„Prawdziwy problem polega na tym, że jeśli weźmiemy np. maczugę, kwestia, o której mówimy, bardziej niż w samej maczudze tkwi w uchwycie, a raczej w ręce trzymającej uchwyt” – zauważa franciszkanin. Zaznacza więc, iż to na człowieku należy trochę bardziej skupić uwagę w refleksji. Jak ponadto wskazuje, „tym razem nie chodzi tylko o to, kto trzyma uchwyt narzędzia”, bo „wspomniane narzędzie, właśnie dlatego, że nazywamy je inteligentnym, również dostosowuje się do nas i może w pewnym stopniu skłaniać nas do wykonywania niektórych działań, a nie innych”.
O. Benanti rozwija następnie swoją myśl. „Pozwólcie mi na użycie metafory – mówi – jeśli spojrzę na świat przez wizjer jednego z tych karabinów, które niestety są dziś używane na wojnie, ten wizjer zachęca mnie do podzielenia świata na przyjaciół i wrogów”. Podkreśla, iż to samo może się zdarzyć ze sztuczną inteligencją i jej narzędzia będą wówczas oferowały konkretne perspektywy, zniekształcały rzeczywistość, okazując się „w pewnym stopniu narzędziami nie tylko zależnymi od mojej inteligencji lub głupoty, ale także zachęcającymi mnie do postrzegania świata w inny sposób”. Wobec takiej sytuacji, co o. Benanti wskazuje z mocą, „musimy zadbać o człowieka”.
inf. radiovaticana