Przybyły z Białegostoku. Niektórzy uważają miasto Białystok i Podlasie za region zacofany. Przekonały się, że to nieprawda. Wrze w nim życie kulturalne, a samo miasto jest piękne. Przywitało ich kierownictwo miasta, wojewoda, kobiety zostały zaproszone do teatru, gdzie oglądały musical „Upiór w operze". Dla nich śpiewała Krystyna Giżowska, inni wykonawcy, dla nich odegrano hejnał Krystyn, zaprezentowano album „Krystyną być", autorstwa znanej fotografik Janiny Nasierowskiej, swe wiersze recytowała Krystyna Konecka.
Hasłem tegorocznych spotkań było – „Zmysłowe podlaskie... Krystyny". Zresztą, co roku jakieś hasło przyświeca tym spotkaniom. Co roku też przybywa na nie gość specjalny. W minionym roku w Gdyni tym szczególnym gościem był prezydent Lech Wałęsa. Świat artystyczny prezentowały osobowości: Krystyna Janda, Krystyna Prońko, Krystyna Czubówna, Krystyna Feldman, Krystyna Sienkiewicz itd.
Te sympatyczne panie „po czterdziestce", których znakiem rozpoznawczym jest jednakowy kapelusz (w tym roku zielony z małym kokieteryjnym rondem) i szaliczek, łączy chęć poznania miast i w ogóle apetyt na życie. Przychodzi na myśl niezastąpiona Agnieszka Osiecka z jej sztuką „Apetyt na wiśnie" oraz przed laty wydany „Imionnik", gdzie o Krystynach Osiecka napisała: „Ja jestem czarna, a ty – biała/ noszę się długo, a ty – krótko./ W zielone noce ja płakałam/ tyś uśmiechała się leciutko./ Za twoje zdrowie piję wino.../ Ach, jak to dobrze być Krystyną".
Zaczęło się od wywiadów... Krystyny
Inicjatywa powołania Stowarzyszenia kobiet o imieniu Krystyny zrodziła się w Radiu Katowice. Znane Krystyny – aktorki, biznesmenki, naukowcy, lekarki, nauczycielki udzielały wywiadów dziennikarce Krystynie Bochenek... Po pewnym czasie wpadła ona na pomysł, aby zebrać „swoje" Krystyny na jakąś wspólną imprezę. Było to spotkanie integracyjne w Filharmonii Katowickiej. Aż panie doszły do wniosku, że mają co powiedzieć sobie i innym, chcą być razem, wspólnie spędzać czas wolny, na krótko oderwać się od codzienności. Postanowiono zorganizować Zjazd Krystyn, a biuro organizacyjne też powstało w Katowicach.
Od samego początku organizatorem dorocznego Zjazdu jest Krystyna Papiernik, szefowa Śląskiej Izby Turystyki.
Podczas pobytu w grodzie Giedymina zadeklarowała, że gotowa jest na przyjęcie Krystyn z całego świata, a szczególnie z Wilna.
Pomysłodawczyni „imienin", Krystyna Bochenek, nawet gdy była senatorem RP, nie opuściła żadnego spotkania imienniczek. Zginęła w katastrofie samolotowej pod Smoleńskiem...
Wileńskie zauroczenia
Jest też w gronie Krystyn inna Krystyna Bochenek – młoda kobieta, znana w Katowicach mikrochirurg. Wilno zobaczyła po raz pierwszy i miasto ją olśniło. Wilno zwiedziła też Krystyna Morgenstern, żona reżysera filmowego.
Razem z mężem, był bodaj jedynym mężczyzną w grupie, przybyła Krystyna Bartoszewska z Anglii. Oboje są urodzeni w Wielkiej Brytanii, w rodzinie Polaków, którzy musieli uciekać z Polski podczas okupacji niemieckiej. O Zjeździe Krystyn dowiedzieli się przed ośmiu laty z Polskiego Radia, które w ich domu w Swindonie jest słuchane. Po polsku w tym domu rozmawia się prawie na co dzień. Dzieci znają polski. Pani Krystyna opowiadała, że gdy dzieci rosły i zwracały się do niej po angielsku, udawała, że nie słyszy. Od razu przechodziły na polski...
Małżeństwo Bartoszewskich w Wilnie gościło po raz drugi. Przed laty byli, ale bardzo krótko, toteż postanowili zajrzeć do zakamarków wileńskich uliczek, którymi są zauroczeni. I jaki ten świat mały. W Swindonie do odwiedzenia Wilna namówiła ich Krystyna Konecka. Wilnianka z urodzenia, poetka, wieloletnia dziennikarka „Gazety Białostockiej".
Krystyna Gut mieszka w Szwecji, w Goeteborgu. Poprzez wędrujące Zjazdy Krystyn uzupełnia pewną lukę – tęsknotę do polskiej kultury. Dotychczas Litwę znała raczej z literatury. I nieoczekiwanie dla siebie samej zarecytowała: „Litwo, Ojczyzno moja!...
„Tęsknię do wszystkiego, co polskie. Polski nikt nie wyrwie z mego serca" – zapewniała pani Gut, która w Szwecji należy do żeńskiego chóru polonijnego. Podczas wszystkich świąt narodowych chór ten wykonuje polskie piosenki patriotyczne i inne.
Krystyna Stoch z Zakopanego jest matką chrzestną Kamila Stocha, dwukrotnego mistrza olimpijskiego. Wszyscy ją wypytują o Kamila. Jaki jest, czy „złoto" nie zakręciło mu w głowie?
„Tak, jak w dzieciństwie był żywym srebrem, wszędzie go było pełno, tak teraz wszędzie chce zdążyć, każdego uszanować. W Zakopanem prowadzę pokoje gościnne. I, oczywiście, są tam zdjęcia Kamila. Niedawno przybyła do mnie rodzina, gdzie była córeczka Klaudia. Dziewczynka zobaczyła zdjęcia Kamila i dosłownie „zachorowała" – musi go zobaczyć. Kamil w tamtych dniach nie planował przyjazdu do nas, ale gdy do niego zadzwoniłam, że jest taka jego fanka, która na niego czeka, przyjechał. Były więc wspólne zdjęcia, autografy, jakiś upominek dla niej wręczył. Nie, woda sodowa nie uderzyła mu do głowy" – opowiadała Krystyna Stoch.
Sympatyczna pani w kapelusiku nieśmiało zapytuje: „Czy daleko z Wilna do Wojdat? Bo ja się tam urodziłam." Bardzo się ucieszyła, gdy dowiedziała się, że Wojdaty – to już prawie Wilno i że znajduje się tam polska szkoła rolnicza. Krystyna Kilian, z domu Okuniewicz, pytała, a czy są tam jeszcze małe drewniane domki, bo właśnie taki domek jej rodzice w roku 1946 opuścili i wyjechali ostatnim transportem. Zatrzymali się w okolicach Kołobrzegu. Krystyna miała wtedy cztery latka. Podczas kolejnego przyjazdu do Wilna na pewno odwiedzi Wojdaty...
Krystyna Adamowicz
„Rota"
Fot. Paweł Giedrojć