– Już się utarł zwyczaj, że każdego roku organizujemy dla podopiecznych letnie wakacje. Zaczęło się to w pierwszych latach istnienia ośrodka, kiedy wyruszyliśmy nad Bałtyk do Gdańska czy też w góry do Zakopanego – w rozmowie z „Tygodnikiem” opowiadała Jadwiga Ingielewicz, dyrektorka placówki.
Jak najwięcej zobaczyć
Wiadomo, że wyjazdy wiążą się z kosztami, niemniej jednak wyjazdowe wczasy – bliższe i dalsze – odbywają się każdego roku. Dwa razy był zorganizowany obóz na miejscu w Niemenczynie, podczas którego uczestnicy zwiedzili różne regiony Litwy.
W tym roku punktem docelowym wyjazdu był Dolny Śląsk ze stolicą we Wrocławiu, skąd na dwa dni „wyskoczyli” do Pragi, żeby poznać piękno czeskiej stolicy. Po drodze natomiast zwiedzili Oświęcim, kopalnię soli w Bochni, modlili się na Jasnej Górze i spacerowali po nocnym Krakowie. Swoistym przeznaczeniem ich wyjazdów są góry, których szczyty zdobywają i przenośnie (kiedy codziennie zmagają się z pokonywaniem ograniczeń niepełnosprawności), i dosłownie, kiedy wędrują górskimi szlakami, podziwiając pejzaże i poznając zabytkowe miejscowości położone wśród gór. W tym roku zaliczyli pasmo Sudetów Zachodnich – Karkonosze. W Świdnicy i Karpaczu podziwiali piękno ewangelickich kościołów – Pokoju i Kościół Górski Naszego Zbawiciela (Wang). W Wałbrzychu obejrzeli Zamek Książ. Do Szczawna-Zdroju zajechali do pijalni wód mineralnych. W Świeradowie-Zdroju wjechali gondolą na Stóg Izerski, podziwiali wodospad Szklarki, zaś w Kowarach obejrzeli Park Miniatur. We Wrocławiu zwiedzili Starówkę, Ostrów Tumski, byli w ZOO, w ogrodzie japońskim i obejrzeli Panoramę Racławicką.
Niezapomniane przeżycia
Udział wolontariuszy (Kamila Andziulytė, Daniel Dubrowin, Justyna Glębocka, Mariusz Ingielewicz, Ewelina Kazakevičiūtė, Emilia Wałujewicz, Oliwia Wąsowicz) i pracowników (Alina Andruszkiewicz, Oksana Andziulienė, Stanisław Germanowicz, Arnold Lepiochin, Łucja Łyndo, Jadwiga Kiernowicz, Tatiana Kierul, Bożena Narejko, Iwona Urbanowicz) jest nieoceniony i niezastąpiony. Podczas wyjazdów zdarzają się sytuacje, gdy jeden wózek jest pchany przez trzy, cztery osoby. Każdy stopień schodów, każda nierówna płyta chodnikowa niejednokrotnie stanowią barierę nie do przebycia, nie mówiąc już o zbyt wąskich drzwiach, niedostosowanych toaletach czy też piętrowych łóżkach.
– Nie mielibyśmy takiej możliwości wyjazdu i obejrzenia tego wszystkiego, gdyby nie ofiarność pracowników, wolontariuszy i dyrektor centrum. Nasz syn Roland od ponad roku uczęszcza do ośrodka i jesteśmy pełni podziwu dla działalności, poświęcenia i oddania ludzi tutaj pracujących. Wrażeń z wyjazdu mamy sporo, a dzieci jeszcze dotychczas wspominają to, co widziały – w rozmowie z „Tygodnikiem” zwierzali się Danuta i Tadeusz Rynkiewiczowie. W podróż wybrali się razem z poruszającym się na wózku synem Rolandem i 9-letnią Emilią, która ma zespół Downa i niedawno zwyciężyła w walce z chorobą nowotworową. Dla nich wyjazd-pielgrzymka (po drodze niepełnosprawni zawsze pamiętają o codziennej modlitwie i śpiewem chwalą Pana) był okazją, żeby przed obrazem Matki Boskiej Częstochowskiej dziękować i prosić o potrzebne łaski dla całej rodziny.
