W 1918 roku Wędziagoła, podobnie jak Bobty, Kiejdany czy inne miejscowości na Laudzie, nie uznała rządów litewskiej Taryby, ogłosiła „Polską Republikę” i czekała na legiony Marszałka Józefa Piłsudskiego. Jednakże tym aspiracjom położyły kres nahajki i szykany szaulisów.
Wędziagolska „autonomia”
– My też wywieszamy polskie flagi podczas rozmaitych imprez. Na razie nikt się z nami otwarcie nie rozprawia, ale nieoficjalnie robi się wszystko, żeby nam się nic nie udawało. Przykro, gdy obecna większość, która zdominowała te tereny, nas otwarcie ignoruje, lecz o wiele bardziej boli, gdy swoi udają, że nas tutaj nie ma… – z gorzkim uśmiechem stwierdza pan Ryszard. – Kiedy mnie pytają odwiedzający goście z Polski, jak się udaje zorganizować jakąś dużą imprezę – zawsze żartuję: udaje się, ale tylko jeden raz…
Organizacja społeczna rodaków w Wędziagole, której prężnej działalności, odwagi i pomysłowości z pewnością mogłaby pozazdrościć niejedna instytucja polonijna nie tylko na Litwie, ale i na świecie, ma wzbroniony wstęp do budynku Centrum Kultury. Jednak brzydkie i krzywdzące posunięcie radnych, udokumentowane w formie niemożliwego do spełniania „trybu” korzystania z pomieszczeń miejscowego Centrum Kultury, nie jest w stanie zadusić ogromnej chęci do działalności na rzecz zachowania tożsamości narodowej, pielęgnowania tradycji przodków, naturalnej potrzeby przebywania razem, ciągłego doskonalenia się i uczenia polskości, okrutnie nadszarpniętej i wykorzenianej przez niemalże całe ostatnie stulecie.
Znaki polskości
Mimo naturalnych zniszczeń, których w ciągu dziesięcioleci dokonywał czas, i spustoszeń zasiewanych ludzką ręką, w Wędziagole i okolicach, gdzie nadal mieszka wielu Polaków, potomków wywodzących się z czasów Kazimierza Jagiellończyka, ocalało niemało pamiątek polskości. Przetrwały dzięki staraniom i determinacji właśnie takich ludzi, jak Ryszard Jankowski.
Naszą wędrówkę śladami przeszłości rozpoczynamy od miejscowego kościoła pw. Trójcy Świętej. W nawie głównej ołtarza po obu stronach ukrzyżowanego Chrystusa, słynącego z cudownych mocy uzdrawiania, zostały umieszczone wota, zniesione przez ludzi w podzięce za doświadczone łaski.
Dzięki Ci, Jezu, za odzyskanie zgody Litwy z Polską – taki napis na metalowej płytce w 1938 roku (17 marca 1938 r. rząd polski wystosował wobec Kowna ultimatum, w którym jedynym żądaniem było bezwarunkowe nawiązanie stosunków dyplomatycznych) w rodzimym kościele umieściły siostry Wilkiewiczówny, wnuczki powstańców 1863 roku, pochodzących z okolic Wędziagoły. Jeden z braci, stracony w sąsiedniej miejscowości Ibiany, spoczywa na cmentarzu przykościelnym. Ostatnie wotum za odnalezienie rodzinnych korzeni zawiesiła na ołtarzu Mieczysława Skarżyńska z Polski.
Wśród licznych pamiątkowych wotów znajdziemy też metalową płytkę w kształcie oka, umieszczoną przez samego pana Ryszarda. Jako mały chłopiec ukłuł się w oko strzykawką z igłą wyrzuconą przez personel znajdującego się w miasteczku szpitala. Spłakany, zakrwawiony przybiegł do kościoła i, jak czyniła to wówczas większość wiernych w tym kościele, modląc się na kolanach kilkakrotnie obszedł dookoła ołtarz. Po urazie grożącym utratą oka, nie zostało nawet śladu. Pan Ryszard z wdzięcznością i ufnością spogląda na figurę Chrystusa, który nieraz ratował go i pomagał odzyskać siły.
– Faktycznie całe moje życie jest związane z tym kościołem, z niedużą przerwą, kiedy mieszkałem w Kownie. Ale po 30 latach znowu tutaj wróciłem – opowiada Ryszard Jankowski, pracujący jako zakrystian.
Wiara – ostoją tożsamości
Kościół Trójcy Świętej w Wędziagole jest żywym świadectwem tego, że wiara jest jednym z najbardziej trwałych fundamentów tożsamości narodowej.
– Ten kościół został wzniesiony w 1664 r. i od tego czasu wierni naszej parafii modlą się w nim po polsku. Tutaj nigdy nie było przerwy w odprawianiu nabożeństw w języku polskim, poza niedługim okresem, gdy za karę wymierzoną w niepokornych Polaków, księża modlili się po łacinie. To jest wyjątkowe miejsce. Żyją jeszcze starzy Polacy, została wiara, przetrwała ta tradycja, którą pielęgnowali moi dziadowie, rodzice. To Polacy byli fundatorami tego kościoła, po pożarach też Polacy go odbudowywali. Dlatego w nowych czasach miejscowi Polacy, chórzyści kościoła ani na krok nie chcieli ustąpić i pozwolić, by odebrano im możliwość modlenia się w języku ojczystym – przybliża dzieje parafii nasz przewodnik i bohater Ryszard Jankowski.
