– Jaką drogę życiową przeszłaś zanim podjęłaś służbę w policji granicznej?
Jeszcze będąc uczennicą Gimnazjum w Ejszyszkach myślałam o służbie w policji granicznej. Zamierzałam wstąpić do szkoły pograniczników, lecz wówczas mój pomysł nie spotkał aprobaty ze strony rodziny i ostatecznie w 2009 roku wstąpiłam na Wydział Filologii Polskiej na Wileńskim Uniwersytecie Edukologicznym, czego wcale nie żałuję. Uważam, że te studia bardzo dużo mi dały pod względem rozwoju intelektualnego, wiedzy i bardziej szerokiego spojrzenia na świat. To były bardzo ciekawe studia, fajni wykładowcy, koleżanki i koledzy z braci studenckiej. Dobrze mi się studiowało, miałam dobre oceny, otrzymywałam stypendium zarówno od uczelni, jak również z Fundacji Semper Polonia. Byłam starostą naszego rocznika. Przez pół roku, w ramach programu Erasmus, studiowałam na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie. To też było superowym przeżyciem. Staże pedagogiczne odbywałam w wileńskim Gimnazjum im. Adama Mickiewicza. W zawodzie nauczycielskim wszystko mi się podobało. Dobrze układały się stosunki z kolegami oraz uczniami. Problem polegał na tym, że nie miałam gdzie mieszkać w stolicy, a wynajmowanie mieszkania z nauczycielskiej pensji było dla mnie zbyt drogą przyjemnością.
W Wydziale Oświaty samorządu rejonu solecznickiego nie zaproponowano mi pracy w zawodzie. Zanotowali moje dane kontaktowe na wypadek możliwej oferty pracy w szkole i dali radę rozpocząć studia magisterskie, co zresztą zrobiłam. Wstąpiłam na Alma Mater na kierunek studiów magisterskich w zakresie zarządzania placówkami oświatowymi. Przez rok studia łączyłam z handlowaniem na ryneczku w Ejszyszkach. Telefon z Solecznik milczał. Sytuacja robiła się denerwująca, więc należało coś z tym zrobić. Wówczas myślami wróciłam do marzeń z lat szkolnych i wstąpiłam do szkoły pograniczników. Oporu ze strony rodziny już nie napotkałam. Chociaż wielu znajomych, nie wierzyło, że mi się uda.
– Dlaczego?
Od wielu ludzi słyszałam – gdzie leziesz, tam bez znajomości i pieniędzy nic nie zdołasz. To prawda, nie jestem z zamożnej rodziny, ale udało mi się. Bez łapówek! Zdrowie dopisało, komisję lekarską przeszłam jak się należy. Z nauką i wymogami fizycznymi, związanymi ze służbą w policji granicznej też sobie poradziłam bez większych problemów. Sport nie jest mi obcy.
– Od czego zaczynałaś swoją służbę na granicy?
Do służby w policji granicznej przystąpiłam w styczniu 2015 roku. Zaczynałam bezpośrednio od patrolowania granicy, czyli można powiedzieć od służby w lesie. Później zostałam przeniesiona do pracy na przejściu granicznym w Solecznikach. Przez jakiś czas pracowałam jako szeregowa kontrolerka paszportów i pojazdów, następnie jako kierownik zmiany. Już drugi rok pracuję w komendzie Orańskiej Jednostki Policji Granicznej na stanowisku specjalisty ds. komunikacji (bendruomenės pareigūnai). Odcinek granicy państwowej, za której ochronę odpowiada nasza jednostka, ciągnie się od Dziewieniszek do Łoździejów.
– Co obecnie należy do Twoich obowiązków służbowych?
W szerokim pojęciu reprezentowanie służby policji granicznej w życiu społecznym, współpraca z samorządami rejonowymi, na których terenach jest rozmieszczonych osiem naszych strażnic, nadzorowanie klubów młodych pograniczników działających w placówkach oświatowych. Takie kluby działają w Ejszyszkach, w polskim i litewskim gimnazjach oraz Druskienikach – Szkoła Podstawowa „Saulė”. Piszę i realizuję projekty edukacyjne i zdrowotne skierowane na rozwój działalności tych klubów. Cieszy, że takie projekty znajdują poparcie finansowe ze strony samorządu rejonu solecznickiego.
