Jak podają brytyjscy eksperci ds. bezpieczeństwa, do zamachów w Paryżu doszło w wyniku zaniechań europejskich służb wywiadowczych. Czyżby Europa nie wyciągnęła lekcji sprzed zamachów na WTC w Nowym Jorku, kiedy także zlekceważono zagrożenie ze strony Al-Kaidy?
– Poprawność polityczna w Europie dotyka nie tylko polityki. Są nią także skażone służby specjalne. Zapewne rozpracowują i monitorują środowiska islamskie, ale – jak wynika z informacji medialnych – islamiści w bardzo ograniczony sposób wykorzystują elektronikę, co znacząco utrudnia inwigilację tych środowisk. Islamiści płacą gotówką, zmieniają telefony komórkowe, informacje przekazują przez gońców itd. Aby ich rozpracować, służby specjalne powinny powrócić do starych metod, czyli dobrze rozbudowanej agentury. I tu pojawia się problem. Bo jak budować agenturę w środowisku imigrantów, którzy w większości nie mają nawet dowodów tożsamości?
Francuskie służby wywiadowcze uchodzą za jedne z lepszych. Czyżby zawiniła rutyna?
– Zawiodła nieroztropność, a może nawet głupota polityków. Kto otwiera granice i przyjmuje setki tysięcy popleczników radykalnego islamu? Wśród nich są „żołnierze" dżihadu, którzy dla Europy są najeźdźcami, ludzie, którzy mają jeden cel: zniszczyć nasz świat. Oni prowadzą z nami wojnę, a my bawimy się w politykę. Służby są tylko strukturą, która może sprawnie działać, jeżeli zapewni się jej czas i możliwości operacyjne. Jeżeli się ją zaskakuje decyzjami politycznymi w tak ogromnej skali i nie przygotowuje kadrowo z odpowiednim wyprzedzeniem, to formacje te nie są w stanie wypełniać skutecznie swoich obowiązków.
Dlaczego Pana zdaniem nie udało się im wcześniej przechwycić informacji o planowanych zamachach? Przecież ci ludzie musieli się ze sobą kontaktować, zostawić jakiś ślad...
– To zorganizowana sieciowo organizacja. Dodatkowo to są ludzie oddani sprawie. Ich ataki to akty religijnego męczeństwa. Jak przechwycić informację o zamachu, jeżeli przygotowania trwają w kręgu rodzinnym? Służby europejskie działały w środowiskach radykalnych, ale jak działać w kręgu kilku rodzin?
Jedna z metod rozbijania różnych grup przestępczych polega na wniknięciu w ich szeregi i rozpracowywaniu siatki od wewnątrz. Czy ta metoda ma lub może mieć zastosowanie w przypadku Państwa Islamskiego?
– Aby wejść w środowisko decyzyjne radykalnego islamu, trzeba osób, które w nim się wychowały. To jest operacja, która trwa całe lata. Zwerbowanie takiego radykała to nie proces cywilizowanego namawiania, a brutalnego łamania. Jeżeli terroryści wypowiedzieli nam wojnę, to nie możemy czekać z założonymi rękoma, ale natychmiast powinniśmy wobec agresora stosować przepisy czasu wojny. Także w Polsce duża część polityków myśli kategoriami działań operacyjnych przeciwko przestępcom, a nie jak w sytuacji wojennej. Pytanie, ile jeszcze osób w Europie musi zginąć, aby to dotarło do decydentów. Zbliża się początek operacji sił sojuszniczych przeciwko tzw. Państwu Islamskiemu i trzeba sobie uświadomić, iż jest to początek operacji wojskowej nie tylko na Bliskim Wschodzie, ale jest to także początek regularnych aktów terroru w Europie. Unia Europejska już jest w stanie wojny, ale politycy są jeszcze na mentalnych wakacjach.
Jaką rolę w zwalczeniu zagrożenia terrorystycznego mogą odegrać służby tureckie?
– Tu jest problem. Zapewne Turcy mają stosunkowo dobrze zinfiltrowane środowiska tzw. Państwa Islamskiego, ale są oskarżani o nielegalny handel ropą z terrorystami. Jednocześnie cały wysiłek operacyjny kierują na walkę z prezydentem Syrii Baszarem al-Asadem i powstańcami kurdyjskimi. Tak więc realizują głównie swoje cele strategiczne. Coraz częściej pojawia się też pytanie o rolę tego państwa w pośrednictwie transportu nielegalnych imigrantów do Europy, gdyż przytłaczająca większość przechodzi właśnie przez terytorium Turcji.
A jeśli chodzi o wywiad izraelski?
– Rola Izraela w tym konflikcie także jest zagadkowa. Jest to państwo, które dla świata islamu jest wrogiem – można powiedzieć – priorytetowym. Znajduje się w zasięgu działań islamistów, ale na swoim terytorium ma względny spokój. Dla wielu obserwatorów sceny politycznej w tamtym regionie jest jasne, iż destabilizacja państw islamskich na Bliskim Wschodzie i w Afryce Północnej jest na rękę Żydom. Pytanie zasadnicze dotyczy tylko pozycji tego państwa w sytuacji zwycięstwa na tym obszarze wpływów radykalnego islamu. Nie wydaje mi się, aby Tel Awiw nie brał tego pod uwagę.
