– W naszej rodzinie, gdy byłam w klasie 3., 4., ojciec wieczorami głośno czytał nam urywki z „Potopu”, „Krzyżaków” – cały Sienkiewicz był przeczytany. Gdy poszłam do szkoły (był to rok 1959), to już znałam częściowo i Reymonta, i Prusa, i Konopnicką, i Mickiewicza, i Słowackiego – wspomina pani Barbara, dodając, że będąc uczennicą, nie tylko interesowała się literaturą, ale i marzyła o pisaniu. Do tej pory zachowały się pamiętniki, w których opisywała nastolatkowe rozterki. Upust fantazji miłośniczka literatury dawała również w wypracowaniach szkolnych na dowolny temat. W niezatartych wspomnieniach z czasów szkolnych zostały nie tylko ulubione lekcje, ale i m.in. pożegnania z kolegami z klasy, którzy, w ramach ostatniej akcji repatriacyjnej, wyjeżdżali na zawsze do Polski. Rodzice pani Barbary nie zdecydowali się na taki krok.
Po ukończeniu szkoły pani Barbara podjęła pracę, wyszła za mąż – na rozwijanie pasji literackiej brakowało czasu. Powróciła do niej po latach, po tragicznej śmierci starszego syna w wypadku samochodowym.
– Swój pierwszy wiersz poświęciłam synowi, to był rok 1999 – pani Barbarze załamuje się głos przy tym wspomnieniu. – Później powolutku, powolutku zaczęłam pisać.
Tematyka wierszy jest bardzo różnorodna, wiele z nich stanowi rymowaną kronikę rodziny (autorka opisała m.in. uczestnictwo prapradziadka, szlachcica, w powstaniu 1863 r. i dzieje jego potomków) oraz okolic (np. historię rodziny Wróblewskich, mieszkającej niegdyś we dworze w Wiżulanach, czy też dzieje pani Dąbrowskiej (przed wojną była ona nauczycielką we wsi Mieszkance, gdy zmieniła się władza, miejscowi ludzie ukrywali ją po domach, by nie wywieziono jej do łagrów). Refleksje nad życiem (np. o emigracji zarobkowej), przeżywanie różnych wydarzeń czy uroczystości – to wszystko znajduje odzwierciedlenie w twórczości pani Barbary.
– Trzy lata temu obchodziliśmy 90-lecie kościoła w Jęczmieniszkach. Gdy rozważano, jak ma przebiegać uroczystość, zebrałam się na odwagę i pokazałam swój wiersz „Kościół w Jęczmieniszkach”. Wiersz spodobał się i właśnie nim rozpoczęliśmy święto – wspomina poetka.
Z czasem zaczęły powstawać również opowiadania. Jak mówi pani Barbara, inspiracją do ich napisania może posłużyć każda historia rodzinna, każde zdarzenie. Autorka korzysta jednak z wyobraźni, dodając do prawdziwych faktów sporą dozę fikcji.
– Coś wezmę z życia, a tam dalej już idzie samo – tłumaczy. – Np., pewien człowiek poprosił mego młodszego syna o złożenie mebli. W trakcie pracy gospodarz opowiedział mu historię swojej rodziny: jego jedyne dziecko, syn, zmarł w wieku 35 lat, ponad pięćdziesięcioletni rodzice zostali sami. Było to bardzo trudne doświadczenie i małżonkowie postanowili adoptować dziewczynkę z sierocińca. Ta właśnie dziewczynka biegała w czasie składania mebli po domu, cieszyła się z nich, nazywała opiekunów mamą i tatą. Na tej kanwie napisałam opowiadanie, ale ujęłam całą historię inaczej…
Za podstawę opowiadań posłużyły również opowieści mamy pani Barbary, jak i własne doświadczenia życiowe, m.in. wyjście z ciężkiej choroby ojca autorki.
Według pani Barbary, do pisania potrzebna jest cisza. Ale zdarza się, że pisze też w ośrodku kultury w Jęczmieniszkach (pracuje w nim od 44 lat, ostatnio – już w mniejszym wymiarze godzin; jest odpowiedzialna za organizowanie dyskotek i tematycznych imprez kulturalnych, odbywających się co kwartał).
– Czasami piszę w trakcie dyskoteki. Młodzież przychodzi, nie chce płacić za wejście i mówi: „Ona pisze, to nas nie widzi…” – śmieje się pani Barbara. Ale, jak mówi, zdarza się też, że młodzi zaglądają do niej, by poczytała im swe utwory, co autorka robi z miłą chęcią.
O czytanie utworów własnego autorstwa proszą też wnuki, Krzysio i Wita (8 i 6 lat) – gdy rodzice zostawiają ich u dziadków, to po wspólnym pacierzu wieczornym zawsze brzmi: „A teraz, babciu, wiersze proszę czytać”.
Poetce zdarza się zaprezentować swoje utwory w okolicznych ośrodkach kultury – występowała w Szaternikach, Korwiu, Duksztach, Werysowie. Nieskomplikowane strofy jej wierszy o bliskiej dla zebranych tematyce spotykały się z życzliwym odbiorem miejscowej publiczności.
– Nie wiem, czy dobrze piszę, czy nie, ale ja kocham to pisanie – stwierdza pani Barbara. W swym wierszu pt. „Pióro” również pisze: „Tak dobrze swe myśli na papierze zostawić, później czytać, cieszyć się i innym radość sprawić”.
Alina Stacewicz
"Rota"
Komentarze
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.