Mord na mieszkańcach wsi Koniuchy w 1944 r. sowieccy partyzanci dokonali pod zarzutem kolaboracji z okupantem niemieckim. W rzeczywistości owa „kolaboracja" polegała na mało skutecznej próbie przeciwdziałania nieustannym rabunkom dokonywanym przez sowieckich partyzantów. W wyniku ataku, który trwał około 2 godzin, życie straciło 38 osób, a 14 zostało ciężko rannych. Prawdopodobnie były dalsze zgony. Wśród zabitych byli nie tylko mężczyźni, lecz także kobiety i małe dzieci.
W lutym 2001 r. Kongres Polonii Kanadyjskiej zwrócił się do Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu o podjęcie śledztwa w sprawie okrutnego mordu w Koniuchach. Ze względu na śmierć części sprawców i niewykrycia pozostałych w lutym 2014 roku śledztwo w tej sprawie zostało umorzone.
O tych wydarzeniach milczy i historiografia. Dziś nadal niewielu ludzi wie o wydarzeniach w Koniuchach. Nie ma żadnych informacji na ten temat w podręcznikach szkolnych i akademickich. Jest to, niestety, dziedzictwo Związku Sowieckiego z jego przekłamaniami, cenzurą, przemilczaniem niewygodnych tematów, napiętnowaniem i prześladowaniami bohaterów i wielu niewinnych osób. Takie działania odcisnęły swoje piętno na współczesnej świadomości narodowej mieszkańców rejonu solecznickiego i na ich wiedzy o własnej historii.
Samorząd rejonu solecznickiego stara się propagować wiedzę o dziejach tej miejscowości i jej mieszkańcach. Staraniami władz na skraju wsi został ustawiony krzyż pamięci pomordowanym mieszkańcom wraz z wypisanymi na nim imionami poległych. W 2013 roku przy drodze wjazdowej do Koniuch został ustawiony kierunkowskaz do miejsca upamiętniającego niewinnie pomordowanych. Teraz każdy, komu nie jest obojętna historia i losy jego ziomków, może tu przyjść, aby oddać należny hołd pomordowanym.
Komentarze
Abraham Żeleznikow - członek Brygady Litewskiej - napisał, że akcja miała charakter odwetowy, albowiem mieszkańcy wsi jakoby napadali na sowieckich partyzantów. Przy okazji podał drastyczne szczegóły, jak ginęli mieszkańcy Koniuchów: "Wszystkich mieliśmy wybić. Zabroniono nam zabierać czegokolwiek z wioski. Partyzanci okrążyli wioskę, wszystko podpalono, każde zwierzę, każdego człowieka zabito. A jeden z moich kolegów, znajomych, partyzant, wziął kobietę, położył jej głowę na kamień, i zabił ją kamieniem".
Potwierdził to inny żydowski "bojec" - Paul (Pol) Bagriansky, w swej wstrząsającej relacji: "Gdy dotarłem do swego oddziału, zobaczyłem, jak jeden z naszych ludzi trzymał głowę kobiety w średnim wieku na dużym kamieniu i uderzał ją innym kamieniem. Za każdym walnięciem krzyczał: to za moją zamordowaną matkę, a to za mego zabitego ojca, a to za mego uśmierconego brata itd. Był to młody człowiek w wieku około 22 lat i byłem z nim przez cały czas w podziemiu. Był przyjacielskim i cichym człowiekiem. Nigdy nie spodziewałem się po nim, że zrobi coś takiego" (Paul Bagriansky, "Koniuchi", Pirsumim, Tel Aviv: Publications of the Museum of the Combatants and Partisans, nr 65-66 (grudzień 1988), s. 120-124).
To przecież powinna być zemsta na Niemcach, którzy zabili temu młodzieńcowi ojca i brata. Nawet wojenne wypaczenia charakterów nie mogą usprawiedliwiać zbrodniczych czynów w stosunku do niewinnych ofiar, a już tym bardziej, jak można się tym po latach chwalić?
