W piątek, 1 marca, jak zwykle na otwarcie imprezy, odbył się tradycyjny pochód przebierańców z wizerunkiem namiastki podobizny patrona - św. Kazimierza na czele. Podążając uroczyście przez Starówkę, bynajmniej nie zapowiadał, że na kiermaszu ludowym zabraknie ludowości, czyli skocznych zabaw i śpiewów, brzmienia kapel ludowych jak to zawsze bywało w ubiegłe lata.
Możliwe dlatego, że w niedzielę, 3 marca odbywały się wybory do władz samorządowych i mieszkańcy Wilna oraz wielu innych miejscowości zdecydowali pójść na wybory i oddać swój głos za kandydatów na włodarzy, aniżeli odwiedzać kiermasz. Ale tradycyjny Jarmark, w porównaniu z ubiegłorocznymi miał przyblakłe kolory. Przede wszystkim budziło zadziwienie to, że wzdłuż alei Giedymina i na stołecznej przestrzeni - wszędzie tam gdzie rozlokowane zostały stoiska handlujących, były luki - wyrwy, między stoiskami i straganami. Tego przedtem na przeciągu lat nie przytrafiało się napotkać. W poprzednie lata kramiki i stragany tworzyły jednolite szeregi na całej przestrzeni jarmarcznej…
- Prawdopodobnie, wielu chętnych uczestnictwa w rokrocznym kiermaszu odstraszyły ceny. Za miejsce dla stoiska trzeba było słono zapłacić, a nie każdemu stać na to – z trwogą w głosie ripostowało w niedzielę wielu handlujących przy al. Giedymina. Jak powiedziała portalowi L24 stała uczestniczka jarmarków, podwileńska palmiarka: „Z powodu bardzo wysokich cen tylko dwie podwileńskie palmiarki mogły pozwolić sobie na zakupienie miejsca dla stoiska z palmami”.
A na złą pogodę tym razem nikt nie mógł narzekać, była świetna, a więc nie z powodu aury świeciła szczerbami Starówka wileńska podczas odbywającego się jarmarku. Chociaż nie brakowało towarów i artykułów spożywczych dla wszystkich kjonsumentów było wystarczająco, ale jednak nie czuło się właśnie tej świątecznej radości z tego, że długo oczekiwany Patron zagościł w stolicy i błogosławi jej mieszkańców, a zarazem i wszystkich przybyłych na Jarmark – kupujących, sprzedających, odwiedzających.
W tegorocznej edycji Jarmarku Kaziukowego zaszły pewne zmiany. Jedną ze znaczniejszych to zmodernizowanie atrakcji, a to oznacza zanik tradycyjnej ludowości. Ludowość to bodajże najważniejszy atrybut tego niesamowitego, liczącego aż ponad 4 wieki przedsięwzięcia.
Odwiedzającym, jak zwykle, były oferowane przeróżne wyroby rzemieślnicze; na kramach wystawiono snycerstwo, garncarstwo oraz wiele innych rodzajów wyrobów chałupniczych i rzemieślniczych, ale duszy do nich brakowało, właśnie tych wesołych przygrywek grajków ludowych, co nastrój dobry dają i do kupienia upominków nakłaniają, jako, że pamiątki z dobrej zabawy radością każdego obdarowują…
Bowiem, dotychczas na Jarmarkach Kaziukowych brały udział kapele ludowe młodych grajków, najczęściej studentów z uczelni muzycznych, zespoły folklorystyczne także były wspaniałą nastrojową dekoracją i atrakcją stołecznej, wiekopomnej imprezy. Zwykle podczas jarmarków w ubiegłe lata na pl. Łukiskim, pl. Kudirki, przy Narodowym Teatrze Dramatycznym, na pl. Katedralnym, w zaułkach i pomiędzy kramami non-stop rzępoliły grajkowie, zespoły etnograficzne prezentowali swój spryt i kunszt artystyczny, więc zwiedzający i tańczyli, i śpiewali wspólnie z artystami, wytwarzając niesamowitą atmosferę kaziukowej imprezy. Natomiast w ub. niedzielę, w ramach Jarmarku czynna była tylko scena przy pl. Ratuszowym, na której brzmiały zadziorne białoruskie przyśpiewki w wykonaniu zespołu ludowego z Białorusi „Szczadryca”, której publiczność wdzięcznie oklaskiwała za występ. W innych miejscach tym razem kapele grające na żywo zastąpiono głośnikami, podwieszonymi na rogach zaułków, a więc z plastikowych głośników sypały się dźwięki wirtualnej „ludowości”… Chociaż jeszcze gdzieniegdzie dźwięki instrumentów strunowych i klawiszowych „buntowały się” przeciwko całkowitej zagładzie muzyki na żywo. Kilka grajków, którzy chociaż i nie zawsze mistrzowsko, ale starali się rozweselić szarzyznę tegorocznego kaziuka, by zachował się pomimo wszystko ten nieodłączny „relikt” zgodnie z wielowiekową tradycją.