Wiele mówi się dzisiaj na temat tego, jak zatrzymać falę terroryzmu, jednak mało kto zastanawia się nad pogłębieniem problemu, a mianowicie nad ekspansją islamu na Europę, islamu, którego wyznawcy lub sympatycy są sprawcami zamachów. Czy islam jest tak mocny, czy może Europa, odchodząc od wartości chrześcijańskich, sama zachęca do dżihadu?
– Jednym z praw dziejowych jest sytuacja, w której dana cywilizacja słabnie, odchodzi od wartości, na których powstała, i na danym terenie zastępuje ją cywilizacja będąca w ofensywie demograficzno-religijnej. Oczywiście mam tu na myśli islam. Europa nie dość, że nie chce się realnie bronić, to jeszcze zachęca potencjalnych agresorów, aby przybywali. Jedną z form obrony Europy musi być powrót do chrześcijańskich korzeni, do chrześcijańskich wartości w życiu społecznym. Stary Kontynent musi pokazać przybyszom, że to mieszkańcy Europy są gospodarzami, że to oni określają prawa i obowiązujące tu zasady. Przybysze jeżeli chcą tu mieszkać, to muszą się podporządkować naszym prawom. Jeżeli nie będą chcieli, zawsze mogą sobie poszukać innego miejsca na świecie, gdzie będą szczęśliwi, miejsca, gdzie ich religia jest prawem, a tradycja zwyczajem. U nas nie ma na to miejsca, my mamy swoją wiarę, swoje tradycje i zwyczaje, które powinniśmy pielęgnować. Jeśli się w porę nie obudzimy, to wszystko możemy stracić. Do powrotu Europy do korzeni zachęcał nas św. Jan Paweł II i wiedział, co to znaczy. Mamy wzór, wystarczy się zreflektować.
Można uznać, że islamiści wykorzystują kryzys wartości cywilizacji zachodniej?
– Oni nie chcą nas nawracać, ale podbijać. Dla mnie ignorancja Europy w kwestii pojęcia tego procesu jest porażająca. Według naszego sposobu myślenia, nawracanie nie polega na zabijaniu i straszeniu, ale na dialogu. Europejczycy patrzą na islamistów oczyma swoich wartości i zasad, tymczasem nowi kolonizatorzy dążą poprzez działania taktyczne do zasadniczej zmiany całego naszego kontynentu. Dla nich nie istnieje pojęcie tolerancji w kwestii współistnienia religii i postaw społecznych. Tam jest tylko jedna wartość religijna i jedno prawo. Ci, którzy dzisiaj budują swoje kariery na elektoracie islamistycznym, w razie zwycięstwa islamu będą jego pierwszym wrogiem. Homoseksualiści, feministki czy też obrońcy wartości świeckiego państwa staną się pierwszym wrogiem islamu.
Jaką Pana zdaniem rolę w szerzeniu wrogości w Europie odgrywają ideolodzy islamscy?
– Europa dofinansowuje islam i jego obiekty kultu, i to w sytuacji, kiedy dziesiątki ich kapłanów nawołują do zniszczenia Europy. Taka sytuacja z punktu widzenia logiki i strategii przetrwania Europy to samobójstwo. Jeżeli islam karze śmiercią za przejście na chrześcijaństwo, to cywilizacja zachodnioeuropejska powinna taką religię kontrolować i wydalać z kontynentu wszystkich, którzy głoszą tego typu poglądy. Chcę powiedzieć wyraźnie, że tu nie chodzi już o zasady, ale o coś fundamentalnego, o przetrwanie. To, co mówię, może brzmi nazbyt ostro, ale w stosunku do tego, co głoszą na naszym kontynencie „misjonarze śmierci", jest racjonalne. Europa musi natychmiast wysłać w świat jednoznaczny sygnał, że jest kontynentem otwartym i przyjaznym dla wszystkich chcących żyć w pokoju, jednakże każdy akt agresji, nawet słownej, spowoduje bezwzględny odwet.
Jak zatrzymać tę falę, także falę agresywnej islamskiej indoktrynacji?
– Prezydent Francji Francois Hollande mówi, że jesteśmy w stanie wojny z radykalnym islamem. Wojna ma swoje prawa, w czasie wojny nie przyjmuje się na swoje terytorium potencjalnego wroga. Do czasu określenia intencji wyznawców islamu zmierzających do Europy, a zwłaszcza ich finansowych protektorów, należy być bardzo ostrożnym. Gra nie idzie tu o europejskie wartości, ale o Europę, jaką znamy, z której wyrastamy, o Europę chrześcijańską.
Dziękuję za rozmowę.
Mariusz Kamieniecki
na podst. www.naszdziennik.pl