Najbardziej przerażająca i makabryczna była jednak zabawa, jaką żydowscy partyzanci urządzili sobie w spacyfikowanej wsi. Posłużyły im do niej ciała zamordowanych kobiet i mężczyzn: "Gdy dotarłem do oddziału, aby przekazać nowe rozkazy, zobaczyłem straszny, przerażający obraz. (...) Na małej polance w lesie leżały półkolem ciała sześciu kobiet w różnym wieku i dwóch mężczyzn. Ciała były rozebrane i położone na plecach. Padało na nie światło księżyca. Jeden po drugim partyzanci strzelali trupom między nogi. Gdy kule dosięgały nerwów, trupy reagowały jak żywe. Drgały i wykrzywiały się przez kilka sekund. Trupy kobiet reagowały w bardziej gwałtowny sposób niż mężczyzn. Wszyscy partyzanci z tego oddziału brali udział w tej okrutnej zabawie, śmiejąc się w dzikim szaleństwie. Najpierw przestraszyłem się tym przedstawieniem, ale potem zaczęło mnie ono w chory sposób interesować. Stałem tak zafascynowany przez kilka minut, gdy dowódca oddziału podszedł do mnie i zapytał, czy nie chciałbym przyłączyć się do tych eksperymentów. Dopiero wtedy przypomniałem sobie, dlaczego przybyłem tam i powiedziałem mu, że jego ludzie muszą się bezzwłocznie przemieścić na nową pozycję. Im się nie spieszyło i dopiero jak trupy przestały reagować na kule, przemieścili się na nową pozycję". Ten sam autor podaje, jak różne były reakcje uczestników pacyfikacji po popełnionym mordzie. Pojawiły się - obok nieskrywanej radości - również wyrzuty sumienia i poczucie winy: "Wioska Koniuchy stała się tylko wspomnieniem pełnym popiołów i trupów. Dostała nauczkę. Dowódca zebrał wszystkie oddziały, podziękował im za ich dobrze spełnione zadanie oraz rozkazał przygotować się do powrotu do bazy. Ludzie byli zmęczeni, ale z ich twarzy wyzierała satysfakcja i szczęście z wykonanego zadania. Tylko niewielu zdawało sobie sprawę, że popełniono straszliwy mord w ciągu godziny. Ci nieliczni wyglądali ponuro, smutno i mieli poczucie winy. (...) Dotarliśmy do bazy późno w nocy. Byłem zmęczony i zmordowany, a więc zasnąłem od razu, tak jak większość z naszego oddziału. Jak się dowiedzieliśmy następnego dnia, pozostałe oddziały zostały przywitane jak bohaterowie za zniszczenie Koniuchów. Pili, jedli i śpiewali całą noc. Sprawiło im przyjemność zabijanie i niszczenie, a najbardziej picie". Wszystkie dostępne obecnie źródła: polskie, żydowskie, sowieckie, litewskie i niemieckie, jednoznacznie potwierdzają, że w Koniuchach popełniono zbrodnię na bezbronnej, polskiej ludności cywilnej. W mordzie wzięło udział nie tylko ok. 50 żydowskich partyzantów z tzw. Brygady Wileńskiej ("Litewskiej"), ale też wielu żydowskich członków "Brygady Kowieńskiej", a sprawcy - pomimo że byli częścią partyzantki sowieckiej - uważali się przede wszystkim za partyzantów żydowskich. (Listę ustalonych sprawców zbrodni publikujemy obok.) Dowódcą żydowskich oddziałów w Puszczy Rudnickiej był Abba Kovner (Kowner). Obecnie jest on uważany za jednego z największych bohaterów żydowskiego ruchu oporu. W 1997 r. otrzymał w United States Holocaust Memorial Museum "Medal of Resistance". Oddziałowa Komisja Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w Łodzi od 8 marca 2001 r. prowadziła śledztwo w sprawie pacyfikacji wsi Koniuchy gm. Bieniakonie pow. Lida woj. nowogródzkie w styczniu 1944 roku. Doniesienie w sprawie popełnienia tej zbrodni złożył Kongres Polonii Kanadyjskiej. W toku postępowania ustalono nazwiska i adresy, a następnie przesłuchano 17 świadków. Są to żołnierze Armii Krajowej walczący w oddziałach stacjonujących w Puszczy Rudnickiej oraz członkowie rodzin ofiar zbrodni. Część z przesłuchanych świadków podała nazwiska lub pseudonimy partyzantów radzieckich, miejsce stacjonowania tych oddziałów, ich liczebność, potwierdzając, iż najliczniejszą grupę stanowili partyzanci narodowości żydowskiej. Oddziały te potocznie nazywano Wisińczą (od usytuowania ich baz pomiędzy wsią Wisińczą a jeziorem Kiernowo). Jeden ze świadków był w Koniuchach w dniu 2 lutego 1944 r., a więc kilka dni po napadzie. Zeznał, iż widział popalone domy, rozpaczających ludzi, pozostawione dzieci. Z relacji osoby, która zdołała się ukryć w czasie napadu, słyszał, iż wieś podpalono z obu stron, a potem strzelano do uciekających ludzi. Atak nastąpił po dłuższej