Jak wielka rodzina
– Gdybyśmy potraktowały te wakacje jako czas odebrany naszym dzieciom i rodzinom, nigdy byśmy się nie zdecydowały wyjechać. Większość z naszych podopiecznych raczej sama by nie pojechała, ponieważ ich opiekunowie nie zawsze mogą pozwolić sobie na zapewnienie wczasów poza domem. Jest to więc dla nas swoista misja – zauważyły pracowniczki centrum Bożena Narejko i Tatiana Kierul. Z kolei Jadwiga Kiernowicz dodaje, że z każdym wyjazdem coraz lepiej się poznaje podopiecznych, rozumie się ich potrzeby i zauważa pozytywną zmianę w ich osobowości: stają się bardziej otwarci i odważni, a to pomaga w zintegrowaniu grupy i w pracy z nimi w ciągu całego roku. Czasem zaskakuje okazywana przez nich wdzięczność i wzruszenie, które widoczne było np. podczas odwiedzin w obozie w Oświęcimiu. Śmiało można twierdzić, że jesteśmy ze sobą zżyci jak wielka rodzina.
O finanse na podobne wyjazdy Centrum troszczy się w ciągu całego roku – jarmarki, kiermasze, sprzedaż kartek okolicznościowych. Do tego pewną część dokłada samorząd rejonu wileńskiego, inną – pozyskuje się np. z projektów, wniosków składanych m.in. do Stowarzyszenia „Wspólnota Polska”, jak też od prywatnych sponsorów. M.in. uczniowie Gimnazjum im. Jana Pawła II zorganizowali akcję wsparcia Centrum. Od kilku lat wyjazdy niepełnosprawnych dofinansowują spółki UAB „Girteka” oraz UAB „Nartida ir Ko”. Centrum współpracuje z zajezdnią w Możejkach, która dysponuje autokarem wyposażonym w specjalną platformę podnoszącą wózki. Niejednokrotnie wsparcia udzieliła rzymsko-katolicka parafia w Reiden (Szwajcaria) z proboszczem ks. Jarosławem Płatuńskim na czele.
Radość życia
Niemożliwe byłyby wyjazdy, gdyby nie sponsorzy, ofiarodawcy i wszyscy, którzy wspierają podobne przedsięwzięcia nawet dobrą radą. W Polsce podczas wyjazdu towarzyszyli przewodnicy – Alina Filipowicz i Radosław Karlicki, którego przodkowie, jak się okazało, pochodzą spod Wilna. Pan Radek tak się zżył z grupą, że odwiedził ją we Wrocławiu i przesłał film o widokach ze Śnieżki (1604 m.n.p.n.), jednego z najbardziej znanych szczytów w Karkonoszach. – Podczas pobytu w Karpaczu, w dniu, kiedy mieliśmy wjechać na Śnieżkę była zła pogoda, nie działały też wyciągi i w ostatniej chwili przewodnik zdecydował o zmianie planu: pojechaliśmy na inny szczyt. Natomiast po powrocie do domu czekała na nas miła niespodzianka: film z widokiem ze Śnieżki nagrany przez przewodnika specjalnie dla nas. Tak czy inaczej piękne górskie widoki stały się naszym udziałem – tłumaczyła kierowniczka Jadwiga Ingielewicz, nie kryjąc też słów wdzięczności dla pracowników i wolontariuszy, którzy są do dyspozycji na każde zawołanie. Pomocą nad ułożeniem całości planu podróży służył Tomasz Rajch z biura podróży „Wrocław Travel Service”, który musiał uwzględnić wszystkie potrzeby tak specyficznej grupy podróżników.
Wolontariusze zapytani o to, jakie wrażenia pozostają u nich po podobnych wyjazdach, nie kryli satysfakcji z faktu, że mogli być dla kogoś oporą, służyć swoim zdrowym ciałem i być duszą towarzystwa. Jak zauważył wolontariusz Daniel Dubrowin, te kilka dni – to wspaniale spędzony czas z bardzo dobrą i zgraną grupą. Nie żałują też swego urlopu i wakacji, żeby pomóc niepełnosprawnym.
– Dziesięć dni minęło w okamgnieniu i tylko w grupie tych ludzi można dokonać czegoś, czego nigdy byś sam nie zrobił. Praca z niepełnosprawnymi jest potrzebna współczesnej młodzieży, żeby ukształtować u niej odpowiednie spojrzenie i wrażliwość na otaczający ją świat. Oni posiadają taką wewnętrzną radość życia, że wszystko – nowa piosenka, smaczny obiad, dobra pogoda, najmniejszy gest dobroci – ich cieszy i właśnie tego radosnego podejścia do życia można się od nich uczyć – podsumowała Oliwia Wąsowicz.
Teresa Worobiej
Tygodnik Wileńszczyzny