Przedstawiciele Polskiej Fundacji Narodowej, z członkiem zarządu Cezarym Andrzejem Jurkiewiczem i dyrektorem finansowym Leszkiem Sielukiem, przybyli na Litwę z Białorusi, dokąd również została skierowana pomoc w postaci materiałów i sprzętu pomocnego do walki z pandemią koronawirusa.
– Polska Fundacja Narodowa w tym zakresie najwięcej zdziałała na Białorusi, gdzie walka z pandemią wciąż trwa. Przekazano tam sporo rzeczy, ale nie zapomniano też o Litwie. Ta rzeczywistość na Litwie jest nieco inna niż na Białorusi, dlatego powinniśmy reagować w sposób odpowiedni. Dołożyliśmy też swoją cząstkę do transportu zrealizowanego przez Ministerstwo Spraw Zagranicznych RP: nasze przyłbice pojechały do Gruzji, Armenii, Mołdawii, na Ukrainę. Mają symbolikę delikatności, dopiero po dokładnym przyjrzeniu się można zauważyć logo fundacji, a i biało-czerwony kolor jest też wymowny – w rozmowie z mediami tłumaczył Cezary Andrzej Jurkiewicz. Podkreślił przy tym, że zadaniem, które fundacja stara się spełniać, jest wsłuchanie się w głos potrzeby, serca.
Siostra Michaela Rak dziękowała przedstawicielom fundacji za wszelkie wsparcie. Jak się wyraziła, czasem nie zdąży wypowiedzieć prośby, a już jest zrealizowana.
– Placówki potrzebujące wsparcia w tym trudnym czasie pandemii, otrzymały je. Podzielimy się z innymi placówkami medycznymi w Wilnie oraz innymi instytucjami, które chcą służyć człowiekowi – mówiła siostra Michaela, podkreślając, że biel i czerwień przyłbic jest symbolem wody i miłości: wody – obmywającej, miłości – dającej życie. Co łączy się też z przesłaniem Jezusa Miłosiernego. – Pomóżmy siebie nawzajem obmyć, umocnić, pokochać i pokonać to, co jest naszym zagrożeniem – powiedziała dyrektor hospicjum.
Cezary Andrzej Jurkiewicz podkreślił, że w tym roku mija 40 lat od powstania w Polsce „Solidarności”. Zaznaczył, że Polacy są zobowiązani do solidarności z potrzebującymi, ale nie słowem, tylko czynem. Dlatego Fundacja stara się zawsze i wszędzie tę solidarność okazywać w sposób normalny, ludzki, bez oczekiwań jakichkolwiek wzajemności.
– Pracy jest dużo, ale można się tylko z tego cieszyć. Bo tam, gdzie jest możliwość, chcemy pokazywać łączność między Polską a Litwą, Białorusią i Ukrainą. To dla nas ważne, bo żyjemy w czasach, kiedy Europa Środkowa potrzebuje tego mocnego znaku jedności. Ja się osobiście tylko cieszę, że my jako fundacja możemy się wpisywać w to wszystko, co jest potrzebą wyrażoną przez ludzi, że mamy przestrzeń do działania – podkreślił Jurkiewicz.
W przekazaniu przyłbic uczestniczyli kapłani – bracia franciszkanie z wileńskiej wspólnoty przy kościele pw. Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny – o. Marek Adam Dettlaff i o. Józef Makarczyk. Od kilku lat fundacja wspiera działalność franciszkanów w odzyskanym klasztorze, który jest siedzibą Wileńskiego Centrum Kultury i Duchowości. W ostatnim czasie centrum przy wsparciu Polskiej Fundacji Narodowej realizuje cztery projekty.
– Pierwszy projekt, to budowa barokowych organów z elementami muzyki romantycznej; drugi, to powstanie Muzeum Chrztu Litwy; trzeci – budowa instytutu badań historycznych nad dziedzictwem narodowym polskim na Litwie; czwarty projekt, z którym prawdopodobnie sfinalizujemy w tym roku, to powstanie historycznej szopki ruchomej w naszym kościele – wyjaśnił o. Marek Dettlaff.
Podczas pandemii w hospicjum nie wykryto żadnego przypadku COVID-19. Siostra Michaela podkreśliła, że placówka stara się kierować sercem i rozumem, jak nauczał św. Jan Paweł II. Odwiedziny pacjentów są ograniczone, jednak umierający nie odchodzą w samotności, czego przykładem był koncert młodego saksofonisty Domasa Dzingelisa, który zagrał na podwórku hospicjum. Domas grał, jak zaznaczył, dla całej wspólnoty hospicyjnej: i dla pracowników, i dla personelu medycznego, i dla pacjentów, i dla gości. Niemniej jednak znalazł się nieprzypadkowo – w hospicjum jest jego umierająca babcia, przy której w tym trudnym czasie mógł być obecny tylko mąż. Reszta rodziny – córka i wnuk – połączyli się duchowo, przez dźwięki muzyki, które chora kobieta na pewno słyszała i wiedziała, że są szczególnie dedykowane dla niej.
Dzisiaj, kiedy palcówki medyczne tak bardzo ograniczyły kontakt osób z rodziny z pacjentami, osoby starsze tak bardzo boją się samotności, wyrwania z najbliższego otoczenia. Placówka hospicyjna, kierując się sercem i rozumem, znalazła sposób, żeby tę obecność osób bliskich przenieść w inny, duchowy wymiar.
Teresa Worobiej
„Tygodnik Wileńszczyzny”