Organizuję także akcje krwiodawstwa w naszej jednostce, przed rokiem zainicjowałam akcję sprzątania cmentarzy, zbiórek dobroczynnych dla rodzin potrzebujących przed świętami wielkanocnymi i bożonarodzeniowymi. Celem mojej pracy jest kształtowanie dobrego i godnego zaufania wizerunku policji granicznej w oczach obywateli. No i kieruje mną chęć pokazania, że funkcjonariusze ochrony granicy państwowej to nie celnicy. Niestety, wielu wciąż nas plącze…
– Jesteś ejszyszczanką, mieszkanką miasta przygranicznego. W nowej historii Litwy dla niemałej liczby ejszyszczan bliskość granicy stworzyła możliwość nielegalnego zarobku. Jak sąsiedzi postrzegają Ciebie w mundurze policji granicznej?
Co się tyczy kwestii przemytu w strefie przygranicznej, to proszę mi wierzyć – sytuacja wygląda tak samo wzdłuż całej granicy państwowej. Ani rejon solecznicki, ani moje rodzime Ejszyszki pod tym względem niczym nie wyróżniają się od innych rejonów przygranicznych Litwy. Pełniąc służbę patrolową osobiście musiałam zakładać kajdanki również na swoich ziomków. Taka jest moja służba. Fakt, że służę w policji granicznej ludzie odbierają spokojnie, chociaż czasami zadziwiają pytaniami typu: czy masz papierosy do sprzedania? Spokojnie odpowiadam, że nie mam i nie mogę ich mieć. Policja graniczna obecnie nawet nie magazynuje u siebie zarekwirowanego towaru z przemytu. Wszystko to niemal natychmiast wędruje do utylizacji. Gdy pracowałam na przejściu granicznym, zawsze mówiłam podróżnym, że każda zmiana jest dobra, jeśli podróżny nie łamie żadnych przepisów.
– Razem z kolegami ze służby reklamujesz szkolenia przyszłych pograniczników dla absolwentów uczelni wyższych. Czy to jest znakiem, że służbie brakuje wykwalifikowanej kadry?
Tak jest, brakuje nam wykwalifikowanej kadry. Myślę, że jako absolwentka uczelni wyższej też jestem dobrym przykładem tego, że można robić karierę w szeregach policji granicznej. Teraz jestem podporucznikiem, lecz po nowym roku czeka mnie awans na porucznika, więc nie ma co narzekać. Na studiach magisterskich czeka mnie już tylko obrona, do której nie mogłam przystąpić wcześniej z powodów niezależnych ode mnie.
– Od lat należysz do zespołu folklorystycznego „Ejszyszczanie”. Praca zawodowa zostawia czas na występy na scenie i czym dla Ciebie jest zespół?
Lubię śpiewać, to prawda. Swoją artystyczną działalność rozpoczęłam jeszcze w latach szkolnych w zespole „Kwiaty Polskie”. Już będąc dorosłą zaangażowałam się do „Ejszyszczan”. Lubię zespół, wizytówkę kulturalną naszego miasta, czekam na próby i koncerty. Gdy służyłam w patrolach i pracowałam na przejściu granicznym, nieraz trudno było łączyć służbę ze śpiewaniem w zespole. Obecnie jest z tym znacznie łatwiej. W komendzie w Oranach pracuję jak i każdy urzędnik 5 dni w tygodniu, więc wieczory i weekendy mam dla siebie. Koledzy ze służby wiedzą o moim hobby i zaaprobowali je. Zresztą przyjęli to tak samo jak i fakt, że w moim życiu znaczące miejsce zajmuje Kościół. Dla siebie wytłumaczyli to w bardzo prosty sposób: „A, bo ty jesteś Polką!”. Tak, jestem Polką i nie wstydzę się tego. Jak Polak potrafi, to Polka też!
– Dziękuję za rozmowę
Rozmawiał Andrzej Kołosowski
„Tygodnik Wileńszczyzny”