roku pracuje jako księgowa, z czym świetnie sobie radzi, jej syn najstarszy wnuk pani Leokadii, jak na razie kowalstwem się nie interesuje, pasjonują go inne rodzaje sztuki i sport. Cała rodzina jest uzdolniona artystycznie. Z zasłyszanych relacji o zdolnościach tancerskich Dawida, syna pana Piotra, szczególnie o imponujących jego skokach jakby wbrew grawitacji sprawiających wrażenie lotu można przyzwolić na sugestię wyobraźni przypominając podobne przykłady w wykonaniu któregoś z tancerzy wszechczasów. Zamiłowanie do wiedzy i kultury wyniosła pani Leokadia z domu rodzinnego (nawiasem mówiąc ostatnio najbardziej pasjonuje ją poezja) i przekazała to swym dzieciom, one zaś z kolei zaszczepiają te dobra swoim. Najmłodsi panowie Sawrańscy nie mają oficjalnych stanowisk w firmie, lecz w miarę tego, na co pozwala ich wiek, uczestniczą w dziele rodzinnym, pomagając m.in. w sprzątaniu hali produkcyjnej, biura i podwórza. Leokadia Sawrańska jest obecnie na stanowisku technologa. Przygotowane przez pana dyrektora i panią menager zlecenie do wykonania przedstawia wykonawcom i nadzoruje proces produkcyjny, czuwa nad narodzinami tych pięknych rzeczy.
Praca w przedsiębiorstwie rodzinnym ma nie tylko wiele zalet, ale też trzeba się liczyć z pewnymi trudnościami i wyzwaniami: zbyt długi czas wspólnego przebywania w pracy i w domu, osiągnięcie równowagi między hierarchią w rodzinie a hierarchią w pracy, etc., pokonanie tego rodzaju trudności jeszcze bardziej umacnia więzi rodzinne i służy pomyślności firmy. Zarząd firmy w rękach rodziny daje wielkie poczucie bezpieczeństwa całej czwórce, bo każde z nich ufa sobie nawzajem. Gdyby wokół nas było więcej podobnych przykładów!
Nie można nie wspomnieć o dobroczynnej działalności firmy, świadczonej zarówno w postaci własnych wyrobów, jak i pieniężnej. Kościół św. Anny w Duksztach jest jednym z odbiorców tych darów, które każdy odwiedzający to miejsce może zobaczyć: chrzcielnicę, lichtarz pod Paschał, balustrady do tarasu i schodów odbudowanej plebanii, daszek do studni przy plebanii i inne.
Wizytówki kadry specjalistów
W przestronnej hali, urządzonej według obowiązujących norm, utrzymywanej w porządku i ładzie, gdzie oko ignoranta przykuwają przede wszystkim imponujące piece kowalskie i inne narzędzia pracy spotykamy tych, komu dzięki posiadanej wiedzy i zdolnościom posłuszny jest twardy metal. Większość zatrudnionych tu osób ma solidny staż pracy i mieszka w pobliżu miejsca pracy. Praca z metalem wiadomo nie jest łatwa i nie każdy potrafi podjąć wyzwanie, by tego się nauczyć. Przez ponad 25 lat przewinęło się tu około sto osób, dziesięć procent z nich zostało. Ci, co odchodzili, odchodzili szybko. Z obecnie pracujących większość jest w firmie od kilkunastu lat, pan Zenon Misewicz, znakomity mistrz kowalstwa pracuje tu od początku, przyprowadził do firmy swego syna Rusłana, który wraz z najmłodszym w firmie Mirosławem Leszczyńskim jest odpowiedzialny za instalowanie wyrobów firmy u odbiorców, jest to bardzo ważny sektor pracy. O Marku Jarmuliusie mówi się, że zespawał ogrodzenie o długości z Ojran do Wilna, Algis Piepolis wykonuje największe bramy żelazne, Oleg Fiedosiuk specjalizuje się w produkcji balustrad. Ilja Kałduba i Dima Baj obaj malują wyroby, doświadczonym i cenionym specjalistą jest Andrzej Pratnickas, który zajmuje się nie tylko kuciem, ale również spawaniem, również ma solidny staż pracy. Anatolij Krivenkis ma najkrótszy staż pracy, nie zraża się trudnościami i bardzo starannie się uczy, co oznacza, że z cierpliwością dąży do celu. Ta dziesiątka daje świadectwo swymi pracami. Sami zgodnie się przyznają, że praca jest ciężka, ale piękne jej wyniki wygładzają wszystkie ciężary i najczęściej tylko w sercu twardych panów jest przechowywana satysfakcja z dobrze wykonanej pracy.
Balustrada na mostku łukowym w Druskienikach – praca poświęcona pamięci Babci
Wśród pamiątek rodzinnych Sawrańskich jest fotografia z pocz. lat 60. dwudziestego wieku, przedstawiająca trzy młode panie, które stoją na uroczym mostku w Druskienikach, będącym jednym z symboli tego miasta. Jest to fotografia babci pana Piotra z przyjaciółkami. I oto niedawno... Druskieniki proszą firmę „Airėnai” o wykonanie metalowej balustrady na tym mostku, miejscu najczęściej odwiedzanym u zbiegu Rotniczanki i Niemna. Wykonując to zamówienie pan dyrektor przypomni, być może, nie tylko o swej babci, ale i o innych przodkach... Pomyśli o wielkości i sile rodziny.
Helena Szymanel
„Tygodnik Wileńszczyzny”