Tymczasem odwiedzający rutynowo przemierzali bruk postukując obcasami, poszukując niezwykłych przedmiotów i rarytasów, a najczęściej wyciągali portmonetki przed „wystawnymi lustracjami” wyrobów masarskich, cukierniczych… Rzecz jasna, obwarzanki i chleb czarny cieszyły się popularnością. Oczywiście, nie brakowało palm i popytu na nie. Należy zaznaczyć, że coraz częściej na jarmarku wileńskim palmami handlują palmiarki z wielu innych regionów kraju i proponują swoją wersję wyplatania palm, także piękną, ale w innym kolorycie i w innym sposobie wyplatania. Kolorystyka tych palm zwykle jest w zimniejszych odcieniach, są bardziej naturalne – w kolorze słomy, suchych traw i zbóż. Natomiast nasze podwileńskie palmiarki tradycyjnie proponują kupującym wesołe, pstrokate, symbolizujące radosne oczekiwanie Zmartwychwstania Pana… Właśnie po takie pstrokate nasi rodacy z Macierzy specjalnie przyjeżdżają na kaziuki, by kupić na pamiątkę z Wilna…., tą radosną, z Wileńszczyzny rodem.
Tradycyjny tegoroczny Jarmark Kaziukowy, jak zapowiadali organizatorzy, został zmodernizowany i zaczął powoli nabierać współczesnych, „plastikowych” odcieni, być może dlatego, że solidnych pieniędzy potrzeba na zorganizowanie odpowiednika najstarszego Jarmarku nad Bałtykiem. Nie wystarczy wyselekcjonowanie handlowców, jak obiecali zwolennicy innowacji, ponieważ i tak prym zawsze należy do zamożnych przedsiębiorców. Natomiast parający się drobnymi interesami prywatni przedsiębiorcy nie wytrzymując konkurencji, zrezygnują z udziału. W przypadku takiej selekcji Jarmark Kaziukowy może przekształcić się jedynie w masową wyprzedaż towarów standardowych, w swego rodzaju supermarket w plenerze. Natomiast inność rękodzieła i towarów niestandartowych zawsze jest poszukiwana i cieszy się popytem. Indywidualność, którą mogą zaprezentować drobni przedsiębiorcy przyciąga rzesze ludzi, w tym turystów zagranicznych. Tym razem na jarmarku dominowały „atestowane” w dużych ilościach towary bogatych spółek i przedsiębiorców.
Organizatorem tegorocznego Jarmarku Kaziukowego jest spółka „Concept Events & Media”, która wygrała w ub. roku ogłoszony przez stołeczny samorząd konkurs. Spółka zapowiadała, że ceny za miejsca handlowe na kiermaszu dla sprzedawców będą logiczne… i gwarantowała, iż na swój sposób zmodernizuje tradycyjny kiermasz kaziukowy... I tego właśnie dokonała.
Teresa Markiewicz
Komentarze
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.