Łacina za karę?..
Szczególnie ostre antagonizmy pomiędzy rodowitymi wędziagolanami a władzami kościelnymi diecezji kowieńskiej wybuchły w 1992 roku.
– Władze kościelne pod pretekstem wprowadzenia porannej Mszy młodzieżowej postanowiły raz na zawsze „załatwić” wiernych modlących się po polsku. Podłączono do tej sprawy miejscową szkołę. W kościele urządzono całe przedstawienie: wystawiono sztandary, a biskup wydał dekret, że odtąd w czasie polskiej Mszy będzie się odbywało nabożeństwo dla młodzieży.
Pewna kobieta zdenerwowała się i, chcąc na własne oczy przekonać się o prawdziwości biskupich słów, niezręcznie szarpnęła dekret i porwała go. Cóż za skandal wybuchł! Do walki z polskimi „radykałami” stawiła się telewizja, policja. No i wprowadzono sankcje – wspomina Jankowski.
Do Wędziagoły przysłano kategorycznego księdza-Litwina, który powiedział parafianom: teraz na was koniec; grzech robicie, nie ma potrzeby męczyć księdza, wszyscy i tak umiecie po litewsku, to będziecie się modlili po litewsku… Ale Polacy po litewsku modlić się nie chcieli, więc za karę parafię pozbawiono stałego proboszcza, a dojeżdżający duszpasterz odprawiał Msze św. po łacinie…
Według pana Ryszarda, księża wysyłani „na zsyłkę” do Wędziagoły, gdzie mieszkają Polacy, nigdy zbytnio nie frasowali się remontami. Z tego też powodu zabytkowy drewniany kościół, którego ściany zdobi XIX-wieczna droga krzyżowa autorstwa malarza Buczyńskiego z Kowna, obrazy innego miejscowego artysty Gorskiego, z każdym dniem pogrąża się w coraz to większą ruinę. Zresztą, jak twierdzi rodowity wędziagolanin, samo miasteczko, przez ostatnie lata też nie zaznało zbyt wiele łaski lokalnych władz.
– Wędziagoła jest zapuszczona i społecznie zaniedbana. Główna ulica miasteczka nadal nie ma ani wodociągu, ani kanalizacji – udokładnia.
W kościele nie było mszału i lekcjonarza w języku polskim, więc kościelny zaraz się postarał się o niego. – Odmawiać w kościele czytania Słowa Bożego, to niedobrze… – tajemniczo uśmiecha się Jankowski. – Chyba nikt tak nie walczył o Mszę polską, jak Wędziagoła. Dlatego z czasem odwojowaliśmy prawo do modlenia się po polsku – konkluduje.
W dobie obecnej na coniedzielne nabożeństwa w języku polskim, które są odprawiane o godzinie 9.00, przychodzi 15-20 wiernych. Jeżeli Msza jest zamówiona, zbiera się nawet więcej ludzi. Parafia wędziagolska obejmuje wsie Boniszki, Kazimierowo, Sawaczany, Żakowicze, Giełny, Użumiszki. Do rodzinnego kościoła parafialnego chętnie przyjeżdżają ludzie pochodzący stąd, a dzisiaj mieszkający w Kiejdanach, Janowie, Kownie. Niestety, jak podkreśla Ryszard Jankowski, nie pomogły usilne starania, gimnazjum wędziagolskie nadal od kościoła stroni…
(cdn.)
Irena Mikulewicz
Rota
- © Teresa Worobiej © Teresa Worobiej
- © Teresa Worobiej © Teresa Worobiej
- © Teresa Worobiej © Teresa Worobiej
- © Teresa Worobiej © Teresa Worobiej
- © Teresa Worobiej © Teresa Worobiej
- © Teresa Worobiej © Teresa Worobiej
- © Teresa Worobiej © Teresa Worobiej
- © Teresa Worobiej © Teresa Worobiej
http://l24.lt/pl/spoleczenstwo/item/159718-polacy-z-wedziagoly-do-krwi-ostatniej-kropli-z-zyl-i#sigProGalleriad1df9e1911
Komentarze
Do Wędziagoły przysłano kategorycznego księdza-Litwina, który powiedział parafianom: teraz na was koniec; grzech robicie, nie ma potrzeby męczyć księdza, wszyscy i tak umiecie po litewsku, to będziecie się modlili po litewsku… Ale Polacy po litewsku modlić się nie chcieli, więc za karę parafię pozbawiono stałego proboszcza, a dojeżdżający duszpasterz odprawiał Msze św. po łacinie…
Kościół i księża powinni stać po stronie człowieka, a nie uprzedzeń. To przykre, że księża w taki sposób reagowali. Bóg jest Bogiem wszystkich narodów. A to co robiono tutaj to przejaw zwykłej złośliwości czego po księżach nie powinniśmy się spodziewać. No, ale to Lietuva
Takim ludziom należy się ogromny szacunek. Dziękujemy za Wasze inicjatywy i starania o zachowanie tradycji... POLSKOŚCI
To dzięki kościołowi, nabożeństwom w języku polskim, przetrwaliśmy tutaj jako Polacy.
To się nazywa siła ducha, siła polskich korzeni.
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.