Lato – czas wymarzony na wypady nad jezioro, na grilla czy rodzinno-przyjacielską biesiadę na łonie przyrody. Kilka miesięcy kwarantanny „popsuło” niejednemu wymarzone wakacje gdzieś w ciepłych krajach, niemniej jednak – przy okazji – wielu doceniło miejscowe atrakcje turystyczne.
– Każde lato wykorzystujemy na zorganizowanie naszym podopiecznym obozów, niejednokrotnie wyjeżdżaliśmy na pielgrzymki do Polski, a nawet dalej. Jednak zawsze wykorzystywaliśmy to, co mamy pod ręką. Tym bardziej w tym roku, kiedy sytuacja pandemiczna zrobiła swoje, szukamy możliwości uatrakcyjnienia podopiecznym wakacyjnych miesięcy – w rozmowie z „Tygodnikiem” powiedziała Jadwiga Ingielewicz, dyrektor Centrum Dziennego Pobytu Osób Niepełnosprawnych w Niemenczynie.
Podkreśliła też, że po długiej kwarantannie niepełnosprawni są stęsknieni przygód i pełni energii, dlatego bardzo się cieszyli ze spływu. Dla wielu osób to był pierwszy raz. Natomiast hasłem tej rzecznej przygody były słowa: „W życiu nie chodzi o czekanie, aż burza minie. Chodzi o to, by nauczyć się tańczyć w deszczu”. Każdy wyjazd – zarówno dla organizatorów, jak i dla podopiecznych – jest swoistą lekcją tańca w deszczu. Czerpią z tego satysfakcję i radość: uczą się znieść pewne niedogodności, żeby ostatecznie wzbogacić się o nowe wydarzenia, których nigdy by nie doświadczyli, gdyby nie „centrowa” rodzina.
Po dokładnym instruktażu i pokonaniu pewnych przeszkód podopieczni, wolontariusze i pracownicy ośrodka w Niemenczynie na 16 kajakach wyruszyli w pełną przygód 4-godzinną podróż. Trzeba oddać hołd i organizatorom – za ich pomysł, i wolontariuszom – za ich gotowość niesienia pomocy, ponieważ wypad na kajaki z tak sporą grupą ludzi niepełnosprawnych i umysłowo, i fizycznie był wielkim wyczynem. Zresztą – mimo że ośrodek ma zaliczone wypady w góry, nad morze i jezioro, dalekie wyjazdy do europejskich sanktuariów i piesze pielgrzymki po Wileńszczyźnie, to na spływie kajakami rzeką byli po raz pierwszy. Najtrudniejszym wyzwaniem było ogarnięcie wyprawy z ludźmi będącymi na wózkach: niektórzy z nich nie utrzymują równowagi z powodu niesprawności kręgosłupa, dlatego trzeba było uważać, żeby żaden kajak się nie przewrócił. Potrzebne też były osoby, które pomagały przeciągnąć kajaki w miejscach zablokowanych drzewami i gałęziami. Po drodze był jeden postój – na posiłek, zaś zwieńczeniem wodnej wyprawy stał się piknik i grillowanie na świeżym powietrzu nad Żejmianą. O to też zatroszczyli się pracownicy, którzy czekali na towarzystwo w umówionych miejscach.
Cały dzień dla niepełnosprawnych poświęcili następujący wolontariusze: Brygita Nedveckytė, Andrzej Guszczo, Andrzej Wołejko, Ernest Lepiochin, Radosław Aleksandrow, Greta Buinovskaitė, Romuald Aleksandrow, klerycy Wileńskiego Seminarium Duchownego św. Józefa: Edward Rynkiewicz, Waldemar Jackiewicz, Kristijonas Guščius, członkowie Związku Drużyn Harcerskich „Trop”: Artur Kołoszewski i Roland Antropik. Chętnie się zgodzili się towarzyszyć osobom niepełnosprawnym płynąc kajakami, a pracownicy centrum są im bardzo wdzięczni, wszak bez tak mocnego zaplecza dobroczyńców żadna wyprawa nie doszłaby do skutku.
Teresa Worobiej
Fot. archiwum
Tygodnik Wileńszczyzny