obserwacji, kiedy samoobrona zeszła ze swych stanowisk. Mieszkańcy Koniuch opowiadając o sprawcach napadu używali zamiennie określeń Żydzi i „Ruscy”. Z zeznań świadków wynika, iż część ofiar, zwłaszcza osoby stare i schorowane, zginęła spalona we własnych domach. Natomiast do części mieszkańców, którzy starali się uciekać strzelano. W taki sposób zginęła P. Zwłoki małżonków Stanisława i Katarzyny P. odnaleziono zwęglone w domu. Ciało ich córki Genowefy P. ze śladami kul i przypalonymi stopami leżało na podwórzu. Do akt załączono uwierzytelnioną kopię tajnego meldunku sytuacyjnego, sporządzonego przez Oddział Operacyjny dowódcy Wehrmachtu - Ostland w dniu 5 lutego 1944 r. w Rydze. Z treści meldunku wynika, iż w Koniuchach pojawiła się „średniej wielkości banda Żydów i Rosjan”. „zastrzelono 36 mieszkańców, 14 rannych. Miejscowość w przeważającej części została obrócona w perzynę”. Mieszkańcy, którzy przeżyli masakrę, ułożyli listę zamordowanych, złożoną z 38 nazwisk. Nikt nie może być pewny, czy jest ona pełna. Władza radziecka ze zrozumiałych powodów ukrywała sprawę mordu w Koniuchach. Zupełnie inaczej potraktowali zbrodnię jej sprawcy, którzy po zakończeniu II wojny światowej osiedlili się na stałe w USA i Izraelu. Potwierdzenie mordu w Koniuchach można znaleźć także w dzienniku partyzantów żydowskich pt. „Operations Diary of a Jewish Partisan Unit in Rudniki Forest” . Podano tam, że napad miał miejsce w styczniu 1944 r. i wzięli w nim udział partyzanci z oddziałów Jacoba Prennera („Śmierć faszystom”) i Shmuela Kaplinsky'ego („Ku zwycięstwu”) tzw. Litewskiej Brygady. Zdaniem Kazimierza Krajewskiego : „jedyną winą mieszkańców Koniuch było to, że mieli już dosyć codziennych - a właściwie conocnych - rabunków oraz gwałtów i chcieli zorganizować samoobronę. Bolszewicy z Puszczy Rudnickiej postanowili zrównać wieś z ziemią tak, by zastraszyć ludność innych wiosek ”. Wymordowanie mieszkańców wsi Koniuchy (wraz z kobietami i dziećmi) opisane zostało przez Chaima Lazara jako wybitna operacja bojowa, z której jest on autentycznie dumny. Opis ufortyfikowania wsi jest kompletną bzdurą. Była to normalna wioska, w której część mężczyzn zorganizowała samoobronę. Ich uzbrojenie stanowiło kilka zardzewiałych karabinów. Spłonęła prawie cała wieś z dobytkiem wielu pokoleń. Zostały z 85 tylko 4 domy rodzin: Aleksandrowiczów, Wandalewiczów [Bandalewiczów], Radzikowskich, Łaszakiewiczów. Pozostali przy życiu mieszkańcy zmuszeni byli szukać przytułku u swoich rodzin w innych miejscowościach lub szybko budować ziemianki. Pochować zamordowanych na wiejskim cmentarzyku pomogli wojskowi Litwini, którzy stacjonowali w Rakliszkach (6 km od Koniuchów). Był to najbliższy posterunek niemiecko-litewski. Przez prawie pół wieku ci, którzy stracili rodziny, znajomych, musieli cierpieć i pamiętać w milczeniu. Do Koniuch nie przyjeżdżały wycieczki, jak do nieodległych Pirczupi, wsi spalonej przez faszystów, na ich przykładzie nie uczono młodego pokolenia historii. Nielicznymi świadkami tragicznych wydarzeń pozostały jedynie stary las, cztery ocalałe domy i stary spróchniały krzyż na cmentarzu. Wraz z przyjściem nowej władzy "koniuchowscy bandyci", jak ich nazywali Sowieci, też nie zaznali spokojnego życia. Rodziny Aleksandrowiczów i Wasiukajciów wywieziono na Sybir, a inni w niepewności oczekiwali na swój los, jeszcze inni zostawiając ojcowiznę i groby rodzinne zmuszeni byli wyjechać do Polski lub jak Leon Tubiń do Kanady.
29 stycznia 2004 roku w sześćdziesiątą rocznicę tragicznych wydarzeń w Koniuchach odbyła się patriotyczna uroczystość upamiętniająca tamte wydarzenia. 22 maja 2004 r. został odsłonięty pomnik w Koniuchach pamięci mieszkańców tej wsi, którzy zostali pomordowani przez partyzantów sowieckich w czasie drugiej wojny światowej. Pomnik w formie krzyża wysokości około trzech metrów, wykonany z szarego marmuru, na którym są wypisane nazwiska 38 ofiar mordu, stanął z inicjatywy Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa z Polski, władz rejonu solecznickiego i solecznickiego Oddziału Związku Polaków na Litwie. Jest to pierwszy pomnik przypominający zbrodnie partyzantki radzieckiej na ludności cywilnej na terytorium Wileńszczyzny.
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.